W marcu 1982 roku grupa Francuzów wypuściła z duńskiej wyspy Bornholm 10 tysięcy balonów z napisem „Solidarność”. Do każdego podczepili woreczek z kompletem specjalnie przygotowanych ulotek. Był to wyraz wsparcia społeczeństwa francuskiego okazywanego Polakom, którzy zmagali się z trudami dnia codziennego po 13 grudnia 1981 roku.
Od momentu wprowadzenia stanu wojennego różne osoby o poglądach lewicowych (szczególnie naukowcy, literaci, inżynierowie, lekarze, meteorolodzy), których łączyły pokoleniowe doświadczenia lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych we Francji poszukiwały możliwości pomocy Polakom. Jak wspominał matematyk Martin Andler, podczas wielu spotkań dyskutowano o innych formach wsparcia moralnego społeczeństwa polskiego oraz przekazania mu informacji niż transporty żywności czy odzieży. Rozprawiano zatem o samizdatach, jako najlepszej formie komunikacji i możliwościach ich dostarczenia do Polski. Jeden z członków grupy przypomniał sobie, że u Aleksandra Sołżenicyna („Archipelag Gułag”) występował motyw balona, który dostarczał jedzenie i informacje do Gułagu na Syberii. I w ten sposób narodził się pomysł akcji balonowej, jeszcze bez szczegółów i planów.
Warto dodać, że poszczególne grupy zaangażowanych w pomoc Francuzów usilnie poszukiwały kontaktów z Polakami we Francji korzystając z pośrednictwa francuskich związków zawodowych, szczególnie chrześcijańsko-socjalistycznej Francuskiej Demokratycznej Konfederacji Pracy (Confédération Française Démocratique de Travail, CFDT). Ten związek zawodowy wspierał głównie działania Komitetu Koordynacyjnego „Solidarności” w Paryżu utworzonego po 13 grudnia 1981 r. Oprócz tej polskiej organizacji istniało także stowarzyszenie „Solidarność Francusko – Polska” (Association Solidarité France-Pologne) funkcjonujące od września 1980 r. w Paryżu. Jego szefem był genetyk, Piotr Słonimski. To właśnie u niego w styczniu 1982 r. zjawili się jego znajomi naukowcy, biolog Francis Andre Wollman i matematyk Martin Andler, i pytali o możliwość spektakularnego zamanifestowania swojego poparcia dla walczącego polskiego społeczeństwa. Wtedy przedstawili pomysł akcji balonowej.
Do każdego balonu z napisem „Solidarność” przyczepiono plastikowy worek z kompletem pięciu 12-stronicowych ulotek z informacją nt. organizatora akcji, wyborem wypowiedzi Jana Pawła II z XII 1981 r. i I 1982 r. oraz analizą krakowskich prawników dot. bezprawności wprowadzenia stanu wojennego przez reżim Wojciecha Jaruzelskiego. Ponadto znajdowały się tam wiadomości o „Solidarności” i jej działalności poza Polską, karykatury, a także instruktaż dot. budowy powielacza i zachowania podczas kontaktów z milicją i wojskiem.
Według Piotra Jeglińskiego u niego również zjawił się jeden z Francuzów reprezentujący organizację „Lekarze bez granic” (Médecins Sans Frontières), który prosił o pomoc w wymyśleniu jakieś akcji pomocowej dla Polaków. Szef paryskiego „Editions Spotkania” wspominał, że podsunął mu pomysł akcji balonowej, który miał mu się spodobać.
Dziś te dwie opowieści funkcjonują równolegle obok siebie tworząc historię tej akcji.
