Rok 1666 był jednym z najstraszniejszych w historii Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W trakcie rokoszu – 13 lipca w bitwie pod Mątwami – doszło do bratobójczej walki, w której zginął kwiat polskiego rycerstwa króla Jana Kazimierza. Nie byłoby tej tragedii, gdyby nie Jerzy Sebastian Lubomirski, magnat, marszałek, człowiek potężny i o ogromnych ambicjach.
Jerzy Sebastian Lubomirski herbu Szreniawa bez Krzyżyka był jednym ze złotych dzieci I Rzeczypospolitej. Przyszedł na świat w 1616 r. w Nowym Wiśniczu, dobrach swojego ojca Stanisława Lubomirskiego, jednego z najpotężniejszych ludzi w kraju. Był gruntownie edukowany, od młodości kształcony na obywatela, bogaty. Poza odebraniem obowiązkowej nauki w Polsce odbył podróże zagraniczne do Włoch, Francji, Holandii i Niemiec. Potem wrócił, aby rzucić się w wir służby Rzeczypospolitej – rozpoczął karierę polityczną.
Syn wojewody
W swoich wspomnienia pisał, że zaczął pracować dla Rzeczypospolitej w roku 1636. Początkowo brał udział w sejmiku w Piotrkowicach, podczas którego został wybrany przez szlachtę na jej reprezentanta. Czy przyczyniły się do tego jego umiejętności, czy też pochodzenie i nazwisko? Był przecież synem wojewody. Z drugiej strony miał okazję pokazać się z jak najlepszej strony jako sprawny mówca i człowiek stworzony do służby publicznej. Zrobił więc wrażenie na szlachcie i w 1637 r. po raz pierwszy został posłem na sejm.
Następne lata to czas stopniowego wspinania się po szczeblach kariery. W czwartej dekadzie XVII w. kariera Lubomirskiego nieco przystopowała – nie został posłem na sejm przez kolejne dwa lata i musiał poświęcić się raczej sprawom prywatnym. Do sejmu wrócił w roku 1643. Został wówczas po raz pierwszy marszałkiem izby poselskiej. Wtedy wypłynął na szerokie wody życia politycznego.
W kraju panował wtedy Władysław IV Waza, syn Zygmunta III Wazy, władca cieszący się stosunkowo dużym poparciem szlachty i kierujący się pewną idée fixe, którą była wojna z Turcją. Przeciwko tej koncepcji wystąpił w 1644 r. młody Lubomirski, zyskując poparcie szlachty
W kraju panował wtedy Władysław IV Waza, syn Zygmunta III Wazy, władca cieszący się stosunkowo dużym poparciem szlachty i kierujący się pewną idée fixe, którą była wojna z Turcją. Przeciwko tej koncepcji wystąpił w 1644 r. młody Lubomirski, zyskując poparcie szlachty, która nie rwała się do tego konfliktu. Po raz pierwszy wówczas tak wyraźnie Lubomirski wystąpił jako przedstawiciel antykrólewskiej opozycji. Po raz pierwszy, ale bynajmniej nie ostatni.
Opozycjonista
Tymczasem umarł król Władysław IV i rozpoczął się okres bezkrólewia, Lubomirski zaś wszedł w nowy etap swej działalności – prowadzenia własnej gry i konfliktu z nowym królem. Jednocześnie kariera Lubomirskiego nabierała większego rozpędu. Wziął udział w wojnie na Ukrainie, gdzie wybuchło powstanie kozackie – z początku tlące się jedynie, potem wybuchające coraz większym płomieniem.
Kiedy w 1650 r. odebrał nominację na urząd marszałka wielkiego koronnego, zgodnie z ówczesnymi relacjami, nie docenił zaszczytu i zachowywał się butnie i arogancko, czym nie zaskarbił sobie sympatii władcy, o którą zresztą raczej nie zabiegał. Konflikt między Lubomirskim a Janem Kazimierzem miał być jednym z tragiczniejszy w historii Rzeczypospolitej.
