Należy stworzyć zasady prawa międzynarodowego, które uregulują kwestie dziedziczenia po zmarłych, m.in. pomiędzy Polakami a Żydami - powiedział PAP dr Adam Sandauer. Jak dodał, rekompensaty dla poszkodowanych za utracone mienie mogłyby być finansowane z międzynarodowych funduszy gwarancyjnych.
Dr Adam Sandauer, społecznik żydowskiego pochodzenia, odniósł się do kwestii ewentualnych odszkodowań za majątek żydowski, który po II wojnie przeszedł w Polsce na rzecz Skarbu Państwa. Jak przypomniał, zgodnie z obowiązującym prawem Skarb Państwa dziedziczy majątek obywateli, jeśli nie pozostawili oni spadkobierców.
"Takie prawo obowiązuje do teraz. Należy jednak pamiętać, że Polska, która obecnie jest państwem jednonarodowym, była kiedyś państwem wielonarodowym. Po wojnie stała się spadkobiercą majątku po wymordowanych Żydach (...) Problem ten zogniskował się w przypadku relacji polsko-żydowskich. Obowiązujące prawo nie przewidziało sytuacji, gdy Polska nie reprezentuje już ani narodu ani mniejszości żydowskiej" - mówił.
"Mimo, że ten problem jest największy tam, gdzie chodzi o relacje polsko-żydowskie, to on musi być rozwiązywany globalnie. Analogiczny problem to dobra pozostawione na wschodzie przez Polaków, choćby tych, którzy zginęli w rzezi wołyńskiej. Nie powinno wymagać się tylko rozwiązań tam, gdzie pojawia się gorący temat" - ocenił Sandauer.
Jego zdaniem "pamiętać należy, że Europa XIX I XX w. składała się z państw wielonarodowych, które dziedziczyły po swoich obywatelach".
"Natychmiast pojawiają się pytania o majątek Serbów i Chorwatów czy Węgrów i Włochów, po których dziedziczyło cesarstwo austro-węgierskie. Kształt obecnej Europy to po pierwsze koniec I wojny światowej i dalej wynik traktatu w Jałcie. Jeśli mamy zmienić relacje praw własności we współczesnej Europie, obecnie państw jednonarodowych, to należałoby stworzyć globalne zasady, które te sprawy uregulują. Myślę, że konieczne są negocjacje i można by myśleć o międzynarodowych funduszach na rekompensaty za to, co miało miejsce wiele lat temu, a presja polityczna i medialne naciski nie są chyba właściwym rozwiązaniem. Oczywiście – należy te problemy załatwić, ale musi być to robione sposób cywilizowany" - zaznaczył.
Senat poparł w ubiegłym tygodniu nowelizację ustawy o IPN wprowadzającą m.in. przepisy, zgodnie z którymi każdy kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Ustawa trafiła teraz do prezydenta.
Wobec ustawy krytyczne stanowisko zajęły władze Izraela, m.in. premier Benjamin Netanjahu i członkowie Knesetu, a także amerykański Departament Stanu, zarzucając stronie polskiej chęć zablokowania niezależnych badań historycznych w sprawie Holokaustu.
Odnosząc się do tych kwestii dr Sandauer podkreślił, że ustawa "nie zakazuje ani badań historycznych, ani mówienia prawdy, natomiast zakazuje pomówień". "Tam gdzie zostało coś udowodnione, nie będzie to karalne. (...) Oczywiście, że w czasie wojny miały miejsce wypadki kolaboracji, wydawania Żydów; byli szmalcownicy, nikt temu nie przeczy, jednak nie było żadnych +polskich obozów koncentracyjnych+. Państwo polskie w czasie II wojny światowej było podbite, a rząd londyński – jedyna legalna wówczas władza – na szmalcowników wydawał wyroki śmierci i wykonywał je. Niestety nastąpiło to dość późno, tych wyroków było za mało, natomiast trudno mieć pretensje o to, że polski wymiar sprawiedliwości nie działał za czasów okupacji w Polsce. Nie działał, bo kraj był podbity. Pretensje o to, że promowano działania łajdaków i zbrodniarzy, należy mieć do okupanta, który to robił, a nie do państwa polskiego, które nie mogło sprawować władzy" - zaznaczył Sandauer.
"Ponad 6 tys. Polaków ma tytuł Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata, do otrzymania którego niezbędne jest świadectwo osoby, która przeżyła, a wielu Żydów nie przeżyło. Tych świadectw pomocy mogłoby być więc więcej. Mówienie o udziale Polaków w zbrodniach jest prawdą, bo byli szmalcownicy, natomiast byli potępiani, a kryminaliści i zbrodniarze są w każdym narodzie. Naszą wspólną tradycją jest walka ze szmalcownikami, a nie wspieranie ich. Nie było polskich władz kolaboracyjnych ani organizowanych przez te władze transportów Żydów do Oświęcimia, a inne kraje wysyłały takie transporty, o czym się dziś zapomina" - podkreślił.(PAP)
autor: Marek Sławiński
masl/ itm/ agz/