Amerykański astronauta Neil Armstrong, który jako pierwszy człowiek stanął na Księżycu, zmarł w wieku 82 lat z powodu komplikacji po przebytej niedawno operacji serca - poinformowała w sobotę jego rodzina w wydanym oświadczeniu.
Według amerykańskich mediów na początku sierpnia Armstrong przeszedł operację wszczepienia by-passów. Jego żona Carol mówiła wówczas, że rekonwalescencja przebiega pomyślnie.
Nie podano na razie, kiedy ani gdzie nastąpił zgon astronauty.
20 lipca 1969 roku jako dowódca statku kosmicznego Apollo 11 Armstrong wraz z Edwinem "Buzzem" Aldrinem dokonał pierwszego lądowania na Księżycu przy użyciu lądownika Eagle i jako pierwszy człowiek w historii postawił stopę na porytej kraterami powierzchni Srebrnego Globu.
20 lipca 1969 roku jako dowódca statku kosmicznego Apollo 11 Armstrong wraz z Edwinem "Buzzem" Aldrinem dokonał pierwszego lądowania na Księżycu przy użyciu lądownika Eagle i jako pierwszy człowiek w historii postawił stopę na porytej kraterami powierzchni Srebrnego Globu.
To wtedy wygłosił pamiętne zdanie: "To mały krok dla człowieka, ale wielki krok dla ludzkości". Blisko trzygodzinny spacer Armstronga i Aldrina po Księżycu, podczas którego zbierali fragmenty skał, robili zdjęcia i przeprowadzili eksperymenty, z zapartym tchem oglądało na ekranach telewizorów ok. 600 mln ludzi na całym świecie. Armstrong miał wtedy 38 lat.
"To było wyjątkowe i niezapomniane przeżycie, ale trwało zaledwie chwilę, ponieważ mieliśmy dużo pracy do wykonania. Widoki były po prostu nadzwyczajne" - opisywał później tamte chwile.
Jeden z kraterów na Księżycu nazwano jego imieniem. W latach 1969-72 na Księżycu stanęło w sumie 12 Amerykanów.
Wyprawa na Księżyc była największym osiągnięciem Armstronga i był to także jego ostatni lot w kosmos. Po powrocie na Ziemię przyjął stanowisko, które wiązało się z pracą za biurkiem. Po odejściu z NASA w latach 70. wykładał inżynierię na Uniwersytecie w Cincinnati, w stanie Ohio.
Neil Armstrong urodził się 5 sierpnia 1930 roku w Wapakoneta w stanie Ohio. Od dzieciństwa pasjonował się lotnictwem: w wieku sześciu lat po raz pierwszy usiadł w samolocie, konstruował modele latające i przeprowadzał różne eksperymenty w zbudowanym przez siebie tunelu aerodynamicznym. Licencję pilota zdobył szybciej niż prawo jazdy; miał zaledwie 16 lat, gdy mógł już zasiąść za sterami maszyny.
Po ukończeniu szkoły średniej zapisał się na wydział inżynierii lotniczej na Uniwersytecie im. Johna Purdue w stanie Indiana. Naukę przerwała wojna koreańska; w 1949 roku został zmobilizowany jako pilot marynarki wojennej i w trakcie konfliktu wykonał 78 misji bojowych. Dosłużył się stopnia porucznika. Studia skończył dopiero po powrocie z Azji.
Pod koniec studiów poznał swą pierwszą żonę, Janet Elizabeth Shearon. Pobrali się w 1956 roku na przedmieściach Chicago, po czym przeprowadzili się do Kalifornii. W położonej tam bazie lotniczej Edwards Armstrong otrzymał etat pilota-oblatywacza. W sumie przetestował około 200 urządzeń latających.
W 1958 roku wojsko wytypowało go do programu załogowych lotów kosmicznych. 1962 złożył aplikację do Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) i przyjęto go w poczet astronautów.
W tym czasie zmarła jego żona. Choć bezpośrednią przyczyną zgonu było zapalenie płuc, jej zdrowie zniszczył złośliwy nowotwór mózgu.
