W Komorowie pod Łuktą (woj. warmińsko-mazurskie) rozpoczęła się w środę ekshumacja szczątków z anonimowej mogiły, w której mogą spoczywać niemieccy cywile, zmarli lub zabici w trakcie ewakuacji z Prus Wschodnich w 1945 roku.
Ekshumację pod Łuktą prowadzi fundacja "Pamięć", opiekująca się miejscami pochówku niemieckich ofiar wojen na terenie Polski. Nadzorujący te prace Maciej Milak powiedział PAP, że nie sposób jeszcze ocenić, na jakim obszarze znajdują się w ziemi ludzkie szczątki ani ile osób tam pochowano. Nie wiadomo też, czy była to jedna zbiorowa mogiła, czy osobne groby.
"Na razie natrafiliśmy na kości kilku osób, w tym kilkunastoletnich dzieci. Nie wykluczamy, że mogły zostać przemieszane w wyniku późniejszych prac ziemnych" - wyjaśnił Milak.
Jego zdaniem pochówki były bardzo płytkie, co sugeruje, że dokonano ich gdy ziemia była zmarznięta, być może między styczniem a marcem 1945 roku. Mogli tam zostać pochowani cywilni mieszkańcy dawnych Prus Wschodnich, zmarli lub zabici po wkroczeniu Armii Czerwonej.
Na anonimową mogiłę natrafiono pod koniec ub. roku przy budowie farmy hodowli ryb. Na zlecenie prokuratury wydobyto i zbadano wówczas trzy czaszki - dziecka, kobiety i mężczyzny. Lekarz sądowy stwierdził, że zmarli co najmniej 50 lat temu, a na kościach nie ma śladów urazów mechanicznych.
Według historyków podczas wschodniopruskiej ofensywy Armii Czerwonej zginęły lub zmarły tysiące osób cywilnych. W większości byli to Niemcy i tzw. autochtoni - Warmiacy i Mazurzy, ale również przymusowi robotnicy z krajów okupowanych, głównie z Polski.
Hitlerowskie władze Prus Wschodnich zezwoliły na ewakuację dopiero po przełamaniu linii obrony, gdy wiele szlaków komunikacyjnych było już odciętych. Ucieczka odbywała się w panice przy 20-stopniowym mrozie i zamieciach śnieżnych. Ludzie umierali w drodze z wycieńczenia, zimna i chorób zakaźnych. Walkom towarzyszyły liczne akty okrucieństwa ze strony żołnierzy radzieckich - masowe zabójstwa, rabunki i gwałty. (PAP)
mbo/ ls/