Amerykański saksofonista i kompozytor Ornette Coleman, prekursor free jazzu, zmarł w czwartek rano w Nowym Jorku w wieku 85 lat. Gdyby nie on - jazz brzmiałby inaczej. Przyczyną śmierci było nagłe zatrzymanie krążenia.
O śmierci tego największego obok Charliego Parkera i Milesa Davisa innowatora w historii jazzu poinformowały media w Nowym Jorku, z którym związana była większa część kariery muzyka.
Był on drugim jazzmanem po Wyntonie Marsalisie, który za swoją płytę ("Sound Grammar", 2006) dostał nagrodę Pulitzera.
Urodził się w Teksasie. Zasadniczo był samoukiem; naukę gry na saksofonie altowym rozpoczął w wieku 14 lat.
Jego albumy "Tomorrow Is the Question!" i "Something Else" z 1958 r. oraz "The Shape of Jazz to Come" z 1959 r. zaliczane są do pierwszych awangardowych nagrań jazzowych, które zrewolucjonizowały koncepcję struktury muzycznej. Coleman, pionier wielu rodzajów free jazzu, często stosował gwałtowne zmiany tempa i nastroju w swoich utworach i zaczął zgłębiać możliwości improwizacji atonalnej. To właśnie tytuł jego płyty "Free Jazz: A Collective Improvisation" nagranej w końcu 1960 r. dał nazwę temu gatunkowi jazzu, który cechuje się swobodą harmoniczną, kolektywną improwizacją, polirytmicznością i wprowadza elementy i instrumenty typowe dla muzyki etnicznej.
Swoją muzykę z lat 70. Coleman nazwał harmolodyczną. Była to według niego filozofia muzyki i metoda improwizacji, przekraczająca granice awangardy i free jazzu. Przyznawała ona "jednakową wagę harmonii, melodyce, szybkości, rytmowi, czasowi i frazowaniu wynikającym z wprowadzania i umiejscawiania idei". Cechowały ją m.in. zniesienie podziału na instrument solowy i akompaniament i momentami niemal rockowa rytmika.
Wiele z kompozycji Colemana, który był muzykiem bardzo płodnym, zyskało rangę standardów jazzowych.
W Polsce wystąpił na festiwalu Jazz Jamboree w latach 1971, 1984, 1993, w 2007 na Warsaw Summer Jazz Days i rok później na Jazzowej Jesieni w Bielsku-Białej. (PAP)
klm/ mc/