W Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w Londynie, w 95. rocznicę urodzin ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, odsłonięto pamiątkową tablicę i pokazano o nim film. Uhonorowano też organizacje, z których inicjatywy POSK powstał.
Urodzony w Białymstoku prezydent Kaczorowski (1919-2010) był komendantem miejscowej chorągwi Szarych Szeregów, sowieckim więźniem politycznym, zesłańcem na Kołymę, żołnierzem 3. Dywizji Strzelców Karpackich, uczestnikiem bitwy o Monte Cassino, przewodniczącym ZHP poza granicami kraju, ministrem spraw krajowych w rządzie RP na uchodźstwie i prezydentem RP w latach 1989-90.
Jest jedną z 96 osób, które zginęły 10 kwietnia 2010 r. na pokładzie Tu-154 w drodze do Smoleńska na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej wraz prezydentem Lechem Kaczyńskim. Pochowany jest w Świątyni Opatrzności Bożej w Wilanowie.
W ocenie kombatantów Polskich Sił Zbrojnych godnie reprezentował polskie żołnierskie uchodźstwo, które po konferencji w Jałcie z powodów politycznych zdecydowało się pozostać na Zachodzie. Pojmował pobyt na emigracji jako służbę dla Polski i miał społecznikowską pasję.
Symboliczny urząd prezydenta RP na uchodźstwie reprezentował polskie aspiracje niepodległościowe i ciągłość władz II RP mimo cofnięcia im uznania w lipcu 1945 r. przez aliantów. Prawnym umocowaniem działalności władz II RP na wychodźstwie była konstytucja kwietniowa z 1935 r. dopuszczająca taką możliwość.
Po zwycięstwie Lecha Wałęsy w pierwszych po wojnie demokratycznych wyborach prezydenckich, władze RP na czele z Ryszardem Kaczorowskim mimo zastrzeżeń do politycznego procesu zwanego rozmowami okrągłego stołu, w grudniu 1990 r. przekazały mu na Zamku Królewskim w Warszawie insygnia II RP (Orderów Odrodzenia Polski i Orła Białego), oryginał konstytucji kwietniowej, pieczęcie prezydenckie.
Po likwidacji siedziby polskich władz na uchodźstwie przy 43 Eton Place biuro byłego prezydenta mieściło się w siedzibie POSK. Był częstym gościem w Polsce, a od 1996 r. objęła go ustawa o byłych prezydentach RP.
W ocenie kombatantów Polskich Sił Zbrojnych godnie reprezentował polskie żołnierskie uchodźstwo, które po konferencji w Jałcie z powodów politycznych zdecydowało się pozostać na Zachodzie. Pojmował pobyt na emigracji jako służbę dla Polski i miał społecznikowską pasję.
"To był człowiek z wielką klasą, obdarzony przy tym niezwykłym poczuciem humoru. Był dla nas wielkim autorytetem, gdy go zabrakło był wielki żal i smutek" – powiedział PAP Jerzy Jarosz związany z Teatrem POSK-u.
Krzysztof Ruszczyński: Miał niezwykłą łatwość nawiązywania kontaktów z ludźmi, co brało się stąd, że był harcerzem. Był zawsze otwarty na nowe inicjatywy. Nigdy się nie wywyższał, ani nie narzucał, lecz służył radą. Szukał sposobów dopomożenia inżynierom i technikom, którzy zostali w Anglii z powodu stanu wojennego w Polsce.
"Miał niezwykłą łatwość nawiązywania kontaktów z ludźmi, co brało się stąd, że był harcerzem. Był zawsze otwarty na nowe inicjatywy. Nigdy się nie wywyższał, ani nie narzucał, lecz służył radą. Szukał sposobów dopomożenia inżynierom i technikom, którzy zostali w Anglii z powodu stanu wojennego w Polsce. Poznałem go realizując projekt pod roboczym tytułem +Jak odzyskać inżyniera ze zmywaka+" – wspomniał w rozmowie z PAP Krzysztof Ruszczyński, członek zarządu Stowarzyszenia Techników Polskich.
Równocześnie z tablicą ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie, w POSK-u odsłonięto w środę wieczorem także drugą tablicę upamiętniającą wkład dwóch organizacji: Stowarzyszenia Techników Polskich oraz Polish University College, z których inicjatywy 23 lipca 1964 r. podpisano akt powołania POSK-u. Animatorem tej inicjatywy był inż. Roman Wajda (1901-74) aktywny w obu tych organizacjach.
Inż. Jerzy Habdank-Toczyski z oryginalnego grona sygnatariuszy aktu przypomniał, że u podłoża inicjatywy były dwa cele – uratowanie Biblioteki Polskiej, której z początkiem lat 60. rząd brytyjski nie chciał dłużej finansować, oraz umożliwienie polskim organizacjom społecznym i kulturalnym zgromadzenie się pod wspólnym dachem.
"Gdyby obie te organizacje nie wierzyły w POSK i nie wsparły inicjatywy budowy go własnymi środkami, to byśmy go nie mieli. To nie tylko budynek, ale także placówka kulturalna z własnym teatrem, punkt odniesienia dla Polaków w Londynie i niepowtarzalna społeczność" – mówiła Joanna Młudzińska, przewodnicząca zarządu POSK-u. (PAP)
asw/ ksaj/ ro/