"Proces Szesnastu" miał wykazać opinii publicznej na świecie, że władze Polskiego Państwa Podziemnego nie są w stanie współpracować z Sowietami i prowadzą działalność przeciwko ZSRS - mówi PAP prof. Grzegorz Hryciuk z Uniwersytetu Wrocławskiego. 18 czerwca mija 70 lat od rozpoczęcia w Moskwie procesu, który miał zohydzić polskie podziemie niepodległościowe i zmusić Polaków do uległości.
PAP: Dlaczego Sowieci zdecydowali się na porwanie przywódców obcego państwa i skazanie ich w pokazowym procesie?
Prof. Grzegorz Hryciuk: 16 czerwca 1945 roku zakończono przygotowania do tego wielkiego, pokazowego procesu 16 przywódców Podziemnego Państwa Polskiego. Najwyższe władze ZSRS zdecydowały na ten proces trzy miesiące wcześniej. Miał on wykazać opinii publicznej całego świata, że polskie władze podziemne nie są w stanie współpracować z Sowietami, że prowadzą one działalność skierowaną przeciw ZSRS. Proces miał napiętnować i zohydzić całe polskie podziemie niepodległościowe.
Był też inny, istotny cel procesu: wsparcie działających w Polsce komunistów z PPR, skompromitowanie ich konkurentów uznających rząd w Londynie i wyeliminowanie ich z udziału w polityce. Proces wpisywał się w politykę Stalina wobec „londyńskiego podziemia”. Już na początku 1944 roku Sowieci rozpoczęli tajną operację „Sejm” skierowaną przeciw AK i Delegaturze Rządu na wschodnich terenach RP. Nie był to przypadek, bo właśnie w styczniu 1944 roku oddziały sowieckie przekroczyły granicę sprzed 17 września 1939 roku. Aresztowani przez NKWD w lutym 1945 roku dowódcy struktur „Nie” w Stanisławowie i Lwowie stali się świadkami w Procesie Szesnastu. Ich zeznania miały potwierdzić tezę oskarżenia AK o wrogie działanie wobec ZSRS.
Prof. Hryciuk: Proces wzbudzał ogromne emocje. Miał on zastraszyć, stłamsić społeczeństwo, zmusić je do uległości wobec Sowietów i tak się też stało. Ludzie zastanawiali się, dlaczego proces nie odbywa się w Polsce, spekulowano, jak zareagują zachodni alianci. NKWD śledziło nastroje społeczne, odnotowując na Kresach Wschodnich „wzrost autorytetu władzy radzieckiej”.
PAP: Jak wyglądała propagandowa narracja procesu? Czy różniła się ona w ZSRS i w Polsce?
Prof. Grzegorz Hryciuk: "Proces Szesnastu" miał wymiar nie tylko polityczny, ale i propagandowy. Zadecydowano o tym na najwyższym szczeblu władz ZSRS. Sam Stalin, szef NKWD Ławrientij Beria i inni członkowie Biura Politycznego WKP(b) podjęli decyzję o rozprawieniu się z Polskim Państwem Podziemnym. W czerwcu 1945 roku Stalin zaakceptował skład zespołu sędziowskiego i prokuratorskiego. Punkt 6. specjalnej uchwały Biura Politycznego KC WKP(b) nakazywał, by przebieg procesu został nagłośniony przez prasę.
W ówczesnej prasie sowieckiej i polskiej każdy dzień procesu był bardzo szczegółowo relacjonowany. Była to najważniejsza informacja dnia, często na 3-4 strony. Na salę rozpraw dopuszczono nielicznych przedstawicieli prasy zachodniej. Byli na nim obecni dyplomaci Wielkiej Brytanii z ambasady w Moskwie. Proces filmowano. Fragmenty wystąpienia ostatniego dowódcy AK gen. Leopolda Okulickiego znalazły się nawet w sowieckiej kronice filmowej. Z okazji procesu opublikowano szereg broszur propagandowych. Do „gazety frontowej dla ludności Polski” - „Wolność” - wydawanej przez aparat polityczny Armii Czerwonej w Poznaniu dodano 88-stronnicową broszurę. Inną, kilkudziesięciostronicową broszurę opublikował warszawski „Czytelnik”.
W listopadzie 1945 roku w nakładzie 5 tys. egz. ukazało się w Moskwie liczące ponad 300 stron druku „Sprawozdanie sądowe z procesu” w języku polskim. Za pospieszne przetłumaczenie, które odbiło się na jego jakości i odpowiednie zredagowanie tekstu zespół otrzymał nagrody pieniężne. Na użytek państw zachodnich przygotowano także angielskie i francuskie tłumaczenie. Trafiający do polskiego czytelnika przekaz, czy to we Lwowie i Wilnie, czy to w Warszawie i Krakowie, powielał narrację sowieckiej propagandy.
PAP: Jak na wieść o procesie reagowali Polacy?
