W Orszy na wschodzie Białorusi miejscowi aktywiści upamiętnili w niedzielę ofiary represji stalinowskich, spoczywające w dołach śmierci na Kobylackiej Górze. W czasie uroczystości poświęcono pomnik upamiętniający polskie ofiary zbrodni NKWD.
„Nie znamy dokładnie liczby ofiar NKWD, które zostały zamordowane w Orszy. Na Kobylackiej Górze na pewno spoczywa co najmniej 500 osób narodowości polskiej, ale może ich być więcej” – powiedział Igor Stankiewicz, jeden z twórców inicjatywy „Kobylacy. Rozstrzelani w Orszy”.
Jej aktywiści niedawno opublikowali listę, która powstała na podstawie danych zbieranych przez rosyjski Memoriał, organizację dokumentującą zbrodnie stalinowskie. Jest na niej 1 750 nazwisk. Wśród nich 1 135 to osoby narodowości białoruskiej, 505 – polskiej, 40 – żydowskiej. Są tam również m.in. Rosjanie, Litwini, Łotysze, Ukraińcy.
„To na pewno nie wyczerpuje liczby ofiar. Na terenie Kobylackiej Góry zbadano tylko jeden dół śmierci. Były w nim 52 ciała. Takich dołów może być nawet kilkadziesiąt. Oprócz tego wiadomo o innych miejscach kaźni ofiar represji w Orszy, które jednak także nie zostały dotąd zbadane” – powiedział PAP miejscowy aktywista Ihar Kazmierczak. Jak wyjaśnił, w 1982 r. w czasie budowy linii kolejowej tuż obok lasu na Kobylackiej Górze, „otworzył się jeden ze zbiorowych grobów”.
„Wtedy specjalna komisja przeprowadziła ekshumacje. Jej wyników nie ujawniono, ale kilka lat później badającemu historie tych miejsc Jurasiowi Kopcikowi przekazano nieoficjalnie dokument z tego badania. Stwierdzał on wprost - zarówno na podstawie odzieży i przedmiotów osobistych, jak i śladów po kulach w potylicach – że była to zbrodnia NKWD. Oryginał tego dokumentu nie został do dzisiaj ujawniony, w archiwach go +nie ma+. Można powiedzieć, że to od tego dokumentu rozpoczęły się poszukiwania prawdy o ofiarach represji w Orszy” – dodał Kazmierczak.
Na Kobylackiej Górze istnieje od ubiegłego roku oficjalne upamiętnienie, które zaaprobowały lokalne władze. Nie ma na nim jednak – pomimo starań aktywistów – napisu w języku polskim, a tylko po białorusku, rosyjsku, hebrajsku i angielsku.
Latem tego roku aktywiści postawili obok mały pomnik w kształcie nagrobka, który upamiętnia polskie ofiary. W niedzielę oba pomniki zostały poświęcone przez księdza z miejscowej parafii katolickiej.
W uroczystości wzięli udział potomkowie ofiar, przedstawiciele Związku Polaków na Białorusi, miejscowi działacze oraz dyplomaci z ambasady RP w Mińsku.
Radca Marcin Wojciechowski dziękował osobom zaangażowanym w badanie prawdy o zbrodni. „To szczególne miejsce, gdzie spoczywają ofiary różnych narodowości. Wśród nich jest wiele osób polskiej narodowości” – mówił. „Jesteśmy tu po to, żeby zademonstrować, że pamiętamy o nich. Modlimy się za wszystkich, nie rozdzielając na narodowości” – dodał.
Potomkowie ofiar, obecni na miejscu upamiętnienia, opowiadali historie swoich rodzin, dla których prawda o tym, co się stało z ich krewnymi była przez wiele lat niedostępna, bo ukrywały ją sowieckie władze.
„O tym, że pradziadek zginął tutaj, dowiedzieliśmy się w 1992 r., chociaż oczywiście wcześniej podejrzewaliśmy, że tak się właśnie stało. Pradziadek miał trójkę dzieci, jednym z nich był mój dziadek, który miał wówczas, w 1937 r., cztery lata. Była też starsza, trzynastoletnia siostra, która dobrze zapamiętała, jak przyszli po jej ojca. Rzekomo za udział w walkach Polaków z NKWD, za agitację przeciwko kołchozom itd. W sierpniu go aresztowali, w grudniu rozstrzelali” – mówił Aleh Kuźmicki.
Aleh przyniósł ze sobą metalową tabliczkę z nazwiskiem pradziadka i datą jego śmierci. Przybił ją do jednego z drzew obok pomnika. Takich tabliczek – metalowych, drewnianych albo po prostu zalaminowanych kartek - na Kobylackiej Górze stopniowo przybywa.
„Nie mamy oficjalnych nagrobków, dokładnej listy ofiar. Dlatego powstaje tutaj taki spontaniczny, symboliczny cmentarz. Przecież nie wiadomo, w którym miejscu znajdują się konkretne szczątki” – powiedział Kazmierczak.
„Spotykamy się w wyjątkowym czasie. Za dwa dni, 29 października, będziemy obchodzić nieuznawany przez białoruskie władze dzień pamięci ofiar represji” – powiedział historyk Ihar Kuzniecau. „Mam nadzieję, że kiedyś nastąpi dzień, w którym zostaną na Białorusi upamiętnione wszystkie ofiary, powstaną muzea, nie tylko w Orszy, ale i w innych miejscach, powstanie instytut pamięci narodowej” – dodał.
Z Orszy Justyna Prus (PAP)
just/ kar/