Przeciw Niemcom w 1939 roku miała walczyć koalicja. Gdzie podział się francuski i angielski rachunek sumienia?
Polska wraz z sojusznikami mogła wygrać wojnę w 1939 roku. Jej strategia we wrześniu 1939 roku była nastawiona na wojnę koalicyjną. Zobowiązania zachodnich sojuszników na wypadek agresji były o wiele bardziej konkretne i precyzyjne niż dzisiejsze gwarancje wynikające z art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego z 1949 r. (Traktatu Północnoatlantyckiego). NATO dziś może, ale nie musi, automatycznie wspierać siłami zbrojnymi napadniętego sojusznika. W 1939 roku Francja była zobowiązana do natychmiastowego uruchomienia działań zbrojnych tymi siłami, które ma do dyspozycji. W ciągu 15 dni miała bezdyskusyjnie ruszyć ofensywa generalna.
Wspólny potencjał militarny trzech aliantów był większy niż Niemiec. Hitler zaryzykował – niemal całość sił rzucił na Polskę. Na zachodzie pozostawił oddziały stosunkowo nieliczne, rezerwowe i słabo uzbrojone. Uderzenie Francji zmusiłoby ich do podzielenia wojsk na dwa fronty. Całkowicie zmieniłoby to sytuację strategiczną. Jednak Francuzi i Brytyjczycy pozostali bezczynni. Niemiecki twórca planów agresji Rzeszy Niemieckiej gen. Alfred Jodl nie miał wątpliwości: „jeśli nie doznaliśmy klęski już w roku 1939, należy to przypisać jedynie faktowi, że podczas kampanii polskiej ok. 110 dywizji francuskich i brytyjskich pozostało kompletnie biernych wobec 23 dywizji niemieckich” – stwierdził jednoznacznie. Alianci zaprzepaścili szansę na szybkie pokonanie Niemiec i doprowadzili do uszczuplenia sił koalicji o niemal milionową armię polską.
Z dramatycznej sytuacji Polaków skorzystał totalitarny sojusznik Rzeszy – Związek Sowiecki. Polska walczyła samotnie i z determinacją przez ponad 5 tygodni. Wymiar polskiego oporu zrozumiano dopiero po klęsce Francji, która, mając o wiele bardziej dogodne położenie, dysponując wielokrotnie silniejszą armią, działając wespół z wojskami Wielkiej Brytanii, Belgii i Holandii, walczyła zaledwie przez sześć i pół tygodnia.
Tak rozpoczęta wojna dla Polski była kataklizmem. W rezultacie po wojnie została zniewolona przez sowiecki totalitaryzm. Sowieci zagarnęli jej wschodnie ziemie. Powierzchnia Polski w nowych granicach w porównaniu z obszarem przedwojennym uległa pomniejszeniu aż o 20%. W 1939 r. Polska liczyła prawie 35 mln ludzi. W roku 1945 – po latach eksterminacji, deportacji, po zmianie granic – miała mniej niż 24 mln mieszkańców. Szacowano, że majątek narodowy uległ pomniejszeniu aż o 38%. Brak niepodległości, utrata ziem wschodnich, sowieckie nowe zniewolenie, komunistyczny terror, likwidacja gospodarki wolnorynkowej i następne dekady gospodarki nakazowo-rozdzielczej w systemie totalitarnym uzupełniały bilans wojny rozpoczętej przez totalitarną III Rzeszę, a zakończonej zwycięstwem totalitarnego ZSRR.
Obok wystawiania rachunku krzywd wobec najeźdźców powinniśmy pytać naszych francuskich i brytyjskich sojuszników (również dzisiejszych) o refleksję na temat 1939 roku. Tymczasem we francuskich i angielskich podręcznikach próżno szukać jakichkolwiek rozważań na temat pozostawienia polskiej części koalicji na pastwę losu i pozwolenia Niemcom na przekształcenie ryzykownej dla nich agresji w pasmo sukcesów militarnych oraz zbrodni i ludobójstwa o skali wcześniej niespotykanej. Informacje o 1939 roku w Polsce zajmują tam często mniej miejsca niż opis wojny zimowej w Finlandii. Tak jakby przebieg wojny obronnej polskiego koalicjanta i jego konsekwencje w ogóle nie miały żadnego związku z decyzjami Paryża i Londynu.
Niepodległa od 27 lat Polska nigdy nie usłyszała ze strony Francji ani Wielkiej Brytanii słowa „przepraszam”. Nie było jakichkolwiek aktów ekspiacji za niewypełnienie twardych zobowiązań z 1939 roku. W wypowiedziach brytyjskich i francuskich przywódców nie znalazło się nigdy miejsce na wnioski z sojuszniczych zaniechań.
Czy żądanie od prezydenta Francji Emmanuela Macrona i premier Wielkiej Brytanii Teresy May refleksji państwowej sięgającej dalej niż perspektywa ostatniej dekady to zbyt wiele? Czy postulat wprowadzenia do podręczników prawdy o losie państwa pozostawionego przez sojuszników na pastwę wspólnego wroga to zbyt wiele? Czy w dobie współczesnych zagrożeń i wzajemnych zobowiązań w ramach NATO możemy sobie pozwolić na to, że ważne kraje sojuszu nie wyciągają żadnych wniosków z tego doświadczenia?
Jeżeli kraje NATO nie będą się uczyć wyciągania wniosków na przyszłość na tragicznym przykładzie z 1939 roku, to każdy potencjalny agresor może tylko zacierać ręce.
dr Maciej Korkuć
dr Maciej Korkuć, naczelnik OBUWiM IPN w Krakowie, wykładowca Akademii Ignatianum