Sąd Najwyższy utrzymał w piątek umorzenie z powodu przedawnienia karalności procesu dawnego oficera śledczego UB Tadeusza K., oskarżonego przez IPN o czterodobowe przesłuchanie w 1950 r. więźnia non stop.
SN oddalił kasację szefa pionu śledczego IPN, który twierdził, że przedawnienie jest bezzasadne, gdyż K. popełnił nieprzedawniającą się zbrodnię przeciw ludzkości. SN uznał, że w sprawie nie ma głównego znamienia takiej zbrodni - przynależności ofiary do zwalczanej przez państwo grupy politycznej, gdyż więzień był aktywnym działaczem PZPR, a nie konspiratorem.
W 2010 r. IPN oskarżył K., że jako oficer śledczy Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego we Wrocławiu znęcał się fizycznie i psychicznie nad pozbawionym wolności Antonim N. Wspólnie z innymi poddał go tzw. konwejerowi - trwającemu cztery doby ciągłemu przesłuchaniu w celu uzyskania od N. oczekiwanych wyjaśnień.
W 2012 r. Sąd Rejonowy w Radomiu skazał za to K. na rok więzienia w zawieszeniu, uznając jego czyn za nieprzedawniającą się zbrodnię przeciw ludzkości.
IPN nie apelował. Uwzględniając apelację obrony, Sąd Okręgowy w Radomiu uznał w 2013 r., że nie można zakwalifikować czynu K. jako zbrodni przeciw ludzkości, wobec czego umorzył sprawę z powodu przedawnienia.
SN oddalił kasację szefa pionu śledczego IPN, który twierdził, że przedawnienie jest bezzasadne, gdyż K. popełnił nieprzedawniającą się zbrodnię przeciw ludzkości. SN uznał, że w sprawie nie ma głównego znamienia takiej zbrodni - przynależności ofiary do zwalczanej przez państwo grupy politycznej, gdyż więzień był aktywnym działaczem PZPR, a nie konspiratorem.
Według SO, I instancja nie umotywowała przekonująco, by była to taka zbrodnia. SO ocenił, że skoro był to czyn tylko wobec jednej osoby, to nie można uznać by K. brał świadomie udział w prześladowaniach politycznych na wielką skalę. SO podkreślił, że fakt, iż więzień zasnął w obecności K., świadczy o względach okazanych przezeń osobie przesłuchiwanej.
W kasacji szef pionu śledczego wniósł o uchylenie umorzenia i zwrot sprawy do rozpatrzenia w sądzie I instancji. Według IPN czyn wobec jednej osoby nie wyklucza kwalifikowania go jako zbrodni przeciw ludzkości. "Pozbawianie więźnia snu to poważne prześladowanie i świadomy udział sprawcy w stosowaniu represji przez państwo z powodów politycznych" - mówił w SN prok. IPN Tomasz Kamiński.
Obrona K. (nieobecnego w SN) wnosiła o utrzymanie umorzenia. "Brak jest jednoznacznych dowodów, by oskarżony akceptował system" - przekonywała mec. Katarzyna Gędek-Tyrcz. Dodała, że K. wkrótce po zdarzeniu odszedł z UB i zaczął prowadzić sklep myśliwski.
Trzech sędziów SN uznało, że nie można uznać czynu zarzucanego K. za zbrodnię przeciw ludzkości, bo brak jest podstawowego jej znamienia, jakim jest przynależność ofiary do zwalczanej przez państwo grupy politycznej.
Jak uzasadniał sędzia SN Zbigniew Puszkarski, N. został przypisany przez UB do sprawy podpaleń, a nie był on członkiem konspiracji niepodległościowej. Sędzia dodał, że w brutalnym śledztwie UB wymusiło na nim przyznanie się do winy.
"To był szczyt terroru stalinowskiego, gdy UB jest wszechwładne" - oświadczył sędzia. Według niego ta sprawa to "przejaw rozpasania UB, które mogło aresztować każdego pod bzdurnymi zarzutami". Dodał, że N. został ostatecznie skazany na pół roku więzienia za nielegalne posiadanie broni.
Puszkarski mówił, że w opisie czynu K. z aktu oskarżenia nie było stwierdzenia, iż motywem jego działań była przynależność N. do określonej, zwalczanej przez państwo grupy politycznej; nie było też tam określenia czynu jako zbrodni przeciw ludzkości. Sędzia dodał, że opis czynu mógł też pasować do "pospolitego złodziejaszka".
Zarazem SN powtórzył, że zbrodnię przeciw ludzkości można popełnić już tylko wobec jednej osoby. Puszkarski podkreślił też, że konwejer jest "poważnym prześladowaniem", a SO nie ma racji, gdy pisze, iż "nie było to szczególnie dolegliwe".
Postanowienie SN jest ostateczne.(PAP)
sta/ malk/