16 maja mija setna rocznica bitwy pod Konarami, podczas której bohaterską postawą wykazali się żołnierze I Brygady Legionów Józefa Piłsudskiego. Ponieśli krwawe straty, a tutejsze walki odegrały dużą rolę w kształtowaniu legendy legionowej.
Legioniści znajdowali się w szeregach armii austro-węgierskiej, która podczas I wojny światowej walczyła w tych okolicach przeciw wojskom rosyjskim. Front rozciągał się wówczas od Starachowic, przez Góry Świętokrzyskie, Opatów, Klimontów - w pobliżu którego leżą Konary - po Wisłę.
Jak wyjaśniał w rozmowie z PAP historyk Marek Lis, termin „bitwa pod Konarami” ugruntowała publikacja legionisty, pisarza Juliusza Kadena-Bandrowskiego, pod takim właśnie tytułem wydana w Krakowie jeszcze w 1915 r. „To jest w naszej historycznej legendzie i tak się powinno mówić. Ale bitwa była częścią walk pod Opatowem - bitwy toczonej od połowy maja 2015 r. do drugiej połowy czerwca 2015 r.” - opisywał Lis.
Jak podkreślił, ok. pięć tysięcy legionistów stanowiło niewielką część kilkudziesięciotysięcznej armii austro-węgierskiej. „Natomiast z punku widzenia polskiego, patriotycznego, te walki były dla na najważniejsze” - zauważył historyk.
W rozkazie z 5 czerwca 1915 r. Piłsudski napisał: „Kilkudniowe nasze boje pod Konarami były dla nas dotkliwe nie tylko ze względu na mnogość strat kolejowych, lecz i dlatego, że aniśmy walczyli złączeni, ramię przy ramieniu, ani też wyniki boju nie mogły cieszyć serca żołnierskiego. Od samego początku bojów, będąc w rezerwie dywizyjnej ulegliśmy częstemu losowi rezerw - zostaliśmy rozproszeni na szerokiej przestrzeni, idąc na podparcie poszczególnych części frontu”.
Intensywne boje I Brygady rozpoczęły się 16 maja i trwały do 26 maja. Toczyły się na terenie kilku miejscowości w okolicach Konar. W ich efekcie legioniści podeszli pod Włostów – sześć kilometrów od Opatowa, który znajdował się w rękach rosyjskich - ale dowódcy austriaccy zarządzili odwrót z powrotem pod Konary. Jedne z najcięższych walk miały miejsce w lesie kozinkowskim, który kilkakrotnie przechodził w ręce walczących przeciw sobie stron. Pod koniec maja obustronne ataki ustały.
Powodem niepowodzenia legionistów pod Konarami była m.in. zbyt duża przewaga liczebna Rosjan i nienajlepsza postawa wojsk austro-węgierskich.
Legioniści toczyli jeszcze przez miesiąc walki pozycyjne, bo front, którego nie udało się przełamać w maju, stał w okolicy do 23 czerwca. „Dopiero gdy Rosjanie rozpoczęli dobrowolny odwrót z tego terenu, spowodowany przełamaniem frontu na innym odcinku, Polacy i Austriacy poszli w pościgu za wojskami carskimi pod Ożarów” - dodał Lis.
W rozkazie do żołnierzy z 5 czerwca 1915 r. Piłsudski napisał m. in.: „Kilkudniowe nasze boje pod Konarami były dla nas dotkliwe nie tylko ze względu na mnogość strat kolejowych, lecz i dlatego, że aniśmy walczyli złączeni, ramię przy ramieniu, ani też wyniki boju nie mogły cieszyć serca żołnierskiego. Od samego początku bojów, będąc w rezerwie dywizyjnej ulegliśmy częstemu losowi rezerw - zostaliśmy rozproszeni na szerokiej przestrzeni, idąc na podparcie poszczególnych części frontu”.
Piłsudski chwalił szczególnie żołnierzy III batalionu. „(...) w najcięższych moralnie warunkach zachował się po bohatersku, znacząc obficie każdy krok swój krwią własną i wroga. Rozkazem niniejszym wyrażam wszystkim oficerom i żołnierzom tego batalionu głęboką wdzięczność w imieniu całego oddziału za dowód, że w najcięższych warunkach żołnierz polski, jeśli nie może wygrać boju, to honoru swego bronić potrafi”.
Według różnych szacunków w walkach w okolicy Konar zginęło ponad 150 legionistów, a rannych zostało ponad 600.
Poległych pod samymi Konarami chowano w różnych miejscach na polu walki. „Po zakończeniu walk na tym terenie w 1915 r. i w 1916 r. przeprowadzano ekshumacje, a ciała przenoszono do większych grobów. Legioniści zostali pochowani m. in. w Bogorii, Iwaniskach – tam w większości ci którzy zmarli z ran, bo w tych miejscowościach były szpitale oraz na wojennych cmentarzach polowych, np. w Samotni, Beradzu, w lesie kozinkowskim, Olbierzowicach” - opisywał historyk.
Tuż przy lesie kozinkowskim, w Górach Pęchowskich, na wzgórzu określonym w wojskowej numeracji 282, we wrześniu 1929 r. odsłonięto pomnik, upamiętniający poległych. W uroczystości brał udział prezydent Ignacy Mościcki.
„Na początku lat 30. władze państwowe, także wojskowe doszły do wniosku, że trzeba tam utworzyć cmentarz wojenny. Ekshumacje rozpoczęły się na jesieni 1938 r. Pochowano tam legionistów poległych nie tylko w walkach pod Konarami, ale także na obszarze całej ziemi opatowskiej i sandomierskiej” - wyjaśniał Lis.
Jedną z bardziej znanych postaci, która zginęła podczas konarskich walk i spoczywa w Górach Pęchowskich, był kpt. Kazimierz „Herwin” Piątek (zmarł z ran w szpitalu polowym). Wojskowy ten jako pierwszy w sierpniu 1914 r. wjechał do Kielc, wprowadzając do miasta I Kompanię Kadrową.
Jedną z bardziej znanych postaci, która zginęła podczas konarskich walk i spoczywa w Górach Pęchowskich, był kpt. Kazimierz „Herwin” Piątek (zmarł z ran w szpitalu polowym). Wojskowy ten jako pierwszy w sierpniu 1914 r. wjechał do Kielc, wprowadzając do miasta I Kompanię Kadrową.
Długo nie było wiadomo, gdzie znajduje się grób Piątka. Niedawno historycy badając archiwa ustalili, iż został pochowany w miejscowości Samotnia, a w 1938 r. jego ciało ekshumowano na cmentarz w Górach Pęchowskich. Do takich samych wniosków niemal równocześnie doszli rozmówca PAP oraz historyk z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, prof. Urszula Oettingen.
Od piątku w gminie Klimontów trwają trzydniowe obchody rocznicy bitwy. Jednym z elementów uroczystości jest nadanie imienia „Bohaterów bitwy pod Konarami” szkole podstawowej znajdującej się w tej miejscowości.
Inicjatywa, by szkoła była pomnikiem bitwy konarskiej, powstał już pod koniec lat 20. ub.w. „Planowano także utworzenie tu rodzaju schroniska młodzieżowego, gdzie mogłyby zatrzymywać się wycieczki i zwiedzać pole walki, gdzie miał funkcjonować skansen bitewny - z fragmentami okopów. Pomysłu jednak nigdy nie zrealizowano” - zaznaczył Lis. (PAP)
ban/ ls/