W obecności mieszkańców Świnoujścia, przedstawicieli lokalnych władz, rodzin marynarzy, armatora promu, odsłonięto w tym mieście w poniedziałek, w 20. rocznicę zatonięcia promu "Jan Heweliusz", pamiątkową tablicę.
Umieszczono na niej słowa Wisławy szymborskiej: "Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci".
Tablicę, którą usytuowaną na Placu Rybaka w centrum miasta, dedykowano "pamięci 55 ofiar pogrążonych w otchłani Morza Bałtyckiego" Ufundowali ją mieszkańcy Świnoujścia i armator promu.
W nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku "Jan Heweliusz" wypłynął w rejs ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad. Panowały ekstremalne warunki atmosferyczne. Około godziny 5.30 w odległości 20 mil morskich od wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia prom zatonął.
Uroczystości rocznicowe rozpoczęły się w południe dźwiękami kurantów oraz syren okrętów i statków. Asystę honorową wystawili marynarze 8. Flotylli Obrony Wybrzeża, harcerze i uczniowie Zespołu Szkół Morskich. Uczestnicy uroczystości odmówili w intencji ofiar katastrofy modlitwę. Złożono kwiaty i zapalono znicze.
Pomysł ufundowania i odsłonięcia tablicy pamiątkowej pojawił się w ubiegłym roku. Przewodniczącym Społecznego Komitetu Ufundowania Tablicy został prezydent Świnoujścia Janusz Żmurkiewicz.
"Tragiczną lekcję pokory dało nam tego dnia morze" - mówił w poniedziałek Żmurkiewicz wspominając dzień katastrofy. "Mimo upływu lat, pamięć o niej jest wciąż bolesna - zaznaczył.
"Pamięć to nie tylko kwiaty w kolejne rocznice - ona żyje w nas i naszych sercach" - dodał prezydent.
W niedzielę, w przeddzień rocznicy, na szczecińskim Cmentarzu Centralnym, obok monumentu dedykowanego "Tym, którzy nie powrócili z morza", został odsłonięty pomnik pamięci ofiar "Heweliusza".
W nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku "Jan Heweliusz" wypłynął w rejs ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad. Panowały ekstremalne warunki atmosferyczne - sztorm miał wówczas moc huraganu, wiatr osiągał w porywach prędkość 160 km/h, a wysokość fal sięgała pięciu metrów. Około godziny 5.30 w odległości 20 mil morskich od wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia prom zatonął. Jego wrak spoczywa na głębokości 25 metrów pod powierzchnią morza.
Izby Morskie: szczecińska, gdyńska i odwoławcza w Gdyni przez 6 lat zajmowały się badaniem przyczyn wypadku. Ostatecznie Odwoławcza Izba Morska w Gdańsku uznała, że prom nie nadawał się do żeglugi, a odpowiedzialnym za to był jego szczeciński armator, spółka "Euroafrica" i właściciel statku, który dopuścił go do eksploatacji wiedząc o jego wadach konstrukcyjnych. Za współwinnych tragedii uznano także Polski Rejestr Statków i Urząd Morski w Szczecinie oraz dowódcę jednostki, który zdecydował się wyjść w morze mimo ekstremalnych warunków pogodowych (zginął w katastrofie).
Sprawa została skierowana do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który w 2005 r. przyznał odszkodowania po 4,6 tys. euro za straty moralne jedenaściorgu krewnym i członkom rodzin ofiar katastrofy. Według Trybunału, Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni nie rozpatrzyły sprawy zatonięcia promu w sposób bezstronny. Zdaniem Trybunału pogwałcona została jedna z zasad Europejskiej Konwencji Praw Człowieka: ten sam sędzia prowadził postępowanie śledcze, a następnie orzekał jako przewodniczący składu. (PAP)
epr/ hes/