Przeszło 50 lat minęło od czasu, gdy za sprawą Jana Kotta, słynnego szekspirysty, wybitnego krytyka i teoretyka teatru, William Shakespeare zwany Bardem ze Stratfordu zyskał także miano poety współczesności. Wydane w 1961 roku „Szkice o Szekspirze”, wznawiane później wielokrotnie jako „Szekspir współczesny” wyznaczyły tropy późniejszych szekspirowskich interpretacji, edukując kolejne pokolenia czytelników, badaczy oraz twórców teatralnych.
Przetłumaczone na kilkadziesiąt języków pamiętne zdanie Kotta o tym, że „Hamlet”, jak gąbka chłonie całą naszą współczesność znamy na pamięć i bierzemy za pewnik jakbyśmy zapominali o tym, że sam Kott szybko (bo już w 1986 roku na londyńskiej konferencji „Is Shakespeare still our contemporary?”) złagodził radykalność swego stwierdzenia wręcz przestrzegając przed pochopnym ubieraniem Szekspira w kostium współczesności.
Choć dziś, w czterysta lat po jego śmierci niewyczerpana pojemność szekspirowskiej metafory wciąż zaskakuje, trzeba jednak przyznać rację Kottowi, że były w polskich dziejach okresy ponure, w których owa prawda ukryta między wierszami wydawała się dużo bardziej dotkliwa.
Polaków z Szekspirem zdaje się łączyć szczególnego rodzaju powinowactwo wynikające nie z więzów krwi, lecz z podobieństwa w sposobie doświadczania - strachu, opresji, mechanizmów władzy, terroru. „Przez jakie piekielne doświadczenia musiał przejść Szekspir w czasie spisku i stracenia Essexa, aby zobaczyć jak działa Wielki Mechanizm. A może był jasnowidzem?” - retorycznie pytał Kott. To wspólne doświadczenie sprawia, że Szekspir w najczarniejszych momentach naszej historii objawiał się twórcom teatralnym jako sprzymierzeniec w walce o nowe – nie tylko formy ekspresji.
Polaków z Szekspirem zdaje się łączyć szczególnego rodzaju powinowactwo wynikające nie z więzów krwi, lecz z podobieństwa w sposobie doświadczania - strachu, opresji, mechanizmów władzy, terroru.
Poeta i tłumacz dzieł Szekspira, Jerzy S. Sito w ciekawym artykule z 1970 roku pod tytułem „Shakespeare, Poland's National Poet” (od którego zapożyczyłam tytuł niniejszego szkicu) źródeł tego wzajemnego oddziaływania poszukuje w XIX wieku, kiedy to poeci romantyczni, Mickiewicz, Słowacki, Norwid, tłumacząc i w bardzo nowoczesny sposób reinterpretując twórczość Szekspira niejako stworzyli go dla naszej kultury i świadomości. Dorobek Stratfordczyka przyswojony i spolonizowany przez polskich wieszczów stał się kluczem do zrozumienia naszej historii. Wszak upadek Rzeczypospolitej i walka o odzyskanie niepodległości odbywały się zgodnie z dramaturgią losów duńskiego księcia Hamleta.
Okres zaborów, który ukształtował ideę martyrologii narodu polskiego Sito zestawia z czasami niemieckiej okupacji oraz powojennej dominacji sowieckiej. W czasach tak niejednoznacznych moralnie jak tamte Szekspir, a raczej świat jego imaginacji, znów pomagał Polakom w przezwyciężaniu, opisywaniu i wyjaśnianiu wojennych i powojennych koszmarów - zamiast diagnoz oferował bowiem wnikliwą obserwację rzeczywistości, a zamiast osądu czarny humor i współczucie, zarówno dla ofiar jak i oprawców.
Szekspir współczesny jest w Polsce bardziej niż gdziekolwiek indziej na świecie, nie tylko za sprawą doskonałych tłumaczy, dzięki którym zyskuje aktualny język, zawsze skrojony na miarę wrażliwości kolejnych pokoleń odbiorców. U nas Hamlet ma twarz Gustawa-Konrada, tylko tutaj jest też „biednym chłopcem z książką w ręku”, który nocą błąka się po krużgankach Wawelu jak chciał Stanisław Wyspiański. Tu Hamlet, niczym Henryk ze „Ślubu” Witolda Gombrowicza, jak w sennym koszmarze wciąż powraca na powojenne rumowisko krainy swojej młodości - nie do Elsynoru, lecz do Polski.
Szekspir współczesny jest w Polsce bardziej niż gdziekolwiek indziej na świecie, nie tylko za sprawą doskonałych tłumaczy, dzięki którym zyskuje aktualny język, zawsze skrojony na miarę wrażliwości kolejnych pokoleń odbiorców.
W spektaklu w reżyserii Romana Zawistowskiego wystawionym w Starym Teatrze im. H. Modrzejewskiej w Krakowie w 1956 roku, na kilka miesięcy po XX Zjeździe Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Hamlet w wykonaniu Leszka Herdegena planował zamach stanu. Nie czytywał ani Montaigne'a, ani nawet Baudelaire'a, tylko gazety i wzorem paryskich egzystencjalistów nosił czarny sweter. Wyrażał się jasno i konkretnie językiem nowego przekładu Romana Brandstaettera. Był to Hamlet dotkliwie bliski ówczesnemu widzowi, któremu nie trzeba było tłumaczyć co oznacza, że Dania jest więzieniem.