W Kosmos Armstrong po raz pierwszu poleciał w 1966 roku jako dowódca załogowego programu Gemini 8. Choć powrót na Ziemię nastąpił w trybie awaryjnym po usterce jednego z silników, udało się zrealizować cel wyprawy, którym było pierwsze w historii dokowanie statków kosmicznych na orbicie.
Jego przygotowania do lotu na Księżyc trwały od misji Apollo 8 z grudnia 1968 roku, w której pełnił rolę dowódcy rezerwowego. Siedem miesięcy później astronauta już w ramach misji Apollo 11 wraz z Edwinem "Buzzem" Aldrinem i Michaelem Collinsem ruszyli w kierunku Srebrnego Globu.
Armstrong i Aldrin jako pierwsi ludzie stanęli na powierzchni innej planety. Collins pozostawał na orbicie Księżyca.
Prezydent USA Barack Obama uznał zmarłego astronautę za "jednego z największych amerykańskich bohaterów, nie tylko obecnej epoki, ale i wszechczasów".
Aldrin opowiadał potem, że nie potrafili powstrzymać się od emocji. "Na Księżycu był taki moment, krótka chwila, w czasie której jak gdyby popatrzyliśmy na siebie, klepnęliśmy się po ramieniu (...) i powiedzieliśmy: +udało się. Dobra robota+, albo coś w tym stylu" - mówił.
Ich lądowanie i trzygodzinny spacer śledził cały świat. Transmisja przyciągnęła przed telewizory ok. 600 mln ludzi na całym świecie.
Później, gdy Armstrong przyjechał do rodzinnej miejscowości w Ohio, liczącej 9 tys. mieszkańców, witało go ponad 50 tys. osób.
W 1970 roku Armstrong otrzymał stanowisko wiceszefa aeronautyki w NASA. Po roku zrezygnował. Zdecydował się wykładać inżynierię kosmiczną na uniwersytecie w Cincinnati.
Wtedy także kupił farmę, na której uprawiał kukurydzę i hodował bydło. Trzymał się z dala od życia publicznego i mediów, rzadko zgadzał się na udzielenie wywiadu bądź wygłoszenie przemówienia.
Większość ludzi, która go spotykała, opisywała go jako człowieka skromnego i rozważnego. Kilkakrotnie odmawiał ugrupowaniom politycznym ubiegania się w ich imieniu o urząd senatorski.
"Nie udzielał wywiadów, ale nie był dziwakiem, czy osobą, z którą ciężko się rozmawia" - twierdził przywoływany przez AP kolega z uczelni w Cincinnati, Ron Huston. "Po prostu nie lubił być ciekawostką" - tłumaczył.
W 2000 roku Armstrong publicznie przyznał, że z jego podróżą na Księżyc wiąże się jedno rozczarowanie. "Szczerze mogę powiedzieć - i jest to dla mnie wielkie zaskoczenie - że nigdy nie marzyłem o tym, aby być na Księżycu" - powiedział.
W 1999 roku po raz drugi ożenił się. Jego wybranką została Carol Knight. Z pierwszego małżeństwa miał dwóch synów.
Rodzina, gdy w sobotę oznajmiła jego zgon, zaapelowała o uczczenie jego czci, osiągnięć i skromności. "Następnym razem, gdy wyjdziesz na dwór w czystą noc i zobaczysz śmiejący się do ciebie Księżyc, pomyśl o Neilu Armstrongu i mrugnij do niego" - napisała.
W ubiegłym roku władze USA uhonorowały Armstronga Złotym Medalem Kongresu, najwyższym cywilnym odznaczeniem Stanów Zjednoczonych.
Prezydent USA Barack Obama uznał zmarłego astronautę za "jednego z największych amerykańskich bohaterów, nie tylko obecnej epoki, ale i wszechczasów".
Republikański rywal Obamy w zbliżających się wyborach prezydenckich w USA Mitt Romney powiedział, że "Księżyc opłakuje swego pierwszego ziemskiego syna". (PAP)
akl/ zab/ jo