18 grudnia 1984 r. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Szczecinie skazał na dwa i pół roku więzienia jednego z poborowych, który kilka tygodni wcześniej odmówił złożenia przysięgi wojskowej. Wyrok ów, choć miał zniechęcić innych do podobnej niesubordynacji, niespodziewanie obrócił się przeciwko władzom PRL.
Skazanym był dwudziestoośmioletni student ostatniego roku matematyki ze szczecińskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej – Marek Adamkiewicz. Nie on pierwszy sprzeciwił się treści wojskowego ślubowania, w którym poborowi mieli wówczas przysięgać, że będą stać na straży władzy ludowej w Polsce w braterskim przymierzu z Armią Radziecką (wcześniej zrobili to m.in. Roland Kruk, Leszek Budrewicz, Marek Krukowski). Nie był on również pierwszym skazanym w PRL za taki czyn. Jesienią 1984 r. wyrok 1,5 pozbawienia wolności za odmowę złożenia przysięgi wojskowej usłyszał Mirosław Zabłocki z Wyszkowa, zatrudniony jako asystent na Uniwersytecie Warszawskim. Wykonanie kary zostało jednak w jego przypadku zawieszone, a on sam złożył w końcu przysięgę, choć oświadczył przy tym, że jest „moralnie zwolniony” z jej przestrzegania. Przy okazji sprawy Zabłockiego Naczelna Prokuratura Wojskowa złożyła natomiast zapytanie do Izby Wojskowej Sądu Najwyższego, która uznała, że „czyn żołnierza polegający na odmowie złożenia przysięgi wojskowej jest równoznaczny z odmową wykonania obowiązku wynikającego ze służby wojskowej i powinien być kwalifikowany jako przestępstwo”. Tak właśnie potraktowano Adamkiewicza, który jako pierwszy za sprzeciw wobec upokarzającego ślubowania faktycznie trafił za kraty.
Na dalszy rozwój wydarzeń niebagatelny wpływ miało to, że uwięziony nie był w środowiskach opozycyjnych osobą anonimową. W działalność opozycyjną Adamkiewicz zaangażował się bowiem już w latach 70. W 1977 r. był jednym z założycieli Studenckiego Komitetu Solidarności we Wrocławiu, za działalność w którym wyrzucono go ze studiów na Uniwersytecie Wrocławskim. W latach 1980–1981, kiedy wznowił studia w rodzinnym Szczecinie, został jednym z miejscowych liderów Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Po ogłoszeniu stanu wojennego początkowo angażował się w działania Akademickiego Ruchu Oporu, zaś w maju 1982 r. został internowany. W ośrodkach internowania (najpierw w Wierzchowie Pomorskim, następnie w Strzebielinku) miał okazję poszerzyć swoje opozycyjne kontakty o szereg nowych znajomości. Kiedy odzyskał wolność pod koniec 1982 r. nadal angażował się w działalność antykomunistyczną, m.in. jako kolporter niezależnych wydawnictw, oraz kontynuował studia matematyczne na wspomnianej WSP w Szczecinie.
Choć w 1984 r. zdał wszystkie egzaminy i otrzymał absolutorium, nie zdążył obronić pracy magisterskiej. Otrzymał wezwanie do odbycia zasadniczej służby wojskowej w Szkole Podchorążych Rezerwy przy Centrum Szkolenia Specjalistów Wojsk Obrony Przeciwlotniczej Kraju im. Wojciecha Kętrzyńskiego w Bemowie Piskim. Jeszcze zanim stawił się 4 września 1984 r. w rzeczonej jednostce, miał gotowy plan. „Myślałem sobie – wspominał po latach – że takiej decyzji nie można za długo odwlekać, bo nie po to tu jestem. Przyjechałem z konkretnym zamiarem i nie chciałem tego przeciągać. Więc, o ile dobrze pamiętam, to chyba czwartego dnia pobytu poszedłem do dowódcy od spraw politycznych i złożyłem ustne oświadczenie, że odmawiam złożenia przysięgi wojskowej ze względów politycznych”.
Na zmianę decyzji poborowego Adamkiewicza nie udało się wpłynąć kolejnym oficerom w szeregu rozmów, na które od tej pory był regularnie wzywany. Niesfornego podchorążego z końcem miesiąca zdegradowano do stopnia szeregowego i przeniesiono karnie do Jednostki Wojskowej nr 1741 w Jarominie, zajmującej się pracami remontowo-budowlanymi. Także tamtejsi oficerowie, mimo kilkukrotnych prób, nie zdołali namówić nowego podwładnego do zmiany postawy.
