Są poważne przesłanki wskazujące na wzrost obecności rosyjskiej w Osetii Płd. przed wybuchem wojny w Gruzji w 2008 r., co by świadczyło, że Rosja się do niej przygotowywała; prezydent Micheil Saakaszwili zachował się zaś tak, jak chciała Rosja - mówi PAP ekspert OSW Wojciech Górecki.
Górecki był ekspertem misji UE badającej okoliczności wojny w Gruzji w 2008 roku. "Opracowano raport poświęcony tej wojnie. Ustaleniem komisji było, że za wybuch wojny odpowiadają obie strony, a tym, który symbolicznie pierwszy nacisnął spust, był prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili. Rosję wskazano w nim jako tę stronę, która jednak bardziej odpowiada za eskalację napięcia w okresie poprzedzającym wybuch działań zbrojnych" - powiedział ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.
"To były różnego rodzaju prowokowane napięcia wokół Abchazji na przełomie kwietnia i maja 2008 r., a potem od lipca wokół Osetii Płd. Do tego trzeba też doliczyć przyznawanie obywatelstwa i paszportów rosyjskich mieszkańcom Abchazji i Osetii Płd. i później wykorzystywanie tego jako pretekstu do +obrony własnych obywateli+" - stwierdził Górecki.
Zaznaczył, że unijna komisja zwróciła też uwagę na nieproporcjonalnie silną odpowiedź Rosji na działanie Saakaszwilego. W jego ocenie nie było usprawiedliwione wejście Rosji do Abchazji i na tereny gruzińskie, które nie są ani Abchazją ani Osetią Płd.
"Mamy bardzo poważne przesłanki wskazujące na wzrost obecności rosyjskiej w Osetii Płd. w okresie poprzedzającym noc z 7 na 8 sierpnia 2008 r, kiedy wybuchał wojna. To by świadczyło, że Rosja się przygotowywała na tę wojnę" - powiedział Górecki. Jak podkreślił, "Saakaszwili oczywiście zachował się tak, jak Rosja chciała, żeby się zachował".
Ekspert zaznaczył, że "nie ma dobrej odpowiedzi na pytanie, czy Saakaszwili mógł uniknąć wojny". "Nie wiemy, co by było gdyby. Saakaszwili wydał dwa lata temu swoje wspomnienia i tam jest parę ciekawych kwestii. Pisze tam, że gdyby nie zareagował na tę prowokację, to Rosjanie weszliby do Gruzji, tak jak weszli na Krym na początku 2014 r. Oczywiście nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować, nie wiemy tego" - powiedział.
Natomiast możemy sądzić, że Rosjanie mieli przygotowane różne plany rozwoju sytuacji. Według eksperta działania Moskwy były motywowane z jednej strony chęcią niedopuszczenia do wstąpienia Gruzji, a także Ukrainy do NATO. Z drugiej strony były odpowiedzią na uznanie przez Zachód niepodległości Kosowa wbrew woli Rosji, która wspierała integralność terytorialną Serbii.
"Czy Rosja miała w planach zajęcie Tbilisi i wymianę rządu na bardziej sobie lojalny? Myślę, że miała takie plany. Rosja na pewno miała różne warianty działania w zależności od tego, jak się rozwinie sytuacja i po prostu posuwała się tak daleko, jak mogła. Kiedy nastąpiła zdecydowana odpowiedź Zachodu, Rosja się zatrzymała. Potem uznała niepodległość Abchazji i Osetii Płd." - podkreślił Górecki.
"W tym wszystkim był ten element racjonalności, polegający na tym, ze Rosja nie szła do przodu za wszelką cenę. W momencie, kiedy do Tbilisi przyjechał ówczesny prezydent przewodniczącej UE Francji Nicolas Sarkozy, który wcześniej był też w Moskwie. A później był przyjazd prezydenta Lecha Kaczyńskiego i przywódców naszej części Europy, Rosja się zatrzymała i wycofała z Gruzji" poza Abchazją oraz Osetią Płd. - powiedział ekspert.
Górecki dodał, że jedną z konsekwencji wojny w Gruzji było umocnienie się Saakaszwilego. "Jego pozycja się chwiała. Jesienią 2007 r. były bardzo duże protesty przeciwko niemu. Można powiedzieć, że dzięki tej wojnie utrzymał się u władzy, bo społeczeństwo się wokół niego zjednoczyło, mógł spokojnie dotrwać do końca kadencji" - zaznaczył.
Odnosząc się do współczesnej sytuacji iw Gruzji ekspert przypomniał, że nie kontroluje ona dziś obwodu autonomicznego Osetii Płd. i republiki autonomicznej Abchazji, które zostały uznane prze Rosję za niepodległe państwa. "Gruzja nie utrzymuje z Rosją stosunków dyplomatycznych; oczywiście kontakty są, granica jest otwarta, przyjeżdżają turyści z Rosji" - dodał.
Jak zaznaczył, obecny "rząd gruziński - może nie tak widowiskowo - jak ekipa Saakaszwilego, ale konsekwentnie dąży do integracji instytucjonalnej z Zachodem i formalnie osiągnął więcej niż Saakaszwili - zawarto umowę stowarzyszeniową z UE, zniesiono obowiązek wizowy dla obywateli Gruzji przy podróżach krótkoterminowych do strefy Schengen".
"Były pewne obawy, czy Gruzińskie Marzenie będzie kontynuowało kurs na zbliżenie z Zachodem, ale kontynuuje. Może nie tak radykalnie, jak poprzednicy, ale ten proces cały czas postępuje. Ważne, że podobnie czuje gruzińskie społeczeństwo" - powiedział Górecki.
Według eksperta "szansa na członkostwo Gruzji w UE jest znikoma, do NATO jest trochę bliższa droga". "W NATO istnieje też kilka pośrednich wariantów współpracy. Gruzinom oczywiście najbardziej zależałoby na pełnym członkostwie, bo to byłaby gwarancja bezpieczeństw dla nich. Bardzo aktywnie uczestniczą we wszelkich programach, projektach współpracy z Sojuszem. Cały czas ta furtka nie jest zamknięta, choć obecnie w NATO jest fatalny klimat dla rozszerzania, jesteśmy skupieni na własnych kłopotach" - powiedział ekspert.
Zaznaczył, że jeśli chodzi o zbliżenie Gruzji z UE na razie "zostało osiągnie to, co mogło być osiągnięte". "Obecnie trwa implementacja umowy stowarzyszeniowej; ta najbardziej niewdzięczna rzecz, dopasowywanie norm, standardów. To wszystko posuwa Gruzję do przodu, choć może zniechęcić społeczeństwo, ponieważ nie widać spektakularnych efektów tego procesu" - powiedział Górecki.(PAP)
autor: Marzena Kozłowska
mzk/ mobr/ mal/