Prof. Grzegorz Hryciuk: Proces wzbudzał ogromne emocje. Miał on zastraszyć, stłamsić społeczeństwo, zmusić je do uległości wobec Sowietów i tak się też stało. Ludzie zastanawiali się, dlaczego proces nie odbywa się w Polsce, spekulowano, jak zareagują zachodni alianci. NKWD śledziło nastroje społeczne, odnotowując na Kresach Wschodnich „wzrost autorytetu władzy radzieckiej”. We Lwowie „Czerwony Sztandar” z relacją z procesu był rozchwytywany, płacono za niego nawet 50 rubli, wielokrotność oficjalnej ceny. Proces przyspieszył wyjazd polskiej ludności ze Lwowa i wschodnich terenów.
PAP: Czy zachodni alianci zdobyli się na protest?
Prof. Grzegorz Hryciuk: Proces był niewygodny dla nich, zwłaszcza dla Wielkiej Brytanii. Sowieci nie stronili od antyalianckich akcentów. Podkreślano, że gen. Okulicki działał przeciw Sowietom za cichym przyzwoleniem Londynu.
Sowieci przez kilka tygodni ukrywali aresztowanie Okulickiego i innych polskich przywódców przed Anglosasami. O fakcie aresztowania „szesnastu” alianci dowiedzieli się dopiero w maju 1945 roku podczas konferencji założycielskiej ONZ w San Francisco. Zarówno Londyn jak Waszyngton próbowały wpłynąć na Stalina, by ten uwolnił aresztowanych, a przynajmniej zapewnił im sprawiedliwy proces i łagodny wyrok. Harry Hopkins, doradca prezydenta Trumana, miał otrzymać takie zapewnienie, co uspokoiło sumienie aliantów.
Dodajmy, że w tym czasie sowieckie sądy orzekały karę śmierci połączoną z publicznymi egzekucjami np. wobec Polaków podejrzanych o walkę zbrojną przeciwko NKWD, więc wyroki z moskiewskiego procesu nie wydawały się przesadnie wysokie. Brytyjscy dyplomaci obecni na sali sądowej sporządzili bardzo szczegółowy raport z procesu. Sprawa wróciła w okresie „zimnej wojny” w 1955 roku, gdy rządy USA i Wielkiej Brytanii złożyły notę domagającą się wyjaśnienia losów gen. Okulickiego i delegata Rządu na Kraj Jana Stanisława Jankowskiego. Wiadomość o ich śmierci, drogą okrężną, za pośrednictwem radzieckiego Czerwonego Krzyża i Półksiężyca, przyszła dopiero rok później.
Prof. Hryciuk: Historycy rosyjscy zaangażowani w realizację polityki historycznej Kremla niechętnie podejmują bądź starannie unikają tematów, które mogłyby rzucać cień na „bohaterską i niezwyciężoną Armię Czerwoną”, a nawet na „dzielnych czekistów”. Niektórzy reagują alergicznie lub nerwowo na trudne tematy historyczne jak np. "Proces Szesnastu", traktują to jako zamach na świętość, jaką jest zwycięstwo w 1945 r.
PAP: W jaki sposób sowiecka propaganda przedstawiała AK?
Prof. Grzegorz Hryciuk: Wizerunek Armii Krajowej jako polskiej organizacji zbrojnej i niepodległościowej był jednoznacznie negatywny. Zdarzały się nawet zarzuty o kolaborację z Niemcami, ale głównie akcentowano wrogi stosunek do ZSRS, do komunizmu. W dużym uproszczeniu była to narracja „jeśli jesteś wrogo nastawiony do ZSRS, to znaczy, że sprzyjasz Hitlerowi i faszystom”.
PAP: Jaka dziś rosyjscy historycy oceniają AK i Polskie Państwo Podziemne?
Prof. Grzegorz Hryciuk: Mimo upływu 70 lat w większości wypowiedzi Rosjan nadal dominują negatywne oceny AK. Dialog polsko-rosyjski w kwestiach historii najnowszej jest znów utrudniony, stał się mimo polskich wysiłków monologiem każdej ze stron. Ogranicza się dostęp do archiwów, i to również do tych, które były otwarte w latach 90. Udostępnia się niekiedy jedynie wyselekcjonowane materiały historyczne lub tylko ich fragmenty.
Historycy rosyjscy zaangażowani w realizację polityki historycznej Kremla niechętnie podejmują bądź starannie unikają tematów, które mogłyby rzucać cień na „bohaterską i niezwyciężoną Armię Czerwoną”, a nawet na „dzielnych czekistów”. Niektórzy reagują alergicznie lub nerwowo na trudne tematy historyczne jak np. "Proces Szesnastu", traktują to jako zamach na świętość, jaką jest zwycięstwo w 1945 roku, uważają za próbę fałszowania dziejów, od niedawna zresztą zagrożoną w prawie rosyjskim sankcjami karnymi.
Rozmawiał Maciej Replewicz
(PAP)
rep/ ls/