Teren był dość nieprzyjazny, ale daliśmy sobie radę - tak o walkach z Niemcami o Loreto i Ankonę w lipcu 1944 r. opowiadał we Włoszech kpt. Władysław Dąbrowski - weteran II Korpusu Polskiego. 75 lat temu żołnierze Korpusu gen. Andersa wyzwolili nadadriatycką Marchię we Włoszech.
Portowe, i z militarnego punktu widzenia strategiczne, miasto Ankona nad Morzem Adriatyckim II Korpus Polski wyzwolił 18 lipca 1944 r. Był to kolejny duży sukces bojowy Korpusu po zdobyciu dwa miesiące wcześniej Monte Cassino.
Pochodzący z Nowogródka na dawnych polskich Kresach kpt. Władysław Dąbrowski, który w składzie 15 Pułku Ułanów Poznańskich 5 Kresowej Dywizji Piechoty brał udział w całej kampanii włoskiej, w tym w walkach o Monte Cassino, Ankonę i Bolonię pytany o walki o miasta włoskiej Marchii mówił, że "były dość ostre" i "dość zaciekłe". "Teren był dość nieprzyjazny, ale daliśmy sobie radę" - podkreślił weteran.
Żołnierz gen. Andersa, który w pułku wraz z kolegami - jak mówił - był wyposażony w wozy pancerne z niewielkim działkiem przeciwpancernym sprzężonym z karabinem maszynowym, zwrócił uwagę, że w kilkudniowych walkach pod Loreto najważniejszym celem było zdobycie Ankony. "To był port przeładunkowy, dostawczy, gdyż transport szedł przez całe Włochy od Taranto, a to jest daleko. A tu przez Adriatyk była (dla Niemców) szybka dostawa. No i w zasadzie bez pomocy innych (alianckich) oddziałów II Korpus zdobył Ankonę, do której jako pierwsi mieli zaszczyt wkroczyć ułani karpaccy" - opowiadał.
Podkreślił też, że na polskiej nekropolii wojennej w Loreto pochowanych jest wielu jego kolegów z 15 Pułku Ułanów Poznańskich, który utworzono - jak zaznaczył - do zabezpieczenia sztabu generalnego polskiej armii i jej dowódcy gen. Władysława Andersa. "Przeżywam, zawsze przeżywam, jak idę nad te mogiły, żeby odmówić ten paciorek za tych kolegów, bo naprawdę muszę państwu powiedzieć, że byliśmy zżyci - mój pułk był naprawdę tak zżyty. Młodzi byli wszyscy, młodzi zapaleńcy" - wspominał, zwracając uwagę, że w całej kampanii włoskiej z jego pułku zginęło 99 osób.
"Jestem szczęśliwy, że Włochy zostały oswobodzone" - dodał kpt. Dąbrowski.
"Tu w zasadzie panował głód i pomagaliśmy czasami, zwłaszcza 6 Pułk Pancerny +Dzieci Lwowskich+, który oddał miesięczne racje żywnościowe dla tej ludności" - mówił, dodając też, że Polacy i Włosi mieli do siebie pozytywny stosunek. "My z północy, a oni z południa. Szybkie znajomości nawiązywaliśmy, byliśmy dość dobrze do siebie ustosunkowani" - podkreślił kombatant, zaznaczając, że Niemcy straszyli Włochów Polakami.
Tymczasem dla polskiego wojska - jak zaznaczył - ważne było udowodnienie, że Polacy z poświęceniem walczą z III Rzeszą Niemiecką wbrew np. propagandzie sowieckiej, która głosiła, że Polacy są jedynie "turystami" i jako tacy nie chcą walczyć. "Chcieliśmy udowodnić, że jest inaczej. To pierwsze Monte Cassino to był bardzo ważny przełom, bo w zasadzie to było pierwsze wielkie polskie zwycięstwo od klęski z 1939 roku" - zaznaczył. Przypomniał też bardzo trudne walki o Piedimonte San Germano, które historycy do dziś określają ze względu na rozbudowane niemieckie fortyfikacje "małym Stalingradem".
"Do ostatniej chwili byliśmy przekonani, że Polska będzie wolna; naprawdę przekonani, że my dojdziemy do Polski" - dodał wzruszony, wskazując, że przeszkodą w osiągnięciu tego celu była zdrada aliantów - na początku września 1939 r. Francji i Anglii, a podczas wojny także Stanów Zjednoczonych. "O tym trzeba wyraźnie przypomnieć" - dodał.
Z Ankony Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ pat/