Zdarza się, że są różne interpretacje historyczne, które mogą się zmieniać w jakimś ujęciu historycznym na skutek nowych faktów - tak szef MSZ Jacek Czaputowicz odniósł się do oświadczenia IPN w sprawie Romualda Rajsa, w którym za „wadliwe” uznano zarzucenie mu m.in. zbrodni ludobójstwa.
Instytut Pamięci Narodowej podał w poniedziałek w komunikacie, że w świetle najnowszych badań naukowych ustalenia śledztwa ws. zbrodni Romualda Rajsa "Burego", które w latach 2002-2005 prowadził pion śledczy IPN w Białymstoku, są wadliwe. Instytut powołał się przy tym na prace m.in. dr. Kazimierza Krajewskiego i mec. Grzegorza Wąsowskiego. W komunikacie IPN podał, że "nie odpowiada stanowi faktycznemu" m.in. ustalenie, że "Bury" i jego ludzie działali przeciwko "grupom ludzkim, których łączyło pochodzenie i wyznanie". Za nieprawdę IPN uznał również, że partyzanci mieli na celu likwidację "członków grupy o takim samym pochodzeniu narodowo–religijnym", czyli prawosławnych Białorusinów.
W związku z poniedziałkowym oświadczeniem IPN ambasador RP Artur Michalski był w środę w białoruskim MSZ, dokąd został wezwany w celu "udzielenia wyjaśnień".
O tę kwestię pytany był szef polskiej dyplomacji na konferencji prasowej w Sejmie. "Ambasador poinformował nas o wezwaniu, rzeczywiście taka rozmowa miała miejsce. (Ambasador) wyjaśnił stanowisko IPN. Na razie to są badania historyczne, musimy zapoznać się z materią" - podkreślił Czaputowicz.
"Zdarza się, że są różne interpretacje historyczne, które mogą się zmieniać w jakimś ujęciu historycznym na skutek nowych interpretacji, czy nowych dowodów, czy nowych faktów. Trzeba poczekać w tym wypadku na dalsze badania IPN i ewentualnie też można skierować pytanie do IPN" - oświadczył. Czaputowicz podkreślił, że Polska chce budować stosunki z Białorusią na zasadach partnerskich.
Rajs to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci powojennego podziemia niepodległościowego. Wspólnie z podległymi mu żołnierzami i na rozkaz wyższych dowódców w styczniu i lutym 1946 r. spacyfikował kilka prawosławnych wsi nieopodal Bielska Podlaskiego. Chodziło o likwidację osób współpracujących z władzą komunistyczną, tymczasem partyzanci - jak ustalił pion śledczy IPN w Białymstoku - zamordowali około 80 cywilów, w tym kobiety i dzieci.
We wcześniejszej ocenie pionu śledczego IPN działania te były skierowane przeciwko "określonej grupie osób, które łączyła więź oparta na wyznaniu prawosławnym i związanym z tym określaniu przynależności tej grupy osób do narodowości białoruskiej". "Reasumując, zabójstwa i usiłowania zabójstwa tych osób należy rozpatrywać jako zmierzające do wyniszczenia części tej grupy narodowej i religijnej, a zatem należące do zbrodni ludobójstwa" - wskazał w konkluzji śledztwa prokurator IPN.
W poniedziałkowym komunikacie IPN podał, że "nie odpowiada stanowi faktycznemu" m.in. ustalenie, że "Bury" i jego ludzie działali przeciwko "grupom ludzkim, których łączyło pochodzenie i wyznanie". Za nieprawdę IPN uznał również, że partyzanci mieli na celu likwidację "członków grupy o takim samym pochodzeniu narodowo–religijnym", czyli prawosławnych Białorusinów. IPN zakwestionował też ustalenie, że zabójstwa popełnione przez żołnierzy "Burego" należą "do zbrodni ludobójstwa, wchodzących do kategorii zbrodni przeciwko ludzkości".
W podsumowaniu komunikatu IPN wskazał, że w świetle obowiązującego prawa Romuald Rajs i jego zastępca Kazimierz Chmielowski "Rekin" są niewinni, przypominając, że w 1995 r. warszawski sąd postanowił o unieważnieniu wyroków śmierci wydanych na nich przez władze komunistyczne.
We wtorkowym komunikacie białoruskie MSZ oświadczyło, że oczekuje od władz RP "publicznego oficjalnego komentarza, czy ta (wydana przez IPN – PAP) ocena działań +Burego+ jest oficjalnym punktem widzenia i jak się to odnosi do kroków na rzecz budowania dialogu, w tym historycznego, podjętego przez oba kraje w ostatnim czasie".
"Przestępca, który osobiście wydawał rozkazy i uczestniczył w zabójstwach cywilnych mieszkańców białoruskich wsi na Podlasiu, nie może być wybielany – ani w oczach Białorusinów, ani w pamięci historycznej innych racjonalnie myślących ludzi. Polscy uczeni zebrali wystarczającą ilość dowodów jego zbrodni. Na podstawie faktów, a nie teoretycznych rozważań, w 2005 r. oceniło je śledztwo komisji IPN" – powiedział we wtorek rzecznik MSZ Białorusi Anatol Hłaz. Dodał, że "potrzeba dojrzałości i odwagi, by to przyznać".
Swoje oburzenie wyraził również przewodniczący białoruskiej parlamentarnej komisji spraw zagranicznych Waler Waraniecki, który ocenił, że decyzja IPN "obraża nie tylko pamięć ofiar i ich potomków, ale jest brakiem szacunku dla europejskich wartości chrześcijańskich". Zauważył również, że IPN "otworzył puszkę Pandory", ponieważ "również w innych krajach mogą się dzisiaj pojawić siły, które zaczną usprawiedliwiać zbrodnie wojenne +wyższą koniecznością+".
Oświadczenie IPN dotyczące bolesnej dla Białorusinów sprawy "Burego" odnotowała większość białoruskich mediów niezależnych i państwowych. Tematem zajęły się również dostępne na Białorusi media rosyjskie, według których doszło do "rehabilitacji zbrodniarza".(PAP)
autorka: Aleksandra Rebelińska
reb/ par/