Rekapitulacji stanu badań i nakreśleniu nowych perspektyw badawczych dot. polityki represji stosowanej przez Związek Sowiecki wobec jeńców wojennych i osób internowanych w latach 1939–1956 poświęcony jest najnowszy zbiór studiów IPN.
„W latach 1939-1956 przeszło przez niego prawie 4 miliony jeńców wojennych, ponad 269 tysięcy cywilów” – te dane dotyczą sowieckiego systemu obozów jenieckich kontrolowanego przez NKWD. Ogromnie rozbudowana struktura obejmowała setki różnego rodzaju obozów i zarządzała niewolniczą pracą jeńców pochodzących z wszystkich krajów, które stały się przeciwnikami Związku Sowieckiego lub były okupowane przez wojska sowieckie.
Autorzy podkreślają, że badania nad tym obszarem dziejów imperium sowieckiego rozwijają się od niemal trzydziestu lat i są prowadzone przez badaczy z wielu krajów. Wciąż jednak niektóre z obszarów badawczych zostały poddane niewystarczający analizom historyków. Tak jest między innymi z historią dramatu żołnierzy AK zsyłanych na wschód po 1944 r. Ich dramat nie został dotąd opisany tak dokładnie, jak losy żołnierzy września 1939 r. Wciąż niewiele wiemy również na temat liczby ofiar innych narodowości, ale bez wątpienia były ich setki tysięcy.
Połowa artykułów dotyczy losów polskich jeńców. W drugiej części zbioru czytelnicy mogą zapoznać się z wynikami badań poświęconych jeńcom fińskim, japońskim, węgierskim, niemieckim i hiszpańskim. „Autorami publikowanych tekstów są historycy i archiwiści z Polski, Finlandii, Hiszpanii, Łotwy, Niemiec, Rosji, Ukrainy i Węgier” – podkreślają redaktorzy tomu.
Jak zauważa prof. Wojciech Materski formuła jenieckich obozów specjalnych wyróżniała je na tle innych, najbardziej znanych obozów, którymi przez dziesięciolecia usiane było terytorium Związku Sowieckiego. „W odróżnieniu od systemu GUŁag osadzano w nich osoby przed, a nie po osądzeniu, bądź te, które postanowiono izolować bez procedury sądowej. Jednym z takich problemów doraźnych była kwestia polskich jeńców wojennych” – podkreśla znawca dziejów ZSRS. Jego zdaniem już sam status Polaków wziętych do niewoli po 17 września 1939 r. jest dyskusyjny z punktu widzenia prawa międzynarodowego. W jego świetle polscy żołnierze i oficerowie stali się „jeńcami nigdy niewypowiedzianej wojny”. Mimo, że ZSRS i Polska nie znajdowały się w stanie wojny to jednak już 19 września ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ławrientij Beria wydał rozkaz o utworzeniu Zarządu ds. Jeńców Wojennych i Internowanych. Jego decyzja dała początek systemowi przez który w kolejnych latach przewinęły się miliony jeńców.
Prof. Wadim Zołotariow z Uniwersytetu w Charkowie umieszcza zbrodnię na polskich żołnierzach i oficerach popełnioną wiosną 1940 r. w szerokim spektrum terroru, który cechował system sowiecki. Jego zdaniem ocena ideologii komunistycznej nie została w pełni przyjęta przez społeczeństwa żyjące na obszarze dawnego imperium sowieckiego. „Można odnieść wrażenie, że społeczeństwo po prostu boi się zagłębić w swojej trudnej przeszłości. Zasłaniając się hasłami `nie pozwolimy zmieniać naszej historii`, wiele osób nie jest w stanie osądzić ideologii komunistycznej, której jednym z głównych postulatów była bezwzględność wobec swoich przeciwników” – podkreśla ukraiński historyk.
W swoim artykule przybliża nie tylko najnowsze ustalenia dotyczące egzekucji polskich oficerów dokonywanych w Charkowie, ale również kreśli obraz całego systemu zbrodni, którego korzenie sięgają pierwszych dni po przewrocie bolszewickim w 1918 r. Cytaty ze wspomnień i oficjalnych dokumentów czekistów pokazują, że dokonywanie zbrodni w imię ideologii komunistycznej od początku istnienia systemu było przepustką do osiągania kolejnych szczebli w hierarchii władzy. „Zwierzchnicy doceniali nie tylko bezpośrednie dowodzenie akcjami karnymi, ale również sam fakt udziału w egzekucjach” – podkreśla autor. W dokumentach uzasadniających przyznanie odznaczeń lub awans wielokrotnie wymieniano „zasługi” funkcjonariusza, takie jak między innymi rozstrzeliwanie wziętych do niewoli żołnierzy i oficerów przeciwnika. Często pisano znacznie krócej: „Do pracy podchodził poważnie. Wykonał wiele specjalnych poleceń”.
Na przeciwległym biegunie tej historii lokują się wspomnienia enkawudzistów, którzy z powodu masowo wykonywanych mordów popadali w obłęd. „Nie jestem w stanie podać ilości, ale sam rozstrzelałem tysiące osób. Stale to odbija się na moim zdrowiu. Doszło nawet do tego, że dwukrotnie próbowałem się zastrzeli. Idąc po ulicy nagle zaczynam biec – wydaje mi się, że gonią mnie rozstrzelani” – mówił jeden z funkcjonariuszy NKWD aresztowanych podczas wielkiej czystki. Sam został skazany na 10 lat więzienia.
