Szefowie MSZ Polski, Litwy, Łotwy i Estonii potępili we wtorek agresję Rosji wobec Ukrainy na Morzu Azowskim i zażądali od Moskwy uwolnienia żołnierzy ukraińskiej marynarki wojennej, zatrzymanych w listopadzie po ostrzale ich okrętów w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej.
Ministrowie spraw zagranicznych: Polski Jacek Czaputowicz, Litwy Linas Linkeviczius, Łotwy Edgars Rinkeviczs oraz Estonii Sven Mikser przyjechali na Ukrainę na zaproszenie swego odpowiednika w tym kraju Pawła Klimkina. Celem ich wizyty był port w Mariupolu.
„Ta wizyta ma charakter wsparcia dla Ukrainy i pokazania, że rosyjska agresja musi zostać zakończona” - oświadczył minister Czaputowicz. „Chcemy przekazać mieszkańcom Mariupola silny sygnał solidarności i zapewnić, że wspólnota międzynarodowa o nich nie zapomina” - zapewnił Linkeviczius.
Dyplomaci czterech unijnych państw przylecieli z Klimkinem z Kijowa do miasta Dniepr (dawniej Dniepropietrowsk) w południowo-środkowej części Ukrainy, skąd zamierzali udać się do Mariupola nad Morzem Azowskim.
Statki, które płyną bądź wracają z portu w tym ważnym ośrodku metalurgicznym, od wiosny blokowane są przez Rosję. Ze względu na złe warunki pogodowe śmigłowce, którymi ministrowie lecieli do Mariupola, w połowie drogi musiały zawrócić i ponownie wylądowały w Dnieprze.
„W Mariupolu, dokąd wcześniej zawijały dziesiątki statków, cumują dziś tylko dwie jednostki. Jest to wynik prowadzonej przez Rosję blokady ekonomicznej i wydarzeń wokół Cieśniny Kerczeńskiej” - mówił Klimkin na zorganizowanej w Dnieprze konferencji prasowej.
Według ukraińskiego ministra blokując ruch do portów w Mariupolu i Berdiańsku, Rosja potwierdza, iż zmierza do zajęcia całej południowo-wschodniej części jego państwa. Klimkin zwrócił się do swych europejskich partnerów o pomoc w rozwoju tego regionu i wsparcie w zapewnieniu mu bezpieczeństwa.
„Solidarność naszych przyjaciół jest istotna, ale tak samo ważne jest zaangażowanie UE w realizację projektów, które pomogą rozbudować ukraiński Donbas tak, by każdy odczuwał, gdzie naprawdę jest jego przyszłość” - zachęcał.
„Musimy nastawić się na wsparcie dla regionu Mariupola zwłaszcza w wymiarze finansowym i humanitarnym, bowiem sytuacja w tym miejscu - jeśli chodzi o poziom życia po zablokowaniu portów - uległa pogorszeniu. Jest to też pewna forma oddziaływania w ramach organizacji międzynarodowych, przede wszystkim UE, żeby przekonywać partnerów do zajmowania się tą sprawą, zajmowania twardego stanowiska wobec Rosji i pomocy Ukrainie” - powiedział Jacek Czaputowicz.
Czterej ministrowie odwiedzili w Dnieprze szpital im. Miecznikowa, w którym leczeni są żołnierze walczący w Donbasie, i złożyli wizytę w Muzeum Operacji Antyterrorystycznej na wschodzie kraju.
Kończąc swoją wizytę oświadczyli, że wspólnota międzynarodowa nie akceptuje trwających w Rosji procesów przeciwko załogom ukraińskich okrętów, ostrzelanych w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej.
„Procesy w Moskwie są nie do zaakceptowania. Domagamy się uwolnienia załóg, domagamy się od Rosji zapewnienia wolnej żeglugi w Morzu Azowskim, jak to przewidziano w prawie międzynarodowym. Rosja sądzi, że Morze Azowskie jest jej wodami wewnętrznymi, lecz musimy jasno powiedzieć, że nie ma racji. Musimy także powiedzieć, że sankcje UE wobec Rosji pozostaną, póki sytuacja się nie poprawi” - oświadczył Linkeviczius.
„Społeczność międzynarodowa wspólnie domaga się bezwarunkowego uwolnienia ukraińskich marynarzy” - podkreślił Czaputowicz.
Pod koniec listopada Rosja ostrzelała trzy małe okręty Ukrainy, które próbowały przepłynąć z Morza Czarnego na Morze Azowskie przez łączącą je Cieśninę Kerczeńską, kontrolowaną przez Rosję. Jednostki zostały przejęte, a 24 członków ich załóg – aresztowanych.
Według Kijowa Rosjanie starają się przejąć kontrolę nad Morzem Azowskim i zablokować pracę ukraińskich portów w Mariupolu i Berdiańsku. Zgodnie z umowami dwustronnymi Morze Azowskie i Cieśnina Kerczeńska to wewnętrzne terytorium obu państw, które mają na nim swobodę żeglugi.
Po incydencie w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej Ukraina wprowadziła 30-dniowy stan wojenny. Obowiązywał on na obszarach przy granicy z Rosją, Naddniestrzem w Mołdawii, gdzie stacjonują rosyjskie wojska, oraz w obwodach nad Morzem Czarnym i Azowskim i trwał do 26 grudnia.
Z Dniepra Jarosław Junko (PAP)
jjk/ mc/