2011-05-06 (PAP) - Świadkowie w procesie lustracyjnym dyplomaty Macieja Kozłowskiego wyrazili w piątek niewiarę, że był on współpracownikiem służb specjalnych PRL.
Historyk prof. Andrzej Paczkowski, który zna Kozłowskiego od połowy lat 60., powiedział przed Sądem Okręgowym w Warszawie, że z teczek dotyczących sprawy „taterników”, które przejrzał, „nie wynika, by Kozłowski był tajnym i świadomym współpracownikiem SB”.
Sąd okazał Paczkowskiemu dokumenty dotyczące współpracy z „Witoldem”. „Wydaje mi się, że okazany dokument nie spełnia do końca warunków zobowiązania, choć zapewne oficer tak to potraktował” – ocenił Paczkowski. Wskazał, że brakuje „odpowiednio rozbudowanej formuły zobowiązania do zachowania tajemnicy; nie ma wskazania, kto ma być przedmiotem dostarczanych informacji np., wroga organizacja lub osoby działające przeciwko państwu”. Podkreślił też, że okazane mu notatki, dotyczą kandydata, a nie już pozyskanego współpracownika.
Inny świadek, również alpinista zaangażowany w latach 60. w przekazywanie z Polski informacji do paryskiej „Kultury” i przerzucanie do kraju jej wydawnictw Maciej W. powiedział: „Według mnie Kozłowski nie był współpracownikiem SB. Był szczery i wierzył, że komunizm upadnie jeszcze za naszego życia”. Jego zdaniem możliwe, że źródło informacji SB o osobach kontaktujących się z „Kulturą” działało w Paryżu.
Kozłowski został poddany lustracji na wniosek IPN, który podejrzewa go o złożenie nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego. Według Instytutu w latach 1965-1969 Kozłowski był najpierw kandydatem, a potem tajnym współpracownikiem SB w Krakowie pod pseudonimem "Witold". 67-letni Kozłowski zaprzecza. Na pierwszej rozprawie powiedział, że wzywany na przesłuchania w związku z zagranicznymi wyjazdami podpisał zobowiązanie do współpracy, ale najpierw pozorował ją przekazując bezużyteczne informacje, które nikomu nie zaszkodziły, a potem w ogóle odmówił kontaktów z SB.(PAP)
brw/ pz/