„Hamlet odczytany został przez Zawistowskiego jednoznacznie i z przerażającą jasnością. Niewątpliwie jest to Hamlet uproszczony. Ale również niewątpliwie jest to Hamlet najbliższy naszym doświadczeniom i tak sugestywny, że kiedy po przedstawieniu sięgam do tekstu, widzę w nim tylko dramat o politycznej zbrodni. Na klasyczne pytania, czy Hamlet obłęd udaje czy też jest obłąkany, odpowiada krakowskie przedstawienie: Hamlet obłęd udaje, chroni się na zimno w maskę szaleństwa, aby dokonać zamachu stanu; Hamlet jest obłąkany, bo polityka, kiedy wypiera wszystkie uczucia, jest sama szaleństwem.” - pisał Kott w Przeglądzie Kulturalnym tuż po premierze 11 września 1956.
Ukute przez Kotta miano „Hamlet po XX zjeździe” przylgnęło do spektaklu Zawistowskiego niczym podtytuł. Nie dziwi wcale, że w 1956 Hamlet był po prostu młodym chłopakiem uwikłanym w Wielki Mechanizm historii, władzy i polityki - żyjącym intensywnie, działającym pod ogromną presją, kochającym i raniącym nieświadomie tych, którzy go kochają - jednym z wielu. Reżyser nie dał mu widocznej przewagi moralnej, nad tymi, z którymi się zmagał. Jedyna różnica między nim a królem Klaudiuszem polegała na braku premedytacji – i to chyba było najbardziej wstrząsające w krakowskim przedstawieniu.
Także o Wielkim Mechanizmie, ale w jakże odmienny sposób miał opowiadać „Hamlet” Konrada Swinarskiego realizowany również na krakowskiej scenie, lecz niedokończony za sprawą tragicznej śmierci reżysera w 1975 roku. Cztery nietknięte sceny przypieczętowały los całego przedstawienia, które nigdy nie doczekało się premiery. Z opisu jego twórców i świadków prób wyłania się jednak zarys idei, zachwycający i drobiazgowy obraz niekonwencjonalnego i pełnego rozmachu widowiska. Oto widz miał nie tylko „oczyma wyobraźni” przenieść się do Elsynoru, ale i fizycznie odczuć nastrój oblężonego dworu.
Krakowski plac Szczepański, przy którym mieści się Teatr im. H. Modrzejewskiej miał faktycznie zamienić się w obozowisko armii Fortynbrasa gotowej w każdej chwili wkroczyć do pałacu – na scenę tragedii bohaterów. Pośród koczujących na placu żołnierzy - żywe zwierzęta - konie, kozy i ptactwo domowe. Gwar obozu miał dochodzić na scenę wprost przez otwarte okna teatru tworząc niepowtarzalną, żywą ścieżkę dźwiękową przedstawienia. Jego dramaturgię miała budować również ciągła obecność żywiołu wody. W tym celu na przeciwległym budynku, w którym mieściła się komenda Milicji Obywatelskiej miały zostać ustawione głośniki o dużej mocy nieprzerwanie emitujące szum morza o zmiennym natężeniu.
Równolegle do wizji reżysera, wraz z próbami do spektaklu powstawał jego język - zupełnie nowy przekład autorstwa Macieja Słomczyńskiego. Dzięki niemu grany przez Jerzego Radziwiłowicza Hamlet bez ogródek mówił o teatralizacji uczuć i przestrzegał przed sidłami dwulicowości. Ubrany w maskę szaleństwa demaskował zakłamanie nie tylko królewskiego dworu, ale i świata po drugiej stronie scenicznej rampy – „coś psuło się” nie tylko w Państwie Duńskim.
Dziś, prawie trzydzieści lat po tranformacji ustrojowej, współczesność polskiego Szekspira coraz rzadziej wynika z politycznej aktualnością. Jest raczej wypadkową obserwacji zjawisk społecznych i procesów kulturowych.
Świat kreowany przez Swinarskiego w „Hamlecie” był światem u progu katastrofy. Postacie były tu zaledwie cząstkami uniwersum, trybami w doskonale funkcjonującym mechanizmie. Płytka przestrzeń sceny zamknięta czarną ścianą skutecznie oddzielała ich od tego, co na zewnątrz, stwarzając złudną iluzję bezpieczeństwa. Kontrast pomiędzy wszechogarniającą przestrzenią, w której istniał obóz Fortynbrasa, a zamkniętym światem oblężonego królestwa, potęgował poczucie jego izolacji, osamotnienia i oderwania od rzeczywistości. Elsynor ad 1975 był mydlaną bańką, która niebawem musiała pęknąć.
Dziś, prawie trzydzieści lat po tranformacji ustrojowej, współczesność polskiego Szekspira coraz rzadziej wynika z politycznej aktualnością. Jest raczej wypadkową obserwacji zjawisk społecznych i procesów kulturowych. W lustrze dramatów Szekspira oraz powstałych na ich kanwach realizacji teatralnych i filmowych z niegasnącą ciekawością wciąż jednak przyglądamy się własnym lękom, przywarom i słabościom i wciąż rozliczamy się z naszą niełatwą przeszłością historyczną.
Maja Luxenberg-Łukowska
Źrdło: Muzeum Historii Polski