Będziemy kontynuować te projekty konserwatorskie, które były prowadzone przed rosyjską inwazją na Ukrainę - mówi Dorota Janiszewska-Jakubiak, dyr. Narodowego Instytutu Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą „Polonika”.
PAP: Wróciła pani z Ukrainy: z Ołyki i Lwowa. Czy trwają tam prace prowadzone przez Instytut Polonika? Jeśli tak, to w jakim charakterze i w jakim zakresie? Czy są to planowane działania konserwatorskie, czy bardziej ochronne, zabezpieczające?
Dorota Janiszewska-Jakubiak: Naturalnym kierunkiem od samego początku działania naszego instytutu jest obszar dawnych ziem wschodnich Rzeczpospolitej, a najwięcej prac konserwatorskich, restauratorskich i budowlanych przeprowadzaliśmy na terenach Ukrainy. W tej chwili życie, a mówiąc wprost - wojna - wymusza na nas korektę planów, chociaż staramy się projektów konserwatorskich obejmujących zabytki, czy szerzej, materialne dziedzictwo na Ukrainie nie odkładać na przyszłość. I kontynuować te, które były prowadzone przed rosyjską inwazją na Ukrainę.
PAP: Przed rokiem, w ciągu dwu pierwszych dni wojny instytut ewakuował wszystkich polskich konserwatorów i innych pracowników związanych z pracami w zakresie ochrony dziedzictwa kulturowego na Ukrainie. I wszelkie projekty konserwatorskie zostały wstrzymane. Powiedziała pani wtedy: „mamy nadzieję na powrót na Ukrainę, zwłaszcza do Lwowa; mamy tam wiele projektów, które, jak jeszcze niedawno sądziliśmy, uda nam się zakończyć”. Czy się udało? Jakie wiadomości przywiozła pani z niedawnego pobytu w Ukrainie?
Dorota Janiszewska-Jakubiak: Ten powrót na Ukrainę, zwłaszcza do Lwowa już się rozpoczął w ubiegłym roku. Jesteśmy obecni w Katedrze Łacińskiej we Lwowie, w kościele pojezuickim, w katedrze ormiańskiej, w kościele św. Antoniego, na Cmentarzu Łyczakowskim. Swoich projektów nie zawiesiła również większość beneficjentów zarządzanego przez Instytut Polonika programu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Trwa już kolejny etap konserwacji wielkich organów z Katedry Łacińskiej. Pod koniec ubiegłego roku na cmentarzu Łyczakowskim udało nam się zakończyć, mimo działań wojennych, prace przy najstarszej kaplicy grobowej, jednej z największych na terenie tego cmentarza – przy kaplicy Dunin-Borkowskich. W tym roku planowany jest też remont i konserwacja znajdującej się w bardzo złym stanie kaplicy Jaworskich. Przed rokiem udało nam się sfinalizować prace przy nagrobku Stanisławy Korwin-Szymanowskiej, siostry wybitnego polskiego kompozytora Karola Szymanowskiego. Ten nagrobek był w bardzo złym stanie, wręcz awaryjnym; bardzo się cieszę, że mimo działań wojennych i trudności w prowadzeniu projektów ten zabytek udało nam się objąć opieką, podobnie jak nagrobek Henryka Mosinga i jego rodziny, bardzo zasłużonej dla Lwowa. Prace przy tym grobowcu w tym roku nabiorą tempa, będą kontynuowane, a jest to dosyć rozbudowana kompozycja sepulkralna.
Będziemy starali się pozostać na terenie Ukrainy, oczywiście bacznie obserwując sytuację, nie chcemy bowiem narażać ani polskich, ani ukraińskich konserwatorów, którzy z nami współpracują. Zależy nam jednak na utrzymaniu tych projektów także ze względu na naszych ukraińskich kolegów, którzy w tej chwili są w bardzo trudnej sytuacji, również materialnej.
PAP: Z ochroną, ratowaniem zabytków związani są ludzie.
Dorota Janiszewska-Jakubiak: Jak już mówiłam, w pierwszych dniach wojny Ukrainę opuścili wszyscy polscy konserwatorzy - uczestnicy zespołów pracujących przy restaurowanych zabytkach. Potem stopniowo część z nich powróciła do pracy na terenie Ukrainy angażując się nie tylko w prace konserwatorskie, ale i w pomoc medyczną i humanitarną.
Nasi ukraińscy koledzy konserwatorzy, artyści i rzemieślnicy, wchodzący w skład polsko-ukraińskich zespołów, którzy tak ofiarnie od początku działań wojennych zabezpieczali zabytki nie tylko we Lwowie to przeważnie młode kobiety i mężczyźni, z których część jest już w armii. Najczęściej już są w armii. Staramy się reagować na ich potrzeby i potrzeby ich bliskich, którzy pozostali na Ukrainie lub znaleźli się w Polsce.