Akcja „Balony dla Polski” została zorganizowana przez utworzony specjalnie w tym celu w Paryżu „Komitet Wolnych Balonów dla Polski” (Comité des Ballons Libres vers la Pologne) w styczniu 1982 r. W jej przygotowanie zaangażowanych było ponad 30 osób o różnych postawach światopoglądowych i politycznych, głównie lewicowych. W ulotce nazwali siebie „osobami walczącymi o swobodnych przepływ informacji między narodami”. Ponieważ akcja wymagała sporych nakładów finansowych zwrócono się również do społeczeństwa francuskiego o datki, umieszczając ogłoszenie w prasie („Le Monde”) oraz drukując okazyjne plakaty. Zbiórka zakończyła się sukcesem, ale nie mogła pokryć wysokich kosztów akcji. Według Karola Sachsa kosztowała ona około 117 lub 135 tys. franków (dla porównania w tamtych czasach pensja francuskiego urzędnika ministerialnego wynosiła około 36 tys. franków rocznie), a większość pieniędzy wyłożyło stowarzyszenie „Solidarity France-Pologne”.
Przygotowania do akcji trwały około miesiąca. Andrzej Świętek, członek organizacji „Duński komitet wsparcia +Solidarności+”, wspominał: „Młodzi ludzie z Francji wertowali archiwalne zapisy dotyczące pogody z ostatnich 60 lat. Według nich zawsze dwa dni w roku (5-6 marca) charakteryzowały się podobnym układem prądów powietrza, które sprzyjały przenoszeniu balonów. Opracowali oni także specjalny rodzaj gumy do balonów, który poddali setkom prób. Napełnione helem, po kilku godzinach zaczynały powoli flaczeć i opadać”. Balony były napełniane 17 litrami helu. Czas przelotu szacowany na około 15 godzin, zależnie od wysokości, pozwalał na ich swobodne opadanie u wybrzeży Polski.
Francuzi o zgodę na przelot balonów poprosili duńskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Urzędnicy uznali, że sprawa ma charakter techniczno-lotniczy i skierowali ją do Zarząd Ruchu Lotniczego (Luftverksdirektoriatet), a ci konsultowali decyzje z Polakami. Ostatecznie odmówili zgody na akcję. Brak zgody na legalne przeprowadzenie akcji nie zdeprymował Francuzów. Grupa rekonesansowa dwa razy poleciała na wyspę, aby wybrać miejsce, z którego najlepiej było wyekspediować balony. Po oglądnięciu kilkunastu miejsc zdecydowano, że najlepiej do akcji nadawały się nadmorskie plaże tej wyspy w miejscowości Dueodde, mniej więcej na wysokości Darłowa, Kołobrzegu. Odległość od Polski była nieznaczna (około 100-120 km), a więc realność powodzenia akcji była duża.
Organizatorzy akcji byli zadowoleni - w Komitecie Koordynacyjnym „Solidarności” w Paryżu przeżywali chwile radości i entuzjazmu. Gdyż balony doleciały do Polski i zmusiły władze do jej nagłośnienia, dzięki czemu społeczeństwo dowiedziało się o niej; pojedyncze sztuki ulotek dotarły dzięki ludziom, wg ich informacji, nawet do Jury Krakowsko-Częstchowskiej oraz Białegostoku, a wiele z nich spadło też w NRD. Do tego ulotki z balonów spełniły funkcje inspiracyjne i informacyjne, a także przekonano się, że metoda ta może zostać wykorzystana w przyszłości do informowania społeczeństwa o innych inicjatywach Komitetu.
