Musimy mieć świadomość i stale to podkreślać, że dla rozwoju uniwersytetu nauka i dydaktyka są jednakowo ważne – mówi prof. Jolanta Choińska-Mika, prorektor ds. studentów i jakości kształcenia UW. 200 lat temu car Aleksander I podpisał dyplom fundacyjny Szkoły Głównej, noszącej od 1817 r. nazwę Uniwersytetu Królewskiego Warszawskiego.
PAP: Co zdecydowało o tym, że Warszawa otrzymała swój uniwersytet dopiero dwieście lat temu?
Prof. Jolanta Choińska-Mika: Dopiero wówczas zaistniały ku temu odpowiednie warunki. W I Rzeczypospolitej Warszawa nie miała tak silnej pozycji jak Kraków i Wilno, które były znaczącymi i wystarczającymi na potrzeby naszego kraju ośrodkami uniwersyteckimi. Wielu zainteresowanych nauką podróżowało do zagranicznych ośrodków uniwersyteckich. Poza tym Warszawa dopiero za czasów stanisławowskich zaczęła być postrzegana jako miasto stołeczne, centrum życia politycznego i społeczno-kulturalnego. Wcześniej Warszawa to przede wszystkim siedziba króla i miejsce zbierania się sejmów.
W epoce stanisławowskiej podejmować zaczęto ważne inicjatywy edukacyjne, lokując je w Warszawie. Znajdujemy się w Pałacu Kazimierzowskim, który od 1765 r. był siedzibą Szkoły Rycerskiej. Kształciła ona kadry dowódcze dla polskiej armii, przykładając wielką wagę do formowania postaw patriotyczno-obywatelskich kadetów.
W 1816 r., a więc w rok po utworzeniu Królestwa Polskiego, w czasie krótkiego okresu liberalizacji polityki rosyjskiej wobec Polaków, car Aleksander I powołał do życia Królewski Uniwersytet Warszawski. Inicjatorami tego przedsięwzięcia byli Stanisław Kostka Potocki i Stanisław Staszic. Z powstaniem Uniwersytetu, podobnie jak i z powstaniem samego Królestwa Polskiego wiązano duże nadzieje. Uniwersytet miał być ośrodkiem budowania elit. Dziś już znacznie rzadziej myślimy, że jest to jedno z zadań uczelni.
PAP: Jaką uczelnią był powołany w 1816 roku Uniwersytet Warszawski? Czy był uczelnią nowoczesną?
Prof. Jolanta Choińska-Mika: Był przede wszystkim uczelnię niedużą, dostosowaną do potrzeb Królestwa Polskiego. Miał pięć wydziałów. Najważniejsze wówczas było to, że został powołany i stał się ośrodkiem rozwoju nauki i przygotowania elit. Z pewnością nie miał jednak zaplecza pozwalającego dorównać innym uniwersytetom europejskim o długim rodowodzie. Pamiętajmy również, że jego żywot był bardzo krótki, zaledwie kilkunastoletni. Na Uniwersytet Warszawski należy więc patrzeć przez pryzmat warunków w jakich przyszło mu działać.
PAP: Czy idea głosząca, że badania naukowe i praca dydaktyczna są równorzędnymi zadaniami uniwersytetu jest nadal aktualna? Jak pogodzić te dwa działania uczelni?
Prof. Jolanta Choińska-Mika: Łączenie tych dwóch zadań uczelni jest celem, do którego należy dążyć. W misji Uniwersytetu Warszawskiego zapisana jest jedność nauki i nauczania, co ma podkreślać, że nasza społeczność akademicka przywiązuje jednakową wagę do badań i dydaktyki. I choć w praktyce niekiedy mamy trudności z pogodzeniem tych dwóch sfer, to wydaje mi się, że generalnie wywiązujemy się z tego zadania dość dobrze. Trzeba też pamiętać, że istnieje długa tradycja oceniania ośrodków uniwersyteckich jedynie przez pryzmat osiągnięć badawczych. To na nie zwracano największą uwagę. Dziś staramy się dowartościować sferę dydaktyki.
Efekty badań naukowych winny być szybko upowszechniane wśród studentów, uwzględniane w uniwersyteckim kształceniu. Nie wszyscy jednak badacze tak postrzegają swoją rolę.
Nie wyobrażam sobie, aby uniwersytet o takich ambicjach jak Warszawski miał „dwie prędkości”, to znaczy rozwijał naukę, ale zapominał o jej przenikaniu do dydaktyki. Musimy mieć świadomość i stale to podkreślać, ze dla rozwoju uniwersytetu nauka i dydaktyka są jednakowo ważne. Kształcenie zaś winno się opierać na solidnych merytorycznych podstawach, uwzględniać najnowszy stan badań.
Musimy mieć świadomość i stale to podkreślać, ze dla rozwoju uniwersytetu nauka i dydaktyka są jednakowo ważne. Kształcenie zaś winno się opierać na solidnych merytorycznych podstawach, uwzględniać najnowszy stan badań.
PAP: O „dwóch prędkościach” mówi się często podkreślając różnicę pomiędzy wydatkami na humanistykę i nauki ścisłe. Czy w kontekście dwusetlecia UW, można stwierdzić, że tej uczelni również dotyczy ten problem i czy należy dążyć do wyrównania wydatków na obie sfery nauki?