Próbujemy też reagować na sygnały nie tylko o potrzebujących pomocy i wsparcia osobach związanych z naszą działalnością, ale też o innych twórcach i artystach. Czynimy to zarówno my, jak i wiele państwowych i samorządowych instytucji kultury. Nasi Goście z Ukrainy to osoby bardzo dobrze wykształcone, z dorobkiem i doświadczeniem. Nie chcą biernie czekać; chcą pracować i szukają możliwości podjęcia pracy w Polsce. Ważne by otaczać ich opieką, pozwolić na powrót do w miarę normalnej egzystencji, zwłaszcza że duża część osób, które przyjechały z Ukrainy po 24 lutego ubiegłego roku, to kobiety z małymi dziećmi.
PAP: Co wiadomo o stratach powstałych wskutek wojny? Czy jakieś zabytki objęte projektami konserwatorskimi ucierpiały, zostały zniszczone?
Dorota Janiszewska-Jakubiak: Staramy się śledzić na bieżąco rozwój wypadków; początkowo informacje o stratach były skąpe, niewiele wiedzieliśmy, jakie straty poniosły takie miasta jak Kijów czy Charków. Ale to się zmienia i niestety, w przypadku wschodniej Ukrainy to nie są dobre wieści. Powstały specjalne strony internetowe Ministerstwa Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy, na których dość skrupulatnie są notowane i aktualizowane wszelkie dane, dotyczące strat w obszarze dziedzictwa kulturowego.
W tej chwili już wiadomo, że zniszczeniu uległy nie dziesiątki, lecz setki obiektów sakralnych i świeckich. To są zdewastowane, zrujnowane cerkwie, kościoły, budynki ze struktury publicznej. Te straty są coraz liczniejsze. Bardzo uważnie przyglądamy się temu, co się dzieje.
PAP: Dramatyczne wiadomości dochodzą z terenów wschodnich Ukrainy, a jak sytuacja się przedstawia w zachodniej części kraju?
Dorota Janiszewska-Jakubiak: Nasze prace koncentrowały się właśnie na zachodniej Ukrainie aż po najbardziej wysunięte na wschód miejsce - Berdyczów. Jak wiemy, nastąpił ostrzał Berdyczowa, ale Sanktuarium Matki Boskiej Berdyczowskiej nie ucierpiało.
Na razie na terenie zachodniej Ukrainy nie odnotowaliśmy większych strat, poza uszkodzeniem w wyniku ostrzału rakietowego zabytkowego kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego w Brzozdowcach w obwodzie lwowskim.
Wiemy o przypadkach ostrzeliwania rakietami lotnisk i tzw. infrastruktury krytycznej Lwowa, Winnicy, Łucka, Iwano-Frankiwska, czyli dawnego Stanisławowa, Żytomierza… miast bardzo istotnych z punktu widzenia dziedzictwa kulturowego i polskiego, i ukraińskiego. Względny spokój nie oznacza jednak braku zagrożenia. Alarmy niemal codziennie ogłaszane są na terenie całej Ukrainy – nie tylko wschodniej że zbombardowano tam lotnisko. Niestety, z bardziej odległych części Ukrainy mamy doniesienia o wielu zniszczeniach, m.in. na terenie Charkowa, gdzie wiele obiektów dziedzictwa kulturowego zostało uszkodzonych bądź zniszczonych.
PAP: Przygnębiająco wygląda pomnik Adama Mickiewicza w samym centrum Lwowa osłonięty metalową kratą…
Dorota Janiszewska-Jakubiak: Ale to konieczne. Gdyby pomnik osłonięto płytami, to nie byłby on zabezpieczony przed ewentualną falą uderzeniową; tego rodzaju materiał zachowałby się jak żagiel, a metalowa stabilna konstrukcja ze specjalnych kratownic z drobnymi oczkami jest właściwą ochroną.
PAP: „Boimy się o Lwów” – powiedziała pani kilka dni po napaści rosyjskiej na Ukrainę.
Dorota Janiszewska-Jakubiak: Niestety, dopóki wojna trwa, muszę to powtórzyć: ”boimy się o Lwów” i nie tylko o Lwów. Patrząc bowiem realnie - we Lwowie nie da rady wszystkiego zabezpieczyć; tam jest przeszło 120 hektarów zwartego zespołu zabytków stojących tuż obok siebie. Nie przeniesiemy w bezpieczne miejsca wszystkich rzeźb z przestrzeni miejskiej, z elewacji kamienic i z attyk, nie zdejmiemy architektonicznych elementów dekoracyjnych, które zdobią niemal wszystkie lwowskie kamienice, nie zabezpieczymy wszystkich witraży. Sen z powiek spędza nam kwestia ochrony cmentarzy, np. ogromnej nekropolii na Łyczakowie. Wszystkie te obiekty zabezpieczyć można tylko w pewnym stopniu przed odłamkami, przed falą uderzeniową, ale nie uchronimy przed bestialstwem rosyjskich ostrzeliwań i bombardowania.
