Nie aprobuję znieważenia nagrobku Bolesława Bieruta; rozumiem sprzeciw moralny wobec całej sytuacji, bo był to zdrajca, agent NKWD i wielokrotny morderca - mówi prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
Na środowej konferencji prasowej Ziobro wyjaśniał swe wcześniejsze żądanie zwolnienia dwóch osób, zatrzymanych w poniedziałek w sprawie umieszczenia na nagrobku Bieruta na stołecznych Powązkach Wojskowych m.in. napisu "Kat". Zatrzymani zostali we wtorek zwolnieni. Zdaniem Ziobry ich zatrzymanie było "niezasadne".
Ziobro tłumaczył w środę, że rozumie "sprzeciw moralny" wobec sytuacji, że agent NKWD - który wprowadzał w Polsce represje stalinowskie i ma na sumieniu krew tysięcy zamordowanych niewinnych ludzi, jak rtm. Pilecki czy gen. "Nil" - ma wielki pomnik na cmentarzu przeznaczonym dla polskich bohaterów, podczas gdy osoby wówczas mordowane były chowane w miejscach niegodziwych, a ich ciała są nadal poszukiwane.
Dodał, że nie aprobuje zachowania zatrzymanych osób, ale zarazem podkreślił, że nie działali oni z pobudek chuligańskich. "Nie jest to akt wandalizmu pijanych sprawców, którzy wkraczają na cmentarz po to, by go niszczyć" - zaznaczył. Według Ziobry napis "Kat" jest zgodny z prawdą, choć "nie powinien się tam znaleźć". Zdaniem ministra być może państwo powinno umieścić tabliczkę, kto leży w tym miejscu.
Minister Zbigniew Ziobro tłumaczył w środę, że rozumie "sprzeciw moralny" wobec sytuacji, że agent NKWD - który wprowadzał w Polsce represje stalinowskie i ma na sumieniu krew tysięcy zamordowanych niewinnych ludzi, jak rtm. Pilecki czy gen. "Nil" - ma wielki pomnik na cmentarzu przeznaczonym dla polskich bohaterów, podczas gdy osoby wówczas mordowane były chowane w miejscach niegodziwych, a ich ciała są nadal poszukiwane.
Ziobro wyjaśnił, że nie kwestionował prowadzenia postępowania w sprawie, tylko nadmierne i nieproporcjonalne środki represyjne w postaci zatrzymania tych osób na 48 godzin.
Oświadczył, że zatrzymanie na 48 godz. było niezasadne, skoro zatrzymani nie byli podejrzewani o "poważne przestępstwo", ale o czyn, za który grożą najwyżej 2 lata więzienia. Na 48 godz. nie są czasami zatrzymywani - jak mówił minister - sprawcy poważnych przestępstw. Ziobro dodał ponadto, że policji znana była tożsamość tych osób oraz ich motywacja. "Można ich było wezwać w terminie późniejszym lub przewieźć do komendy, przesłuchać i wypuścić" - dodał.
Ziobro podkreślił, że jako prokurator generalny mógłby nakazać zamknięcie postępowania - czego nie uczynił. "Uważam, że ono powinno się toczyć" - oświadczył, zapowiadając, że będzie ono rzetelnie prowadzone. Zaznaczył, że to sąd może ocenić całą sprawę - jeśli prokurator zdecyduje się skierować akt oskarżenia. "Nie wiem, jaka będzie decyzja prokuratury" - dodał.
Pytany, kto go zawiadomił o zatrzymaniu tych osób, Ziobro odparł, że dostał taką informację od dziennikarzy; dodał że nie został upoważniony do ich ujawnienia.
Indagowany, czy jego decyzja nie była swoistym przyzwoleniem na takie czyny, Ziobro zaprzeczył, podkreślając że każdy taki czyn należy oceniać indywidualnie, w zależności od kontekstu.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Michał Dziekański mówił PAP, że do zatrzymania doszło w poniedziałek w okolicy cmentarza. "We wtorek z tymi osobami wykonano czynności procesowe, zostały one przesłuchane w charakterze świadków na okoliczność tego zdarzenia. Po wykonaniu tych czynności prokuratorzy wydali polecenie zwolnienia tych osób" - powiedział.
Sprawą zajmuje się policja i Prokuratura Rejonowa Warszawa-Żoliborz. Wstępna kwalifikacja prawna sprawy opiera się na artykule Kodeksu karnego mówiącym, że "kto znieważa zwłoki, prochy ludzkie lub miejsce spoczynku zmarłego podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch". (PAP)
sta/ pz/