Niektóre z komentarzy opublikowanych we wtorek w rosyjskich mediach z okazji 50. rocznicy interwencji wojskowej w Czechosłowacji niewiele odbiegają od stereotypów dawnej radzieckiej propagandy na temat Praskiej Wiosny i okoliczności jej stłumienia.
"Czy był to błąd Moskwy?" - tak zatytułowała swój komentarz państwowa agencja RIA Nowosti. Odpowiedź na to pytanie rozpoczęła od własnego zwięzłego przedstawienia faktów: "21 sierpnia 1968 roku wojska państw Układu Warszawskiego (udział Bułgarów, Węgrów i Polaków był raczej symboliczny, były to głównie jednostki wojskowe radzieckie) bez pytania weszły na terytorium CSRS i zakończyły pieriestrojkę (w oficjalnej terminologii +udzieliły bratniej pomocy narodowi czechosłowackiemu+). (...) Armia czechosłowacka nie stawiła oporu, były żywiołowe protesty przeciwko interwencji, ale minimalne. Po kilku dniach nieuniknionego bałaganu, kiedy to ani władze czechosłowackie, ani siły udzielające bratniej pomocy niczego (poza bankami, pocztą, telegrafem itp.) nie kontrolowały, nastąpiło uspokojenie. Wywiezione do Moskwy czechosłowackie kierownictwo podpisało kapitulację i zrezygnowało z nierealnych marzeń".
Oceniła następnie, że motywem, jakim ówcześni kremlowscy liderzy kierowali się w swej decyzji o inwazji, była ostrożność. "Nie dożyli oni do roku 1989 i do lat następnych, ale my dożyliśmy i mogliśmy widzieć na przykładzie republik bałtyckich, a teraz - w dużo gorszej wersji - jeszcze na przykładzie Ukrainy, że wszystko rozpoczyna się bardzo łagodnie, a potem - broń nas Boże od tego. Sami przywódcy Praskiej Wiosny, tacy jak Dubczek, Czernik, Mlynarz, byli ludźmi całkowicie umiarkowanymi, szczerymi zwolennikami pieriestrojki, ale pytanie jest takie, czy długo by się utrzymali. Zważywszy zwłaszcza, że radykalizm zaczął się ujawniać w Pradze w 1968 roku jeszcze przed 21 sierpnia. Sowietofobia zaczęła się szybko przekształcać w rusofobię - i to zanim pojawiły się czołgi".
"Jeśli radzieccy przywódcy z 1968 roku zakładali, że wydarzenia puszczone na żywioł zakończą się czymś w tym rodzaju, to nie możemy odmówić im specyficznej przezorności" - konkluduje RIA Nowosti.
Jeszcze dalej poszedł w swym komentarzu na łamach dziennika "Izwiestija" politolog Aleksandr Biedrussow. "Po takie skrajne środki kierownictwo bloku radzieckiego sięgnęło nie na mocy własnej woluntarystycznej decyzji, ale w odpowiedzi na prośbę samej Czechosłowacji, otwarcie wyrażonej przez Aleksandra Dubczeka w rozmowie telefonicznej z Leonidem Breżniewem 16 sierpnia. Zasadniczy dla zrozumienia sytuacji fakt: także w Pradze rozumiano, że sytuacja z nie całkiem pokojowymi protestami zaszła zbyt daleko i wymaga interwencji z zewnątrz" - napisał.
Wyraził również opinię, że "sądząc po jej wszystkich zasadniczych cechach, +praska wiosna+ była pierwszą +kolorową rewolucją+ - niezwykle skutecznym instrumentem amerykańskiej +miękkiej siły+, który nadal niemal niezawodnie służy celom ekspansjonistycznej polityki USA". (PAP)
dmi/ mc/