Całe przedsięwzięcie rozpoczęto w piątek, 5 marca 1982 r., o godz. 10 rano. Balony napełniano helem przy pomocy wcześniej dostarczonych na plażę butli. Miały one lecieć poniżej wysokości 600 metrów, aby nie stały się zagrożeniem dla ruchu lotniczego. Całość nie mogła ważyć więcej niż 40-50 gram, aby balon nie był za ciężki i zbyt wcześnie nie zaczął opadać. Do godziny trzeciej w nocy wypuszczono około 90% z 10 tys. przygotowanych, różnokolorowych balonów z dołączonym ładunkiem. Następnego dnia wypuszczono końcówkę. Do każdego balonu z napisem „Solidarność” przyczepiono plastikowy worek z kompletem pięciu 12-stronicowych ulotek z informacją na temat organizatora akcji, wyborem wypowiedzi Jana Pawła II z grudnia 1981 r. i stycznia 1982 r. oraz analizą krakowskich prawników, w tym prof. Jana Środonia, dotyczącą bezprawności wprowadzenia stanu wojennego przez reżim Wojciecha Jaruzelskiego. Ponadto znajdowały się tam wiadomości o „Solidarności” i jej działalności poza Polską, karykatury, a także instruktaż dotyczący budowy powielacza i zachowania podczas kontaktów z milicją i wojskiem. Wszystko zostało wydrukowane w kolorze niebieskim, który według Jeglińskiego miał szanse najdłużej przetrwać w czytelnej formie, w przypadku zamoknięcia.
Pierwsze balony dotarły do granicy z Polską już w nocy z 5 na 6 marca. Informacje o nich znalazły się w raportach żołnierzy z grup patrolowych Bałtyckiej Brygady Wojsk Ochrony Pogranicza, którzy informowali, że około godz. 6:30 na plażach Darłowa, Jarosławca, Mielna i Kołobrzegu odnajdywano różnokolorowe balony wypełnione ulotkami o antypaństwowej treści. Ich pojawienie odnotowywały terenowe jednostki Służby Bezpieczeństwa, szczególnie ze Szczecina, Koszalina i Słupska. Oprócz nich informacje o pojedynczych ulotkach w balonach odnotowywano na terenie województw gorzowskiego, pilskiego oraz toruńskiego i elbląskiego. Inne spadły na terytorium Niemieckiej Republiki Demokratycznej.
Ponieważ zdarzenia nie dało się ukryć przed społeczeństwem ze względu na jego masowość oraz brak rozeznania, co do dalszych kroków organizatorów akcji, zdecydowano się wykorzystać media do akcji demaskowania oraz oskarżania ich o planowanie zamachu antysystemowego. Prasa, radio i telewizja wspomagane przez ekspertów wojskowych i cywilnych skwapliwie wykonywała swoją rolę propagandowo-oskarżycielską.
Jak wspominają działacze podziemia w Polsce, dla nich ta akcja miał bardzo ważny efekt. Dawał moralne wsparcie, pokazywała, że ktoś o nich pamięta i upomina się o ich prawa. Władysław Frasyniuk mówił dosadnie: „dawała kopa, adrenalinę, potwierdzała, że mamy rację”. Do spopularyzowania akcji dołożyło się Radio Wolna Europa, które na falach eteru poinformowało o niej oraz wspomniane media zachodnie (agencje prasowe, prasa, radio), które szeroko i ze szczegółami (np. wywiady na wyspie) informowały o akcji.
Organizatorzy akcji byli zadowoleni - w Komitecie Koordynacyjnym „Solidarności” w Paryżu przeżywali chwile radości i entuzjazmu. Po pierwsze balony doleciały do Polski i zmusiły władze do jej nagłośnienia, dzięki czemu społeczeństwo dowiedziało się o niej. Po drugie pojedyncze sztuki ulotek dotarły dzięki ludziom, według ich informacji, nawet do Jury Krakowsko-Częstchowskiej oraz Białegostoku, a wiele z nich spadło także na terytorium Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Po trzecie zawarte w balonach ulotki spełniły funkcje inspiracyjne i informacyjne. Po czwarte przekonano się, że metoda ta może zostać wykorzystana w przyszłości do informowania społeczeństwa o innych inicjatywach Komitetu. W raportach polskiego wywiadu napisano, że myślano o drugiej akcji balonowej w kwietniu 1982 r. Do powtórzenia jej jednak nie doszło.
Sebastian Ligarski
Źródło: Muzeum Historii Polski