Pomnik Stalina, ostatni który stał oficjalnie w Gruzji, leży w zrujnowanej dawnej bazie transportowej w osadzie Karaleti pod Gori. Władze miasta zastanawiają się jednak nad sposobami, by znów postawić go na głównym placu.
Kilkumetrowy posąg Stalina leży twarzą ku ziemi w jednym z porzuconych budynków w zarośniętej trawą i nieczynnej od lat dawnej wielkiej bazie transportowej. Część zabudowań została przejęta na skład materiałów budowlanych, tuż obok stoją koszary gruzińskiego wojska.
Pomnik przywieźli do Karaleti robotnicy, którzy na polecenie ówczesnego prezydenta Micheila Saakaszwilego, czerwcową nocą w 2010 r., używając wielkich dźwigów i wyrwali odlanego z brązu Stalina z postumentu przed miejskim ratuszem. Operację zdemontowania pomnika przeprowadzono w środku nocy, w tajemnicy przed mieszkańcami Gori, którzy nie pozwoliliby tak łatwo usunąć pomnika najsławniejszego z ich krajan.
W przyszłym roku będziemy obchodzić 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej – mówi PAP. – To dobry moment, by święto to uczcić przywróceniem pomnika Stalina, ale wybudowaniem także obok niego pomników Winstona Churchilla i Franklina Delano Roosevelta”.
Burmistrz Gori Zurab Dżirkweliszwili: „W przyszłym roku będziemy obchodzić 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej – mówi PAP. – To dobry moment, by święto to uczcić przywróceniem pomnika Stalina, ale wybudowaniem także obok niego pomników Winstona Churchilla i Franklina Delano Roosevelta”.
Stalin urodził się w Gori w 1878 r. jako Iosif Dżugaszwili i choć żył tu tylko cztery lata do dziś znakomita większość jego ziomków uważa, że należy mu się nie tylko muzeum, odwiedzane co roku przez dziesiątki tysięcy zagranicznych turystów, ale i pomnik na głównym placu.
„To historyczna postać, wybitny przywódca jak Aleksander Wielki czy Bonaparte” – przekrzykują się młodsi i starsi mieszkańcy Gori, przechadzając się po parku imienia Stalina przy alei Stalina. Za obrońców Stalina zwykło się uważać ludzi starszych, pamiętających lata II wojny światowej, a przynajmniej czasy ZSRR. Ale w Gori przywrócenia na plac przed ratuszem pomnika Stalina chce także 20-letni Merab, student miejscowego uniwersytetu. „Czy się to komu podoba czy nie, Stalin urodził się właśnie tutaj – tłumaczy. – Wypieranie się tego to próba manipulowania historią. To także odbieranie miastu zarobku na turystach”.
Pomnik Stalina w Gori stanął w 1952 r., na rok przed śmiercią dyktatora. Pół wieku później wprawiał w zakłopotanie Saakaszwilego, który próbował w oka mgnieniu przemienić Gruzję w nowoczesny, prozachodni kraj, wprowadzić ją do Europy. Demontując pomnik Stalina po przegranej wojnie z Rosją w 2008 r., Saakaszwili chciał też choć trochę ugodzić we Władimira Putina, uważającego rozpad ZSRR za jedną z największych tragedii końca XX wieku. Ale zdając sobie sprawę z przywiązania mieszkańców Gori do pomnika przed ratuszem, Saakaszwili nie tylko kazał go rozebrać nocą, w sekrecie, ale tłumaczył im potem, że posąg został zdjęty jedynie dla renowacji.
W obawie, że Saakaszwili każe zniszczyć zdemontowany posąg Stalina, robotnicy wywieźli go w tajemnicy do Karaleti i ukryli w ruinach transportowej bazy. Ma tu czekać na dzień, gdy nowe władze zgodzą się ponownie postawić go na placu.
„Nigdy się na to nie zgodzimy” – zapewnia PAP Lewan Berdzeniszwili, poseł rządzącej od dwóch lat koalicji Gruzińskie Marzenie, jeden z autorów Karty Wolności, ustawowo zakazującej w Gruzji wszelkiej symboliki, związanej z totalitaryzmem. „Jeśli ktoś chce kupić posąg, żeby postawić go u siebie na podwórzu – proszę bardzo. Ale gruzińskie prawo nie pozwala już na stawianie pomników komunistycznym działaczom za publiczne pieniądze i w publicznych miejscach” - przekonuje.
Zwolennikiem przywrócenia pomnika Stalina w Gori nie jest też ostatni z jego dorosłych potomków, mieszkających w Gruzji, prawnuk 42-letni Jakow Dżugaszwili, malarz. „Jeśli jedynym pożytkiem z muzeum i pomnika Stalina ma być ta garść dolarów od zagranicznych turystów, to lepiej się bez tego obejść” – mówi PAP Dżugaszwili, który w ostatnich latach, wraz ze swoim ojcem, Jewgienijem, wnukiem Stalina, poświęcił się walce o dobre imię pradziadka i procesuje się w sądach z moskiewskimi gazetami i historykami. „Co innego, gdyby muzeum miało stać się miejscem studiów nad życiem i dorobkiem Stalina, czasami ZSRR i odkłamywania historii” - dodaje.
W miejscu zdemontowanego posągu Stalina Saakaszwili chciał szybko postawić pomnik ofiar stalinowskiej epoki oraz ofiar wojny z Rosją z 2008 r., ale nic z tych planów nie wyszło. W 2012 r. Saakaszwili najpierw przegrał wybory parlamentarne i stracił realną władzę, a rok później musiał złożyć pełniony od 2004 r. urząd prezydenta, ponieważ konstytucja nie pozwalała mu się ubiegać o kolejną, trzecią kadencję.
Jakow Dżugaszwili: „Jeśli jedynym pożytkiem z muzeum i pomnika Stalina ma być ta garść dolarów od zagranicznych turystów, to lepiej się bez tego obejść”.
Jakow Dżugaszwili proponował zaś dyrekcji muzeum Stalina, że za własne pieniądze urządzi w nim wystawę, mającą skompromitować historyków utrzymujących, że internowanych podczas II wojny światowej polskich oficerów zgładzono w Katyniu na rozkaz Stalina. „Aż im się oczy do tego zaświeciły – wspomina Dżugaszwili. – Ale przestraszyli się władz i szybko mi podziękowali”.
Najmłodszą z żyjących w Gruzji potomków Stalina jest córka Jakowa, 5-letnia Olga. W Tbilisi mieszkają też synowie starszego brata Jakowa, 58-letniego Wissariona, reżysera filmowego, który wyjechał do USA, gdzie pracuje jako prywatny szofer jednego z bogaczy z Connecticut. W Tbilisi Wissarion pozostawił pod opieką brata dwóch synów. Szesnastoletni dziś Wasyl uważany jest za wyjątkowo zdolnego tenisistę, a starszy o trzy lata imiennik sławnego prapradziadka Josif Wissarionowicz Dżugaszwili jest wybitnie zdolnym muzykiem i dyrygentem i mimo młodego wieku już występuje z koncertami w Berlinie.
Z Gori Wojciech Jagielski (PAP)
wjg/ ksaj/ ro/