W środę, w przeddzień rocznicy śmierci Milady Horakovej, którą stracono w 1950 r. po sfingowanym procesie, wspominano ofiary sądowych zbrodni reżimu komunistycznego. Horakova była jedyną kobietą, na której w Czechosłowacji w latach stalinowskich wykonano wyrok śmierci.
Na terenie praskiego cmentarza w Diablicach położono wieńce przy pomniku byłych więźniów politycznych, którzy chowani byli w tej nekropoli, często w bezimiennych grobach. W wystąpieniach byli więźniowie polityczni z czasów stalinowskich, a także ich potomkowie apelowali o ekshumację szczątków z cmentarza w Diablicach i identyfikację ofiar.
W latach 50. i 60. na cmentarzu w Diablicach chowano zmarłych, jak również ofiary egzekucji. Są tu też m.in. groby matek z dziećmi. Przed czterema laty dokonano pierwszej ekshumacji szczątków na cmentarzu w Diablicach. Po badaniach okazało się, że szczątki należą do katolickiego księdza Josefa Toufara. Został zakatowany w ramach walki komunistów z Kościołem.
Wieczorem w innym miejscy Pragi, przy symbolicznym grobie, wspominano Miladę Horakovą. W chwili dojścia do władzy komunistów w Czechosłowacji w lutym 1948 roku, Horakova była posłanką Partii Narodowo-Socjalistycznej. Krytykowała nowe władze i szybko postawiono jej zarzut spisku i zdrady ojczyzny. O jej ułaskawienie lub odstąpienie od kary śmierci apelowali do komunistycznego prezydenta Klementa Gottwalda, m.in. Winston Churchill i Albert Einstein. Bezskutecznie - 27 czerwca 1950 r. została powieszona w praskim więzieniu.
Z Pragi Piotr Górecki (PAP)
ptg/ bjn/