Tymczasem 14 listopada 1984 r. Delegatura Wojskowej Służby Wewnętrznej w Trzebiatowie wszczęła dochodzenie, zakończone dwa dni później postanowieniem o postawieniu Adamkiewiczowi zarzutu z art. 305 kodeksu karnego, mówiącego, iż „żołnierz, który odmawia pełnienia służby wojskowej albo wykonywania obowiązku wynikającego z tej służby, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5”. Już nazajutrz, decyzją Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Koszalinie, która oceniła zarzucane podejrzanemu „przestępstwo” jako „czyn którego stopień społecznego niebezpieczeństwa jest znaczny”, został on aresztowany, z końcem miesiąca był zaś gotowy akt oskarżenia.
Wynik rozprawy, przeprowadzonej 18 grudnia 1984 r. przed Wojskowym Sądem Garnizonowym w Szczecinie, wobec przyznania się oskarżonego do zarzuconego mu czynu i odmowy składania wyjaśnień oraz zgodnych zeznań przesłuchiwanych w śledztwie świadków, był właściwie z góry przesądzony. Choć na sali sądowej postanowiono dodatkowo upokorzyć młodego opozycjonistę, mógł on liczyć na istotne wsparcie. „Jednym z bardziej przykrych dla mnie wydarzeń podczas procesu – wspominał po latach Adamkiewicz – była kwestia ubioru, w jakim przywieziono mnie na rozprawę. Okazało się bowiem, że zaginęło gdzieś moje umundurowanie, mundur podchorążego, ten nowy, wyjściowy, bardziej elegancki, a w ostatniej chwili, i będę twierdził, że specjalnie, przydzielono mi jakieś stare i używane łachmany polowe. […] To miało na celu osłabienie pozycji człowieka, który chce wygłosić swoją rację polityczną. […] Bardzo ważna była dla mnie za to obecność na sali biskupa [Jana Gałeckiego – przyp. M.S.], bo nadawała duchowy wymiar i odpowiednio wyższą rangę mojemu działaniu i mojej motywacji. Byłem tym zaskoczony i jednocześnie bardzo wdzięczny, bo to dodało szerszego znaczenia mojemu gestowi. Obecność biskupa i aprobata kościelna oznaczała, że moja odmowa złożenia przysięgi wojskowej nie jest już tylko prywatnym gestem. Przy obecności sufragana na rozprawie, w wymiarze oficjalnym, moje działanie nabierało znaczenia poważnego gestu politycznego”.
Niewiadomą pozostawał wymiar kary, jaka zostanie zasądzona. Obrońca wnosił o łagodny wyrok w postaci aresztu wojskowego, prokurator zaś o karę dwóch lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Sędziowie, biorąc pod uwagę jako okoliczności obciążające „znaczny stopień szkodliwości społecznej” czynu („zwłaszcza dla zwartości bojowej wojska”), złą wolę (odmawiał złożenia przysięgi wojskowej wielokrotnie) oraz wcześniejszą karalność oskarżonego (w latach 70. Adamkiewicza skazano na prace społeczne za obrazę funkcjonariuszy MO i Straży Ochrony Kolei), w całości przychylili się do wniosku prokuratury.
Po odrzuceniu przez Sąd Najwyższy rewizji i uprawomocnieniu się wyroku, w lutym 1985 r. Adamkiewicz został osadzony w Zakładzie Karnym w Stargardzie Szczecińskim. Umieszczono go w tzw. sztywnej celi, przeznaczonej dla szczególnie niebezpiecznych więźniów, z wyposażeniem przymocowanym na stałe do podłoża, wraz z pospolitymi przestępcami, karanymi m.in. za gwałty. Choć na kolejne kilkanaście miesięcy władzom udało się tym samym „unieszkodliwić” jednego opozycjonistę, to działania podjęte wobec Adamkiewicza niebawem odbiły się peerelowskim decydentom czkawką.
Cała sprawa została nagłośniona w podziemnej prasie. Przyczynił się do tego szczecinianin Andrzej Kotula, kolporter niezależnych wydawnictw, przed 13 grudnia 1981 r. przewodniczący NZS na WSP w Szczecinie i członek władz krajowych Zrzeszenia. Wykorzystał on swoje opozycyjne kontakty i przekazał stosowne informacje ks. Stanisławowi Małkowskiemu z Warszawy. O Adamkiewiczu pisał m.in. „Tygodnik Mazowsze”. W proteście przeciwko represjom zastosowanym wobec kolegi, w marcu 1985 r. w kościele pw. św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej, grupa młodych opozycjonistów przeprowadziła tygodniową głodówkę. Wśród uczestników protestu pojawił się pomysł powołania nowej organizacji opozycyjnej: pokojowej, propagującej metodę niestosowania przemocy w walce z komunistycznym reżimem w Polsce.