PAP: Obecnie aktywność Instytutu Polonika skupia się zatem na ochronie i zabezpieczeniu zabytków?
Dorota Janiszewska-Jakubiak: W ubiegłym roku staraliśmy się wspierać naszych kolegów ukraińskich dostarczając m.in. sprzęt przeciwpożarowy. Na terenie zachodniej Ukrainy udało się zabezpieczyć ponad 230 obiektów zabytkowych, szczególnie zwróciliśmy uwagę na obiekty drewniane. I co ważne, rozpoczęliśmy przyspieszoną inwentaryzację zabytków. Pomaga w tym technologia. Skaning metodą laserową w 3D nie tylko jest formą szczegółowej dokumentacji, ale i pomocą w przypadku prac konserwatorskich i rekonstrukcyjnych zabytków. I właśnie dzięki tej metodzie cenne zabytki, takie jak najważniejsze kościoły Lwowa, Żółkwi, Drohobycza, obiekty wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO zostały, dzięki współpracy z polskimi i ukraińskimi firmami, zeskanowane. Taka dokumentacja jest u nas przechowywana i będzie stronie ukraińskiej udostępniona.
PAP: Niedawno Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą „Polonika” obchodził piątą rocznicę swego istnienia.
Dorota Janiszewska-Jakubiak: Pięć lat pracy to dobra okazja do podsumowania naszej działalności, ale też do napisania nowej strategii. Trzeba się przecież przygotować do następnych projektów; część z prac, rozpoczętych w poprzednich latach, będzie kontynuowana. Często będą to projekty prowadzone w tych samych obiektach, ale stanowić będą swoisty „ciąg dalszy”, a więc będą to już zupełnie nowe działania konserwatorskie. Wracamy do pracy na Ukrainie, mamy nadzieję na kontynuację prac konserwatorskich we Lwowie, ale też w Berdyczowie, Brzeżanach, Ołyce, Czerniowcach. Sytuacja jest nadal trudna, nieprzewidywalna i bardzo niebezpieczna, ale wierzymy, że nasze wspólne działania przyczynią się do zachowania dziedzictwa kulturowego, którego utrata byłaby niewyobrażalną stratą nie tylko dla Ukrainy i Polski, ale i całej Europy.
PAP: A działalność Instytutu Polonika poza Ukrainą?
Dorota Janiszewska-Jakubiak: Prace na Białorusi musieliśmy wstrzymać, ale nadal pracujemy na terenie Litwy i Łotwy. Na Łotwie kontynuowane będą prace w kościele św. Ludwika w Krasławiu, gdzie na konserwację czeka obraz „Apoteoza św. Ludwika” i chcemy nadal prowadzić prace na cmentarzu św. Michała w Rydze. Na Litwie pozostajemy w Powiewiórce – prowadzona jest tam już od czterech lat konserwacja kościoła – w tym roku, mam nadzieję, odnowiona zostanie elewacja tej świątyni. Do Polski przywiezione zostały niezwykle ciekawe rzeźby terakotowe z fasady kościoła św. Piotra i Pawła na Antokolu w Wilnie; są obecnie poddawane dość skomplikowanej konserwacji; niewielka jest grupa fachowców, którzy tego typu rzeźbami mogli się zająć. Prace powinny się zakończyć w połowie roku. Będziemy też obecni nie tylko na terenach dawnych ziem wschodnich Rzeczpospolitej, zamierzamy kontynuować prace restauracyjne, konserwatorskie w Europie Zachodniej, np. na cmentarzu Les Champeaux w Montmorency pod Paryżem, we Włoszech w kościele św. Stanisława w Rzymie, gdzie konserwowane będą obrazy Smuglewicza oraz w rzymskim kościele Zmartwychwstańców. Podjęta też będzie współpraca z instytucjami emigracyjnymi oraz kościelnymi w Ameryce, np. w Chicago, Nowym Jorku, w Filadelfii.
Konserwacja i ochrona zabytków to niejedyne nasze działania, mamy także projekty badawcze, wydawnicze i popularyzatorskie. 6 marca inaugurujemy nasz nowy portal „Dziedzictwo za granicą. Baza poloników”. Na razie pierwszy etap, czyli uruchomienie bazy cmentarzy i grobów polskich poza krajem oraz katalogu poloników, a w przyszłości prezentacja w jednym miejscu efektów prac konserwatorskich, badawczych oraz szeroko pojętych działań z zakresu edukacji i popularyzacji. Już dziś zachęcamy inne instytucje i organizacje do współpracy z nami przy budowaniu zawartości portalu.
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
abe/ dki/