We wrześniu 1939 r., po agresji sowieckiej na Polskę, dziesiątki tysięcy polskich żołnierzy i cywilów ewakuowało się do krajów sąsiednich, głównie Rumunii i Węgier. Wielu pozostało w tych krajach do końca wojny, jednak dla znacznej części z nich państwa te były tylko przystankiem na drodze do odradzającej się na Zachodzie polskiej armii.
Po południu 17 września 1939 r. granicę polsko-rumuńską zaczęły przekraczać pierwsze grupy Polaków ewakuujących się w obliczu sowieckiej agresji. Wśród nich byli zarówno cywile jak i wojskowi. Wbrew układom sojuszniczym zawartym przez Warszawę i Bukareszt władze rumuńskie uniemożliwiły polskim władzom skorzystanie z tzw. prawa przejazdu. Przedzieranie się do tworzącej się Armii Polskiej we Francji było jednak możliwe dzięki życzliwości lokalnych władz cywilnych i wojskowych.
Władze rumuńskie pod naciskiem niemieckim
Naciski niemieckie na władze w Bukareszcie sprawiły, że ich postawa stała się mniej sprzyjająca Polakom. „Zaraz na początku podjęli sprawę podpisania przez oficerów polskich deklaracji uroczystego wyrzeczenia się walki z Niemcami. Wojskowy regulamin zabraniał kategorycznie składania podobnej deklaracji w wypadku internowania lub dostania się oficera do niewoli. Rumuni działali wyraźnie pod presją niemieckiego ambasadora w Bukareszcie, nęcili i kusili nas perspektywą wygodnego urządzenia się, a w razie odmowy grozili osadzeniem w obozie za drutami kolczastymi. (…) Na podpisanie deklaracji zdecydowało się dwóch oficerów na ogólną liczbę tysiąca” – wspomniał płk Bohdan Hulewicz, we wrześniu 1939 r. dowódca Grupy „Grodno”, internowany w obozie w Călimăneşti.
Polscy żołnierze przebywali w ok. 20 obozach, m.in. w Târgovişte, Caracal, Slatina, Turnu, Severin, Călimăneşti, Constanţa, Dragaşani, Târgu-Jiu. Ludność cywilna mieszkała w miastach i miasteczkach – Craiova, Caracal, Slatina, Târgu-Jiu, Ploeşti, Piteşti, Turnu-Severin, głównie jednak w Bukareszcie, gdzie działała Ambasada RP. Oblicza się, że przez Rumunię w latach 1939-1940 r. przeszło ok.60-100 tys. polskich uciekinierów, w tym ok. 30 tys. żołnierzy.
Rumunia nie była jedynym miejscem ewakuacji.
Na Węgrzech znalazło się - wedle bardzo rozbieżnych szacunków - od 50 do 140 tysięcy polskich uchodźców, w tym około 35 tysięcy polskich żołnierzy. Na Litwę i Łotwę po 17 września 1939 r. przeszło odpowiednio około 15 000 i 1300 żołnierzy (A. Przewoźnik „Polacy w Królestwie Węgier 1939-1945”, W. Roszkowski „Najnowsza historia Polski 1914-1945”).
Ciężki los czekał około 180 tys. Polaków, którzy znaleźli się w sowieckich obozach jenieckich i pracy. 50 tysięcy zostało aresztowanych przez Armię Czerwoną i NKWD po zakończeniu inwazji.
Bohaterskim epizodem z końca kampanii polskiej jest skuteczna ucieczka szesnastu obrońców Helu do Szwecji na pokładzie kutra patrolowego Straży Granicznej 1 października 1939 r. W Szwecji internowane zostały również załogi uszkodzonych okrętów podwodnych ORP „Sęp” i ORP „Ryś”.
Dla porównania można dodać, że do niewoli niemieckiej dostało się 300 tys. żołnierzy.
Serdeczne przyjęcie przez miejscową ludność
Większość Polaków przebywających w tym okresie w Rumunii podkreślała serdeczne przyjęcie przez miejscową ludność. Władysław Pobóg-Malinowski pisał: „Nie wiem, czy matka mogłaby okazać nam więcej serca i ciepła. Czekała nas kąpiel, czysta pościel, obfita kolacja, a w pokoju przy łóżku kosz owoców, czekolady, słodyczy”. Najwyżsi urzędnicy II RP, tacy jak marszałek Edward Rydz-Śmigły, prezydent Ignacy Mościcki i minister Józef Beck byli jednak otoczeni ścisłą obserwacją miejscowych władz.
Ten ostatni był internowany w Braszowie. Władysław Pobóg-Malinowski pisał o tej miejscowości: „Miasto niewielkie, może nawet urocze, pełne ślicznej architektury i zabytków pamiętających wiek XII i XIII. Dookoła wysokie góry i wspaniałe lasy. (…) Internowani tu ministrowie Beck i Roman, wraz z rodzinami i sekretarzami mieli wydzielone tylko dla siebie całe piętro. Korzystali też z odrębnej, dość dużej sali restauracyjnej.(…) Ale ta złota klatka strzeżona była bardzo pilnie: kilku dyżurujących policjantów i kilku dyskretniej chowających się agentów, którzy – w razie spacerów towarzyszą internowanym jak cienie, a i w obrębie hotelu nie spuszczają z nich oka”.
