Na Placu Czerwonym w Moskwie odbyła się w czwartek uroczysta parada z udziałem ponad 4 tys. żołnierzy, kadetów uczelni wojskowych i członków grup rekonstrukcyjnych, upamiętniająca defiladę wojskową z 7 listopada 1941 roku, z czasów II wojny światowej.
Obchody rocznic tej defilady organizowane są w Rosji od 2000 roku. Wcześniej, w latach ZSRR, 7 listopada odbywały się na Placu Czerwonym defilady upamiętniające rocznicę przewrotu bolszewickiego z 1917 roku.
Uczestnicy czwartkowej uroczystości przemaszerowali kolumnami przez Plac Czerwony ubrani w mundury wojskowe z czasów II wojny światowej. Nieśli w rękach historyczne uzbrojenie: pistolety maszynowe Szpagina (popularnie nazywane pepeszą) i karabiny Mosina. Przez plac przejechało również około 30 pojazdów bojowych z epoki, w tym haubice i czołgi. Przemarsz odbył się przy wtórze pieśni wojennych.
W 1941 roku żołnierze, którzy defilowali na Placu Czerwonym, pojechali z Moskwy bezpośrednio na front, przebiegający wówczas kilkadziesiąt kilometrów od stolicy. Mer Moskwy Siergiej Sobianin w przemówieniu na czwartkowej uroczystości powiedział, że 7 listopada 1941 roku "spod murów Kremla rozpoczęła się długa i trudna droga na Berlin". Przedstawiciele władz Rosji w ostatnim czasie coraz częściej przypominają, że 9 maja 2020 roku kraj obchodził będzie 75. rocznicę zwycięstwa w II wojnie światowej.
W czerwcu br. Kreml informował, że prezydent Władimir Putin zaprosił na te obchody przywódcę USA Donalda Trumpa. Wiceszef MSZ Rosji Siergiej Riabkow powiedział w czwartek, że Moskwa nie zna obecnie planów prezydenta USA dotyczących 9 maja, ale zapewnił, że zaproszenie na obchody przyjęto w Waszyngtonie "z zainteresowaniem".
Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)
awl/ mal/