Potop szwedzki
Gdyby życie Lubomirskiego zakończyło się podczas potopu szwedzkiego albo niedługo po nim, najpewniej byłby wskazywany jako jeden z bohaterów narodowych i wzór – ale tak się nie stało.
W 1655 r. w granice Rzeczypospolitej, już i tak osłabionej przez wojnę z Kozakami, trzy lata po tragicznej klęsce wojsk pod Batohem weszła armia szwedzka.
Tymczasem jednym z nielicznych możnowładców, który został w Rzeczypospolitej i zamierzał jej bronić, był właśnie hetman Jerzy Lubomirski. To on był jednym z twórców konfederacji tyszowieckiej, której celem była walka ze szwedzkim najeźdźcą.
Większość polskiej magnaterii nie czekała na rozwój sytuacji i od razu opowiedziała się po stronie szwedzkiego władcy. Wielcy włodarze, między innymi Radziwiłłowie, byli gotowi sprzymierzyć się ze Szwedami przeciwko Janowi Kazimierzowi. Ten zaś zdążył już opuścić granice Rzeczypospolitej i udać się na Śląsk.
Tymczasem jednym z nielicznych możnowładców, który został w Rzeczypospolitej i zamierzał jej bronić, był właśnie hetman Jerzy Lubomirski. To on był jednym z twórców konfederacji tyszowieckiej, której celem była walka ze szwedzkim najeźdźcą.
To właśnie Lubomirski witał powracającego Jana Kazimierza. Czy zdawał sobie sprawę, że kilkadziesiąt lat później stanie się jedną z osób, które doprowadzą władcę do abdykacji? W tamtej chwili drogi Jana Kazimierza i Lubomirskiego na krótko się połączyły.
Potop szwedzki wreszcie się zakończył, w czym sporo zasług miał właśnie Lubomirski. Nadszedł pomyślny dla niego okres. W 1660 r. jego gwiazda święciła najmocniejszym i najpełniejszym światłem, rozbił bowiem wielką armię rosyjską, która nękała Rzeczpospolitą. W bitwie pod Cudnowem pokonał wojska Wasyla Szeremietiewa, czym zakończył ciągnący się długo konflikt z Moskwą. Ale niebawem karta miała się odwrócić.
Próba reform i konflikt
Po tragicznych latach czterdziestych i pięćdziesiątych XVII w. Rzeczpospolita była w katastrofalnej sytuacji. Najpierw od początku lat czterdziestych ziemie wschodnie borykały się z najazdami tatarskimi, potem wybuchło powstanie Chmielnickiego, a kiedy jeszcze trwało – bunt chłopski Kostki-Napierskiego. Sytuację wykorzystała Moskwa, która najeżdżała ziemie Rzeczypospolitej. Potem doszło do potopu szwedzkiego.
Kraj po potopie szwedzkim był w ruinie. Armia króla Gustawa nie tylko łupiła i mordowała, lecz także niszczyła wszystko, co się dało. Zniszczenia były porównywalne do tych, które dotknęły Polskę po II wojnie światowej.
Jan Kazimierz powrócił jako zwycięzca i tak jak jego ojciec przed blisko sześćdziesięcioma laty zapragnął wprowadzić reformy. W tym najważniejszą z perspektywy króla, a zarazem najbardziej problematyczną dla szlachty – przeprowadzenie elekcji vivente rege, czyli wyboru nowego władzy za życia poprzedniego. W praktyce oznaczało to wzmocnienie władzy króla, który mógłby wpływać na wybór swojego zastępcy, a osłabienie znaczenia szlachty i magnatów. Przeciwko królowi zawiązał się bunt.