Elementem wspomnianych wyżej represji wobec polskich oficerów było tworzenie specjalnych obozów:
– obóz w Dragoslave dla marsz. Edwarda Rydza-Śmigłego i jego świty (2 polskich wyższych oficerów);
– obóz w Băile Herculane dla 19 polskich generałów;
– obóz w Balş dla polskich oficerów pochodzenia niemieckiego;
– obóz w Cetăţuie (Braszów), który funkcjonował jako obóz karny (więzienie) dla polskich oficerów;
– obóz w Fogaraszu, traktowany jako obóz karny (więzienie) dla polskich podoficerów i szeregowych.
Z Rumunii przez Jugosławię i Włochy do Francji
Liczba polskich żołnierzy w Rumunii zmniejszyła się znacznie w 1940 r. Powodem była koordynowana przez polskich dyplomatów ewakuacja do Francji i Wielkiej Brytanii. Z Rumunii przez Jugosławię i Włochy (przed czerwcem 1940 r.) do Francji dotarło ok. 22 tys. internowanych. Ewakuacji podlegali głównie wojskowi, szczególnie żołnierze, podoficerowie i oficerowie średniego szczebla. Szczególną uwagę zwracano na ewakuację lotników, marynarzy i żołnierzy wojsk pancernych.
W lutym 1941 r. Rumuni przekazali władzom niemieckim ok. 900 polskich oficerów. W Rumunii do zajęcia tego kraju przez wojska sowieckie pozostało ok. 4 tys. internowanych.
Szczególnie istotny dla podtrzymania morale internowanych było organizowanie polskiego szkolnictwa, życia kulturalnego, społecznego i religijnego. Na terenie obozów powstawały kaplice prowadzone przez polskich księży. „Organizujemy pracę duszpasterską. Budujemy na obszernej sali ołtarz i kolejno celebrujemy i głosimy kazania. Frekwencja jest prawie stuprocentowa. Przychodzą co niedzielę i ci, którzy najwyżej z okazji święta narodowego uczestniczyli we mszy polowej. Tyle mszy, ilu księży i każdy wygłasza ‘swoje’ kazanie. Padają nieraz twarde słowa, szczególnie ks. Major Pogódek smaga, odsłaniając oblicze +polskiej religijności i polskiego katolicyzmu w sferach wojskowych+” – wspominał ks. płk Franciszek Ringwelski internowany w Călimănești.
Kamienny ołtarz w lesie w okolicy Braszowa
O obecnym stanie jednej z najciekawszych pamiątek po internowanych żołnierzach tak mówi min. Adam Kwiatkowski:
Podczas moich spotkań z Polonią i Polakami mieszkającymi zagranicą poznaję nie tylko osoby ważne dla Polski ale również szczególne miejsca pamięci o naszej historii. Tak było między innymi podczas mojej ostatniej wizyty w Rumunii. Poznałem wówczas historię zapomnianego miejsca - kamiennego ołtarza w lesie w okolicy Braszowa, który powstał w maju 1940 r. Teraz pamięta o nim tylko kilka najstarszych osób spośród Polonii w Rumunii. Nie figuruje on w rejestrze zabytków czy miejsc pamięci. Obecnie rozpoczęto tam prace remontowe, a lokalne władze zabezpieczyły wstępnie teren. Mam nadzieję, że uda nam się dowiedzieć czegoś więcej o budowniczych tego ołtarza. Można przypuszczać, że byli to polscy żołnierze i uchodźcy cywilni wycofujący się w 1939 roku z Polski przez Rumunię, jednak dotychczas w rumuńskich archiwach nie udało się odnaleźć informacji na ten temat.
Michał Szukała PAP
Wykorzystane publikacje:
Laurentiu Batin „Sytuacja polskich uchodźców wojennych w Rumunii” Przegląd Historyczno-Wojskowy 16 (67)/2 (252), 163-173.
http://www.muzeum-ak.pl/slownik/formatka.php?idwyb=36
http://www.foto.karta.org.pl/nasze-zbiory/kolekcje/ok_0887_polakowski_jerzy,15353,zdjecie.html
Andrzej Przewoźnik „Polacy w Królestwie Węgier 1939-1945”, Budapeszt 2006.
„Rumuński azyl. Losy Polaków 1939-1945” Ośrodek KARTA, Warszawa 2009.
Wanda Krystyna Roman „Ewakuacja i internowanie wojsk polskich we wrześniu 1939 roku” Piotrkowskie Zeszyty Historyczne 6, 155-173, 2004.
Wojciech Roszkowski „Najnowsza historia Polski 1914-1945” Warszawa 2003.
szuk/ ls/