1800 osób, wśród nich kanclerz Angela Merkel i b. sekretarz stanu USA Henry Kissinger, wzięło udział w poniedziałek w Hamburgu w uroczystościach pogrzebowych zmarłego 2 tygodnie temu byłego kanclerza Helmuta Schmidta. Był "instancją" i "gigantem" - mówiono.
Uroczystości państwowe odbyły się w protestanckim kościele św. Michała w Hamburgu, jednym z symboli hanzeatyckiej metropolii.
Merkel określiła polityka SPD mianem "politycznego sumienia" wielu Niemców. "Helmut Schmidt był instancją" - powiedziała szefowa rządu. Jak zaznaczyła, socjaldemokrata pozostał do końca "błyskotliwym komentatorem politycznych wydarzeń". Jego śmierć stanowi cezurę w historii Niemiec - podkreśliła niemiecka kanclerz.
Schmidt zmarł 10 listopada w swym rodzinnym Hamburgu w wieku 96 lat. Socjaldemokrata kierował rządem w latach 1974-82.
Kissinger nazwał Schmidta "sumieniem świata". Niemiecki polityk wyróżniał się odwagą i solidnością, potrafił też oddziaływać inspirująco na politykę międzynarodową - mówił były szef amerykańskiego MSZ. "Takim go zapamiętamy" - dodał Kissinger. Obaj politycy uczestniczyli w lutym podczas Międzynarodowej Konferencji bezpieczeństwa w Monachium w dyskusji o przyszłości świata.
Burmistrz Hamburga Olaf Scholz powiedział, że Schmidt był gigantem - zarówno jako polityk, jak i jako człowiek.
Po uroczystościach w kościele tysiące mieszkańców wyległy na ulice Hamburga, aby pożegnać zmarłego kanclerza w drodze na cmentarz. Jego zwłoki zostaną spopielone, a urna z prochami spocznie w grobie rodzinnym, gdzie pochowana jest zmarła pięć lat temu małżonka kanclerza - Loki.
Schmidt zasiadł w fotelu kanclerza w 1974 roku jako następca Willy'ego Brandta. Wcześniej, w latach 1967-69, był przywódcą frakcji Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) w Bundestagu, kierował też resortami obrony i finansów.
Zyskał uznanie w oczach opinii publicznej, gdy jako senator ds. wewnętrznych w rządzie krajowym Hamburga (1961-65), nie bacząc na biurokratyczne przeszkody, podjął zdecydowaną akcję ratowniczą w czasie powodzi w 1962 roku.
Do największych wyzwań w okresie, kiedy stał na czele rządu, należał kryzys naftowy z lat 70., a także kampania terroru lewackiej Frakcji Czerwonej Armii. Niemcy przetrwały tamten kryzys w lepszej formie niż inne państwa. W walce z terroryzmem Schmidt przyjął twardą i bezkompromisową linię, która okazała się skuteczna i przysporzyła mu popularności.
Jesienią 1982 roku różnice w kwestiach gospodarczych i socjalnych doprowadziły do rozpadu socjalliberalnej koalicji rządzącej. 1 października w ramach procedury konstruktywnego wotum nieufności na następcę Schmidta jako kanclerza wybrany został Helmut Kohl (CDU).
Schmidt wielokrotnie podkreślał swoją sympatię do Polski, którą po raz pierwszy odwiedził w 1966 roku. Za złe miano mu jednak to, że 13 grudnia 1981 roku uznał, iż wprowadzenie stanu wojennego w Polsce było decyzją konieczną. Schmidt tłumaczył potem, że przez cały rok 1981 obawiał się interwencji sowieckiej w Polsce.
Pięć dni po wprowadzeniu stanu wojennego oświadczył w Bundestagu: "Stoję całym sercem po stronie robotników" i wezwał obywateli RFN do wysyłania Polakom paczek z pomocą.
Szeroko komentowana była jego wypowiedź, że chciałby mieć w swoim rządzie polityka o formacie Edwarda Gierka. W połowie lat 80. odwiedził odsuniętego od władzy Gierka.
W wydanej w 1990 roku książce poświęcony Polsce rozdział zakończył słowami: "Nam, Niemcom, będzie się dobrze powodziło tylko wtedy, gdy dobrze będzie się powodziło Polakom; dlatego musimy nauczyć się wczuwać w trudną sytuację Polski i rozumieć ją".
Niemal do ostatka był aktywną postacią w życiu publicznym Niemiec, częstym gościem programów telewizyjnych poświęconych sprawom politycznym. Uważano go za autorytet w sprawach polityki międzynarodowej. Był nałogowym palaczem, w programach telewizyjnych palił jednego papierosa po drugim.
W marcu ubiegłego roku na łamach "Die Zeit" wyraził zrozumienie dla decyzji prezydenta Rosji Władimira Putina o aneksji Krymu. Skrytykował równocześnie politykę Zachodu wobec Rosji, a sankcje nazwał "głupotą". Ostrzegał, że uderzą one w Zachód tak samo jak w Rosjan.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ az/ klm/ kar/