Społeczeństwo francuskie prezentowało zróżnicowane postawy względem Żydów podczas II wojny światowej – mówi PAP prof. Andrzej Żbikowski z Żydowskiego Instytutu Historycznego. 16 lipca mija 75 rocznica obławy Vel d’Hiv, największej masowej łapanki Żydów w Francji podczas II wojny światowej.
PAP: Jaką mniejszość narodową we Francji stanowili Żydzi?
Prof. Andrzej Żbikowski: Mniejszość żydowska we Francji liczyła ok. pół miliona. Dzieliła się na tzw. starych żydów francuskich, których było ok. 300 tysięcy. Drugą część stanowiła ostatnia fala uciekinierów z Niemiec po 1933 r. i ci, którzy pojawili się we Francji już po wybuchu II wojny światowej. Byli to najczęściej bezpaństwowcy, którzy mieli tzw. paszport nansenowski. Jeśli wyjeżdżali z Niemiec potajemnie, to jeszcze z paszportem niemieckim, a jeśli oficjalnie – musieli zrzec się obywatelstwa. Jedynie najzamożniejsi wyjechali do Palestyny po uiszczeniu ustalonej przez Anglików kwoty. Gdy Niemcy zaczęli okupować Francję w 1940 r., część Żydów próbowała przedostać się na teren rządu Vichy, gdzie co prawda obowiązywało ustawodawstwo niemieckie, ale Żydzi nie musieli obawiać się tam represji. Stamtąd mieli możliwość dalszej ucieczki poza granice Francji.
PAP: 16 i 17 lipca 1942 roku miała miejsce masowa łapanka Żydów, która przeszła do historii pod nazwą Obławy Vel d’Hiv. Francuscy policjanci i żandarmi spędzili Żydów na nieistniejący już welodrom zimowy w pobliżu wieży Eiffla, by potem rozesłać ich do obozów zagłady. W jakich okolicznościach podjęto tę decyzję?
Prof. Andrzej Żbikowski: Paryż wówczas prawnie podlegał rządowi francuskiemu Vichy, ale był to terem okupowany, znajdowały się tam delegatury SS. Żydzi, którzy nie mieli obywatelstwa francuskiego, mieli zostać deportowani na wschód. Było to aż ponad 13 tys. osób, gdyż Francja niechętnie naturalizowała obcych Żydów z Europy wschodniej czy południowej, choć Żydzi napływali tam już w 1918 r. po zakończeniu I wojny światowej. Obławę zleciło Gestapo, ale została przeprowadzona przez francuską policję.
Policja francuska wydała zarządzenie, na mocy którego wszyscy Żydzi, którzy mieli podlegać deportacji, musieli się zgłosić. W ujawnianiu „pomagali” im też sąsiedzi. Poza tym Żydzi byli zarejestrowani w księgach meldunkowych, z których policja francuska brała informację na temat ich miejsc zamieszkania.
Żydów zaprowadzono na Welodrom – zamknięty tor kolarski. Tam spędzili kilka dni w oczekiwaniu na pociągi. Pociągi nie odjeżdżały bezpośrednio do Auschwitz, tylko do obozu przejściowego w Drancy w podparyskiej dzielnicy robotniczej, nadzorowanego przez francuską policję i Gestapo. Obóz ten w niczym nie przypominał obozów koncentracyjnych na terenach polskich, były to zwykłe bloki, kamienice, w których Żydzi mieszkali przez pewien czas. Stamtąd kierowano Żydów głównie do Auschwitz. Większość z nich zagazowano.
Zagrożenie nie minęło po zakończeniu obławy w 1942 r., rozporządzenie o konieczności rejestracji i deportacji na wschód Żydów z terenów francuskich obowiązywało nadal, policja w dalszym ciągu ich poszukiwała.
PAP: Czym działania na rzecz Zagłady Żydów w Europie różniły się od tych przeprowadzanych na terenach polskich?
Prof. Andrzej Żbikowski: Różnice są też przede wszystkim w skali. Poza tym w tych krajach okupacja nie była tak brutalna, jak w Polsce. We Francji opierała się na pewnych zasadach, współpracy kolaboracji. Jeśli Francuzi nie zamierzali przekraczać reguł wojennych, tylko wykonywać zlecone obowiązki, wówczas Niemcy nie stosowali takiego terroru.
W przeciwieństwie do Polski, w której Żydów wywożono do obozów zagłady wprost z gmin żydowskich czy ulicznych łapanek, każdy z okupowanych państw Europy zachodniej miał swój tzw. obóz przejściowy. Tak jak Drancy we Francji, pod Amsterdamem istniał obóz przejściowy Westerbork, w Belgii zaś Mechelen. Były jakieś szanse, aby stamtąd jeszcze uciec lub żeby się wykupić, ale nie zdarzało się to często.
Do jednego z takich obozów w Vittel we Francji trafiły transporty Żydów polskich z Hotelu Polskiego przy ul. Długiej 29 w Warszawie, po upadku powstania w getcie warszawskim. Wówczas Niemcy ogłosili nieoficjalnie, że ukrywający się Żydzi, jeśli mają wizy południowoamerykańskie, mogą starać się o wyjazd do Ameryki. Żydowskie organizacje sprowadzały niewypełnione paszporty z wizami do Ameryki Płd., m.in. Gwatemali, Wenezueli czy Boliwii. Chętnych było ok. 2,5 tys. Pierwszy transport, który zabrał rodziny organizatorów tej akcji, wyjechał do Vittel, by czekać na statek do Ameryki. W ten sposób ocalało blisko 170 osób. Pozostali Żydzi z akcji Hotelu Polskiego zostali zgładzeni.
PAP: Jaki był stosunek Francuzów do prześladowania Żydów?
Prof. Andrzej Żbikowski: Francuskie społeczeństwo było bardzo zróżnicowane. Teorie nazistowskie i antysemityzm były we Francji dość popularne, również wśród inteligencji. Powstał legion francuski SS, który mocno zaangażował się w działania zbrojne na froncie wschodnim. Poza tym w konspiracji działała spora lewicowa konspiracja, w podziemiu politycznym liczniejsza niż narodowa. Ta lewicowa, francusko-żydowska konspiracja, była bardzo zaangażowana w ratowanie żydowskich dzieci. Udało się uratować ich ok. 80 tysięcy. Była to bardzo znacząca akcja.
Jeśli zaś chodzi o kwestię, dlaczego z Francji jest tak mało Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, to nie wynika to z tego, że ta pomoc była aż tak znikoma, tylko dlatego, że od czasów de Gaulle’a władze Francji nie dbały o tego typu odznaczenia, bo de Gaulle uważał, że oczywistym obowiązkiem obywateli francuskich było udzielenie Żydom pomocy. Dziś Francuzi próbują to naprawić i szukają potomków Sprawiedliwych, którzy ukrywali Żydów, toteż powoli ta liczba wzrasta.
PAP: Czy po wojnie Francja wzięła na siebie odpowiedzialność za obławę z lipca 1942 roku?
Prof. Andrzej Żbikowski: Tak, choć dosyć późno, bo w latach 60. Choć to czarna karta w historii kraju, jest to wydarzenie obecne w świadomości Francuzów. W 1994 roku w paryskiej dzielnicy Marais stanął pomnik upamiętniający ofiar obławy. Od 2005 roku istnieje też w Paryżu Shoah Memoriał – sponsorowana przez państwo instytucja, które gromadzi zbiory i prowadzi badania dotyczące losów francuskich Żydów.
Rozmawiała Aleksandra Beczek (PAP)
aleb/ ls/