Niemiecki kolekcjoner Cornelius Gurlitt zgodził się zwrócić działa sztuki pochodzące z rabunku dokonanego przez III Rzeszę. W zamian władze oddadzą mu wszystkie pozostałe zarekwirowane wcześniej obrazy niepodlegające restytucji.
Takie porozumienie zawarł Gurlitt w poniedziałek z przedstawicielami władz Bawarii oraz niemieckiego rządu - podały niemieckie media.
Powołany przez władze zespół ekspertów "taskforce" ma rok na zbadanie i wyjaśnienie pochodzenia obrazów. Po tym terminie wszystkie płótna, których pochodzenia nie uda się ustalić, mają wrócić do 81-letniego marszanda. Obrazy, co do których nie istnieją podejrzenia, że zostały skradzione lub pozyskane w wyniku szantażu przez niemieckich nazistów, zostaną wcześniej zwrócone Gurlittowi. Władze zachowają jedynie te obrazy, wobec których prawowici właściciele zgłosili roszczenia.
Niemiecka sekretarz stanu ds. kultury Monika Gruetters powiedziała, że zawarte porozumienie tworzy podstawę do "sprawiedliwego rozwiązania" problemu. Minister sprawiedliwości Bawarii Winfried Bausback podkreślił, że "cały świat zastanawia się, jak Niemcy rozwiążą ten problem". "To dobra odpowiedź na te oczekiwania" - ocenił.
W mieszkaniu Corneliusa Gurlitta w Monachium na początku 2012 roku policja zabezpieczyła 1280 dzieł sztuki. Eksperci niemieckiego rządu przypuszczają, że blisko połowa zbioru może składać się z eksponatów zrabowanych przez władze III Rzeszy prawowitym właścicielom, głównie Żydom pozbawionym przez Hitlera po 1933 roku wszelkich praw. Adwokaci Gurlitta twierdzą, że jedynie około 50 płócien może podlegać zwrotowi.
Cornelius Gurlitt odziedziczył zbiory po swoim ojcu, znanym marszandzie Hildebrandzie Gurlitcie. Historyk sztuki handlował na polecenie władz III Rzeszy obrazami uznanymi przez nazistów za "sztukę zdegenerowaną", pochodzącymi z muzeów lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Część obrazów mogła zostać skonfiskowana przez nazistów w okupowanej Francji.
Pochodzenie obrazów bada od jesieni powołany przez rząd w Berlinie zespół ekspertów. Nie wykluczają oni, że niektóre skradzione obrazy mogą pochodzić z terenów Polski.
Władze Bawarii ukrywały przez długi czas fakt odnalezienia kolekcji. Dopiero w listopadzie 2013 roku o jej istnieniu poinformowały niemieckie media. Do kolekcji należą głównie dzieła artystów z początków XX wieku - Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa.
W domu kolekcjonera w Salzburgu w Austrii odkryto niedawno dalszych 238 dzieł sztuki, w tym 39 cennych płócien Moneta, Renoira, Courbeta, Gauguina, Toulouse-Lautreca i Liebermanna. Niemieckie władze nie mają prawa do interwencji w sprawie części kolekcji znajdującej się na terenie innego kraju.
Światowy Kongres Żydów i inne organizacje żydowskie oraz prywatni właściciele domagają się zwrotu obrazów oraz zmiany obowiązujących w Niemczech przepisów, przewidujących, że nawet skradzione bądź nabyte w złej wierze dzieła sztuki stają się po 30 latach własnością ich obecnych posiadaczy.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ jhp/ mc/