Po wojnie ze Szwedem i z Moskwą przyszedł czas na wojnę domową. Przeciwko królowi stanęło wojsko i zawiązało Związek Święcony. Konfederaci chcieli wypłaty zaległego żołdu – armia, która walczyła ze Szwecją i Rosją, w dodatku wygrywała, poczuła się oszukana brakiem zapłaty za swoją żołnierską pracę. Lubomirski postanowił wykorzystać bunt wojska i włączyć się do gry.
Proces i rokosz
Atmosfera w kraju gęstniała. Wreszcie doszło do rokoszu, czyli zbrojnego wystąpienia szlachty przeciwko królowi. Rzeczpospolita znała już rokosze z dawnych czasów – w latach trzydziestych XVI w. była wojna kokosza, skierowana przeciwko polityce Zygmunta Starego, na początku XVII w. – rokosz Zebrzydowskiego przeciwko Zygmuntowi III i reformom.
Wyrok był srogi, zasądzono utratę czci, majątku ruchomego i nieruchomego oraz pozbawienie urzędów. Szlachta się burzyła, bo miała wiele zastrzeżeń – Henryk Plazia pisze, że sam proces był prowadzony z pogwałceniem zasad, wiązało się z nim wiele wątpliwości.
Tym razem zarzewiem rokoszu stał się proces sądowy Lubomirskiego, który wytoczył marszałkowi król, aby pozbyć się krnąbrnego i ambitnego polityka występującego przeciw niemu w jawnej opozycji. Oskarżono Lubomirskiego o zbrodnię obrazy majestatu oraz zbrodnię zdrady kraju. Wyrok był srogi, zasądzono utratę czci, majątku ruchomego i nieruchomego oraz pozbawienie urzędów. Szlachta się burzyła, bo miała wiele zastrzeżeń – Henryk Plazia pisze, że sam proces był prowadzony z pogwałceniem zasad, wiązało się z nim wiele wątpliwości.
Wyroku sądowego Lubomirski nie doczekał w kraju, udał się na Śląsk i planował kontratak. Za Lubomirskim stała znaczna część szlachty, która uważała go za swojego przedstawiciela, reprezentanta swoich interesów i obrońcę złotej wolności. Wśród zwolenników Lubomirskiego znalazł się poeta Wespazjan Kochowski. Za królem opowiedział się na przykład przyszły król Jan Sobieski. W kraju wrzało. Zarówno król, jak i nuncjusz papieski, który pełen obaw pisał o tym, co się dzieje w Rzeczypospolitej, zdawali sobie sprawę, że sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Mątwy
Wreszcie doszło do konfrontacji – krwawej, brutalnej i bezlitosnej. 13 lipca 1666 r. Jerzy Lubomirski na czele swoich wojsk stanął naprzeciw wojsk króla pod Mątwami nad Notecią. Nie powtórzyła się niestety sytuacja z bitwy pod Guzowem, która była prowadzona tak, aby nie doprowadzić do eskalacji. Szlachta pragnęła krwi. Pod Mątwami doszło do krwawej łaźni i zwycięstwa sił Lubomirskiego. W bratobójczej walce zabito kwiat polskiego rycerstwa. Król przegrał z kretesem, Lubomirski zaś triumfował, przynajmniej pozornie. Nie wiadomo, o czym myślał, patrząc na pole usiane blisko trzema tysiącami zabitych żołnierzy wiernych królowi. Czy już wtedy zaczął żałować swojego czynu?
Rokosz trwał jeszcze jakiś czas, ale ostatecznie wygasł, przynosząc tylko zniszczenie. Zawarta w 1666 r. ugoda z królem sprawiała, że ten musiał wycofać się z planów reform, a hetman nie utracił wprawdzie majątków, ale musiał udać się na wygnanie, gdzie rychło umarł. Jego ostatnim słowem miało być zdanie, że „sąd o rzeczach ma znacznie zmieniony”. Czy znaczyło to przyznanie się do błędu – nie wiadomo.
Autor: Paweł Rzewuski
Źródło: Muzeum Historii Polski