Bezpośredni impuls do stworzenia nowego ruchu wyszedł z Krakowa. Autorem przyjętej nazwy – „Wolność i Pokój” (początkowo w odwrotnej kolejności) – był Jan Maria Rokita, który napisał także „Deklarację założycielską”, ogłoszoną 14 kwietnia 1985 r., po kolejnej opozycyjnej głodówce (tym razem rotacyjnej) w obronie Adamkiewicza, która odbyła się w parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Krakowie. W dokumencie, wskazując jako źródło inspiracji orędzia pokojowe Jana Pawła II, za podstawowy cel WiP-u wskazywano: „propagowanie i pozyskiwanie jak największych rzesz Polaków dla prawdziwej, niczym niezafałszowanej idei pokoju”. „Warunkiem zaistnienia pokoju – głosiła dalej deklaracja – w życiu politycznym państw i narodów jest skuteczne zagwarantowanie wszystkim ludziom wolności osobistej. Nie ma pokoju nigdzie tam, gdzie zlikwidowano tradycyjne wartości polityczne, gdzie stworzono systemy państwowej represji, przymusu ideologicznego, gdzie pozbawiono jednostkę praw do samodzielności i inicjatywy. Nie ma więc pokoju w rządzonej przez komunistów Polsce. Pragniemy zrobić wszystko, co przyczynić się może do zwiększenia zakresu wolności człowieka w naszym kraju, a tym samym dać w Polsce szansę pokojowi”. 2 maja 1985 r. oświadczenie o przystąpieniu do inicjatywy i przyjęciu krakowskiej deklaracji założycielskiej podpisała grupa uczestników wspomnianej głodówki z Warszawy, w następnych miesiącach ruch szybko rozrastał się na kolejne miasta.
W ogłoszonej 17 listopada 1985 r. w Machowej pod Tarnowem deklaracji ideowej, sygnowanej przez ośrodki Ruchu WiP w Gdańsku, Krakowie, Warszawie i Wrocławiu, określono trzy fundamenty jego działania. Po pierwsze miała to być walka „o prawa obywatelskie, wolność religijną i niepodległość narodową”. Po drugie, deklarowano chęć uświadamiania Polakom istniejącego zagrożenia wojną jądrową oraz problemów „militaryzmu i militarnego wychowania”. Jako trzeci fundament wskazywano popularyzowanie wiedzy ułatwiającej człowiekowi „odnalezienie sensu życia i swego miejsca w świecie”. Przedstawiono także wykaz zagadnień, znajdujących się w polu zainteresowania wipowców. Były to: prawa człowieka, wyzwolenie narodowe, zagrożenie wojną i międzynarodowy ruch na rzecz pokoju, ochrona środowiska, głód na świecie, pomoc charytatywna, rozwój człowieka oraz tolerancja.
Pojemny ideowo WiP rozwijał się szybko, wnosząc do działań opozycji demokratycznej w PRL swoisty powiew świeżości. Istotnym novum w stosunku do inicjatyw opozycyjnych podejmowanych w kraju po 13 grudnia 1981 r. była jawność jego działania. Do głównych form aktywności ruchu należały pokojowe marsze, różnego rodzaju happeningi uliczne, tzw. sittingi czy zbieranie podpisów pod różnego rodzaju petycjami itp. Ważną częścią podejmowanych przez wipowców działań była również akcja odsyłania do ministra obrony narodowej książeczek wojskowych. Kolejni uczestnicy ruchu w ślad za Adamkiewiczem odmawiali złożenia przysięgi wojskowej lub w ogóle odrzucali wezwania do odbycia służby zasadniczej (postulując przy tym, aby wprowadzono w PRL służbę zastępczą). Wydawano też cały szereg niezależnych tytułów prasowych.
Znaczenie nowej inicjatywy opozycyjnej, która w istocie powstała na fali protestu przeciwko uwięzieniu Adamkiewicza, szybko „doceniły” władze PRL. Już w maju 1986 r. oceniano, że WiP jest „szczególnie niebezpieczny”, zaś podnoszone przez jego działaczy hasła stanowią „jeden z najzręczniejszych ostatnio kamuflaży do prowadzenia otwartej działalności antypaństwowej i antyustrojowej na pozalegalnych i półlegalnych zasadach”. W działalność ruchu, kiedy tylko odzyskał wolność (zwolniono go warunkowo dopiero we wrześniu 1986 r.), włączył się też sam Marek Adamkiewicz.
Michał Siedziako
Źródło: MHP