Prof. Zołotariow zauważa, że wielu wykonawców zbrodni na polskich oficerach mogło być wcześniej odznaczanych i nagradzanych za tego rodzaju działania, prowadzone między innymi w czasie tzw. operacji polskiej NKWD. Do „kluczowych politycznie” zbrodni wyznaczano funkcjonariuszy już doświadczonych i zaufanych. Niestety niemożliwe jest ustalenie nazwisk wykonawców zbrodni dokonanych w Charkowie wiosną 1940 r. Wyjątkiem są ustalone na podstawie zeznań świadka z 1992 r. nazwiska dwóch miejscowych komendantów NKWD.
„Wkraczanie od drugiej połowy 1944 r. Armii Czerwonej na ziemie II Rzeczypospolitej nie przyniosło Polakom upragnionej niepodległości. Okupant niemiecki został zastąpiony nowym” – podkreśla dr Dariusz Rogut z łódzkiego IPN. Jednymi z pierwszych ofiar nowych okupantów byli żołnierze AK. „Aresztowań akowców NKWD dokonywało m.in. na podstawie donosów członków Polskiej Partii Robotniczej” – stwierdza autor. Wielu trafiło do obozu w Krasnowodzku w Turkmenistanie nad Morzem Kaspijskim. Obóz był również miejscem zesłania Górnoślązaków uważanych za kolaborantów III Rzeszy. Wśród żołnierzy AK, którzy przeżyli miesięczną podróż na wschód był jeden z bardziej znanych Powstańców Warszawskich por. Witold Kieżun. W obozie zapadł na wiele chorób zakaźnych, latem 1945 r. przy wzroście 190 cm ważyło 53 kg. „Uratowała mnie pamięć o Powstaniu Warszawskim. Była to noc w pierwszą rocznicę Powstania. Pomyślałem sobie: jak to? To ja mam dać się tym wrednym czerwonym faszystom i sprawić im satysfakcję swoją śmiercią?” – wspominał. W ciągu kilku miesięcy w obozie w Krasnowodzku zmarło z wycieńczenia 346 Polaków, ponad połowa wszystkich zesłanych.
Polacy byli wykorzystywani do niewolniczej pracy również w innych regionach ZSRS, między innymi Donbasie. Przez jeden z największych „obozów filtracyjnych” przewinęły się tysiące Polaków pochodzących z Kresów i Małopolski. Większość z nich pracowała w miejscowych kopalniach, pozostali w kołchozach i na budowach. Więźniów wyniszczała ciężka praca, choroby i głód. „Czasem się zdarzało, że w pyle drogi leżał ogryzek owocu czy warzywa. Wtedy w uporządkowanej kolumnie powstawało zamieszanie, ponieważ prawie zawsze trafiło się paru amatorów pochwycenia znaleziska. Łamał się szereg, konwojenci wrzeszczeli, ktoś dopadł zdobycz, porządek wracał” – wspominał jeden z więźniów cytowany przez Milenę Bykowską z Polskiej Akademii Nauk.
Niewolniczą pracą byli obarczeni również jeńcy lub więźniowie pochodzący z innych narodowości. Wśród nich było ponad pół miliona Węgrów. Ci, którzy przetrwali wieloletnią niewolę przekazali wspomnienia, które rzucają światło nie tylko na panujące w obozach warunki, ale również postawę strażników i oficerów NKWD. „Cały ten system to jedno kłamstwo, kradzież i oszustwo […] kto tego nie zrozumie, ten zginie, umrze. Inaczej nie sposób żyć w tym kraju” – mówił w rozmowie z jednym z węgierskich więźniów funkcjonariusz partyjny z Kołymy. Jak zauważa dr Tamás Stark z Węgierskiej Akademii Nauk, do dziś niemożliwe jest ustalenie liczby węgierskich jeńców zmarłych i zamordowanych w sowieckich obozach. Ich liczba może sięgać nawet 200 tysięcy.
Wyjątkowym epizodem w historii sowieckich obozów jenieckich jest wykorzystywanie do przymusowej pracy niemieckich naukowców zajmujących się techniką wojskową. Do lat dziewięćdziesiątych udział niemieckich specjalistów w zbrojeniach ZSRS był tematem całkowicie zakazanym. Pierwsi niemieccy „fizycy-ochotnicy” trafili do Moskwy już w czerwcu 1945 r. Wielu z nich pracowało przy sowieckim programie atomowym. Już w 1946 r. do ZSRS trafiła znacznie większa grupa niemieckich specjalistów, licząca około 2500 osób. Warunków ich życia w ZSRS nie można porównywać z egzystencją mieszkańców obozów, ale również ich praca miała charakter niewolniczy i przymusowy. „Praca pod kierownictwem Rosjan w relatywnie ludzkich warunkach, możliwość zarobkowania, a także brak nadziei na znalezienie pracy w innym miejscu strefy wschodniej pozwoliły z początku tego przymusu nie wyczuwać i wielu z nas rozpoczęło tę podróż do Związku Sowieckiego z nadzieją na raj. […] Jak wielkie było potem rozczarowanie” – wspominał jeden z niemieckich „ochotników” cytowany w artykule prof. Ute Schmidt z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.
Zbiór studiów „Sowieckie obozy dla jeńców wojennych i internowanych 1939–1956” pod redakcją Jerzego Bednarka, Dariusza Roguta ukazał się nakładem łódzkiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls.