Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem w Jerozolimie wyraził w czwartek satysfakcję ze skazania w Niemczech Oskara Groeninga, b. esesmana, strażnika z Auschwitz, uznając wyrok za "ważny sygnał".
Sąd w Lueneburgu kierował się zasadą, iż "obojętne, jaką rolę ktoś odgrywał w tych morderstwach, był ich współsprawcą i ponosi odpowiedzialność" - podkreśliła rzeczniczka Yad Vashem. Dodała, że niestety wielu ludzi, którzy brali udział w zagładzie Żydów, nigdy nie oskarżono. Za najważniejszy aspekt postawienia Groeninga przed sądem uznała to, że proces wywołał debatę na temat osobistej odpowiedzialności każdego, kto uczestniczył w okrucieństwach nazizmu.
94-letni Groening został w środę skazany na karę czterech lat pozbawienia wolności. Sąd uznał go za winnego pomocnictwa w zamordowaniu co najmniej 300 tys. osób.
Wymierzona przez sąd kara jest wyższa od proponowanej przez prokuraturę, która domagała się dla oskarżonego 3,5 roku pozbawienia wolności. Obrona chciała wyroku uniewinniającego.
Nie wiadomo jeszcze, czy skazany trafi za kratki. Zadaniem prokuratury jest zbadanie, czy stan zdrowia skazanego pozwala na pobyt w zakładzie karnym.
Uzasadniając wyrok, przewodniczący składu sędziowskiego, zwracając się do Groeninga, powiedział, że był on "częścią morderczej machiny" i umożliwiał jej sprawne funkcjonowanie, chociaż sam nie zabijał więźniów.
Groening uznał podczas trwającego od kwietnia procesu moralną współodpowiedzialność za zbrodnie i poprosił ofiary Holokaustu o przebaczenie. Przyznał, że wiedział o dokonywanych w obozie okrucieństwach.
Proces Groeninga jest wyrazem nowego podejścia niemieckiego wymiaru sprawiedliwości do problemu byłych strażników obozów koncentracyjnych i zagłady. Do niedawna byli oni bezkarni, ponieważ niemiecki Trybunał Federalny orzekł w 1969 roku, że warunkiem skazania za pomoc w morderstwach jest udowodnienie indywidualnej winy oskarżonego. Ze względu na brak świadków zbrodni było to w większości przypadków niemożliwe.
Wcześniejsze próby ukarania Groeninga kończyły się niepowodzeniem. W 1985 roku prokuratura we Frankfurcie umorzyła postępowanie przeciwko niemu ze względu na brak wystarczających dowodów.
Przełomowe dla ścigania sprawców tej kategorii przestępstw okazało się skazanie na pięć lat więzienia Johna Demjaniuka, byłego strażnika w obozie w Sobiborze. Sąd w Monachium uznał go w 2011 roku za winnego współuczestnictwa w zamordowaniu ponad 28 tys. więźniów, pomimo braku dowodów na popełnienie konkretnych czynów karalnych.
Dwa lata temu centralny urząd ds. ścigania zbrodni nazistowskich w Ludwigsburgu, opierając się na precedensowej sprawie Demjaniuka, zalecił właściwym prokuraturom wszczęcie postępowania przeciwko 30 byłym strażnikom, w tym przeciwko Groeningowi.(PAP)
az/ ro/
arch.