
„Nam polędwica oraz schab nie smakuje tak jak szczaw” – śpiewali 24 czerwca 1980 r. na opolskim Kabaretonie Zenon Laskowik i Bohdan Smoleń. Dzień wcześniej cenzura te słowa z tekstu wykreśliła, ale artyści i tak je wykonali. Zadrwili z cenzury i PRL-owskich absurdów w programie "S tyłu sklepu".
To był najsłynniejszy spektakl kabaretowy w czasach PRL-u. Wykonany po raz pierwszy w Poznaniu wiosną 1980 r., miał być głównym przebojem Kabaretonu w opolskim amfiteatrze 24 czerwca. Rzeczywiście tak się stało, choć państwowa cenzura (Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk) zrobił wszystko, żeby artystom utrudnić życie. Jak? Na przykład z piosenki zachwalającej zalety bezmięsnej diety usunął refren. Bo wszyscy zdawali sobie sprawę, że za banalnymi z pozoru słowami kryje się drwina z władzy, która chwaliła się swoimi osiągnięciami, a nie potrafiła zadbać o zapatrzenie sklepów.
„Bo my musimy być silni i zdrowi, choćby na skrobi, choćby na skrobi/ Bo my musimy być mniej pazerni, roślinożerni, roślinożerni./ Nam polędwica oraz schab nie smakuje tak jak szczaw” – śpiewali Zenon Laskowik i Bohdan Smoleń na scenie opolskiego amfiteatru.
Dzień wcześniej cenzor wziął te słowa w ramkę, co oznaczało, że zakazał ich wykonania. Artyści i tak jednak ten refren zaśpiewali.
Piosenka do słów Zenona Laskowika i Krzysztofa Jaślara oraz muzyki Huberta Szymankiewicza była tylko jednym z wielu przebojów najsłynniejszego w historii PRL-u spektaklu kabaretowego.
„S tyłu sklepu” - fragmenty
Równie mocno publiczność oklaskiwała i śmiała się do łez przy wszystkich dialogach i gdy Smoleń śpiewał jak tramwajem powracał „sobie luźno z balu”. Najlepsze było - zabawne i zaskakujące - zakończenie tej piosenki: „I tak podniecony już nie wytrzymałem,/ Razem z motorniczym – kumplem z partyzantki/ Tramwaj zatrzymałem,/ I jak ten natchniony poeta Horacy zawołałem:/ Ludzie! Kochani! Rodacy! Coście tacy smutni? Przecież jedziecie do pracy!” - śpiewał Smoleń.
Rudi Schubert - grający w spektaklu tępego osiłka - śpiewał z kolei, że „po co dzisiaj mam się uczyć” i tracić cenny czas, skoro i tak wybuduje sobie szklarnię. Posiadanie szklarni było w tamtym czasie świetnym interesem, a „badylarze” – jak potocznie nazywano ich właścicieli – budzili zazdrość i podziw.
„Więc podziękujmy Żeromskiemu za »Przedwiośnia« tom,/ Za to, że pierwszy, sto lat temu, wyśnił szklany dom” – brzmiała puenta tej piosenki.
Była jednocześnie prześmiewcza i gorzka. Tak to odbierała publiczność zebrana na spektaklu w opolskim amfiteatrze, a potem miliony Polaków, którzy kupowali bilety na kolejne występy.
Spektakl „S tyłu sklepu” (z celowym błędem w tytule) był satyrą na PRL. Po dekadzie gierkowskiej propagandy sukcesu, gdy – jak brzmiał partyjny slogan „Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej”, sklepy straszyły pustymi półkami. Niczego się nie kupowało, ale zdobywało, a ekspedienci sklepowi klientów traktowali jak intruzów.
Oddawał to taki króciutki dialog z pamiętnego spektaklu: „»Przyszedł ten klient, co się zapisał w zeszłym tygodniu na nać pietruszki«. »A krew oddał?«”
Zenon Laskowik, twórca kabaretu Tey, który był autorem scenariusza spektaklu, akcję przeniósł właśnie do sklepu. Siebie samego obsadził w roli kierownika, a Bohdana Smolenia – klienta.
Członkowie kabaretu Tey, Zenon Laskowik i Bohdan Smoleń pred Grand Hotelem w Sopocie w sierpniu 1979 r. Fot. PAP/Stefan Kraszewski
„Czego?” – rzucił mu na powitanie grobowym tonem, który dobrze znali wtedy Polacy z własnych „wizyt” w sklepach. „Czego pan sobie życzy?” – dokończył.
W innej scenie Smoleń zagrał „panią Pelagię" - pracownicę fabryki bombek, a Laskowik był dziennikarzem. „To się wytnie, to się wytnie!” - pociesza Laskowika Smoleń, gdy ten się zorientował o produkcji jakich „bombek” opowiedziała mu „pani Pelagia".
Obok Smolenia, Laskowika i Schubertha w kolejnych spektaklach (jeden z nich odbył się w Sali Kongresowej Pałacu Kultury u Nauki) występowały takie gwiazdy jak Aleksander Gołębiowski, Zbigniew Wodecki, Hanna Banaszak, zespół Vox i Jan Kaczmarek. Ludzie kupowali bilety na spektakl Laskowika i Smolenia nawet wtedy, gdy po Polsce krążyły już kasety magnetofonowe z pirackimi nagraniami.
Niektóre wymyślone przez Laskowika zwroty i dowcipy przeszły do języka potocznego. Tak jak na przykład fragment, w którym Bolek - Rudi Schuberth tłumaczy Laskowikowi, że nie pojedzie po towar, bo traktor się zepsuł. "»Bolek, nie siej defetyzmu« - upomina go Laskowik. »Ile traktor ma kół?« - pyta. »Cztery« - z wysiłkiem liczy Bolek. »To ile jest dobrych?« - dopytuje go dalej Laskowik. »Trzy« - odpowiada skonfudowany Bolek, na co Laskowik z triumfem obwieszcza: »To nie można było od razu tak powiedzieć? Trzy koła są dobre!«" (PAP)
jkrz/ aszw/