Prof. Jolanta Choińska-Mika: Należy zacząć od tego jak rola humanistyki jest postrzegana w dyskusji publicznej. Z jednej strony przywiązuje się wielką wagę do postawy humanistycznej i związanego z nią kodu kulturowego. Z drugiej strony ciągle podkreśla się potrzeby rynkowe i ekonomiczne kraju. Mówiąc o tych ostatnich niepotrzebnie „stawiamy do kąta” całą humanistykę. Tymczasem badania losów absolwentów UW wskazują, że nasi humaniści całkiem nieźle radzą sobie na rynku pracy, ponieważ dysponują umiejętnościami pozwalającymi im na plastyczne dostosowywanie się do różnych ról. Zwłaszcza ci, którzy nie czekają na znalezienie pracy co do joty zgodnej z ich wykształceniem, ale patrzą szerzej i chcą zdobywać różne doświadczenia.
Powinniśmy zatem zadbać lepiej o promocję humanistyki. Pokazywać opinii publicznej, to co już od dawna robią prestiżowe światowe uczelnie. Tamtejsi politycy też już rozumieją, że niemożliwy jest rozwój społeczeństw bez rozwoju humanistyki.
Wydaje mi się, że jedną z barier rozwoju humanistyki było do tej pory nieco zbyt małe jej umiędzynarodowienie. Niepotrzebnie zakładano, że w większości wypadków dziedziny humanistyczne są specyficznie polskie i niemożliwe do funkcjonowania w międzynarodowym obiegu naukowym. A przecież humaniści w różnych krajach stawiają podobne pytania badawcze. To tworzyć może platformę porozumienia i oś dyskursu. Warto też zastanowić się, jak można wesprzeć osoby inicjujące międzynarodowe projekty badawcze w różnych obszarach humanistyki, a także, co można zrobić więcej dla pozyskiwania europejskich grantów naukowych dla badań humanistycznych.
Humanistyka na naszym uniwersytecie może czuć się nie tyle zaniedbana, ale raczej nieoprzyrządowana w takim stopniu jak nauki ścisłe. Wystarczy odwiedzić kampus Ochota i Centrum Nowych Technologii UW, żeby uświadomić sobie, jak wielkie środki zostały zainwestowane w rozwój nauk eksperymentalnych i ścisłych. Kierunki humanistyczne mają słabszą infrastrukturę, ale i to zaczyna się zmieniać, czego przykładem jest Gmach Neofilologii na Powiślu i nowa biblioteka Instytutu Historycznego.
PAP: Wynika z tego, że wspomniana już misja kształtowania elit przez uniwersytet powinna być równie istotna co dwieście lat temu...
Prof. Jolanta Choińska-Mika: W mojej opinii jest to niezwykle ważny element misji uczelni. Sądzę jednak, że w publicznej dyskusji mówi się o tym zbyt mało. Warto jednak podkreślić, że nie chodzi tu tylko o elitę władzy, ale różne rodzaje elit środowiskowych.
Przypominanie o tej części misji Uniwersytetu Warszawskiego zlikwiduje być może pojawiającą się niekiedy pokusę, by w czasie kryzysu demograficznego obniżyć kryteria rekrutacyjne. Nasza odpowiedzialność za kształtowanie elit wymaga byśmy podwyższali progi, które trzeba pokonać, aby stać się studentem UW.
PAP: Czyli należy dążyć do ograniczenia liczby studentów?
Prof. Jolanta Choińska-Mika: Być może również, ale przede wszystkim zadbać, aby trafiali do nas najlepsi maturzyści i aby rozumieli, że jest to uczelnia, w której rozwiną swoje pasje i otrzymają wykształcenie na bardzo wysokim poziomie.
Jakość kształcenia jest więc kluczowa. Dlatego uniwersytet musi się ciągle zmieniać. Ulepszać swoje programy, unowocześniać metody pracy ze studentami. Dobre zajęcia to te, na których jest merytoryczna dyskusja, rozważanie problemów, wspólne projekty. Chcemy odejść od zajęć, które nie wymagają od studenta zaangażowania.
PAP: Jakość wykształcenia jest kluczem do utrzymania prestiżu UW?
Prof. Jolanta Choińska-Mika: Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Kandydaci na nasze studia mają wiele możliwości wyboru – mogą studiować w Polsce i innych krajach. Konkurujemy więc nie tylko z Uniwersytetem Jagiellońskim, ale również uczelniami zagranicznymi.
Jakość kształcenia jest więc kluczowa. Dlatego uniwersytet musi się ciągle zmieniać. Ulepszać swoje programy, unowocześniać metody pracy ze studentami. Dobre zajęcia to te, na których jest merytoryczna dyskusja, rozważanie problemów, wspólne projekty. Chcemy odejść od zajęć, które nie wymagają od studenta zaangażowania. Uniwersytet musi być miejscem, które rozbudza, a nie daje kwantum wiedzy raz na zawsze. Dostęp do informacji jest dziś ogromny, ale my musimy uczyć jej hierarchizowania, krytycznego oceniania, budowania z nich własnej wiedzy.
Jakość kształcenia osiąga się dzięki wprowadzaniu do programów zajęć aktualnych wyników badań. Stan przekazywanej wiedzy musi być jak najnowszy. Prowadzący musi być przede wszystkim kimś kto inspiruje. Do tego konieczna jest praca w małych grupach i dostęp do doskonałej infrastruktury, rozumianej nie tylko jako laboratoria, ale również bazy danych czy archiwa i biblioteki.
Gdy powstawał Królewski Uniwersytet Warszawski i długo potem profesor był postrzegany jako jedyne źródło wiedzy. Dziś tak nie jest, co sprawia, że rola uniwersytetu musi być inna. Dlatego tak ważne jest krytyczne myślenie, konieczne do życia we współczesnym świecie.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ mjs/ ls/