Widzieliśmy Synod, który się naprawdę dzieje, mieliśmy poczucie, że to co robimy, jest ważne. Świadczą o tym różnice między Instrumentum Laboris i dokumentem ostatecznym – powiedział abp Grzegorz Ryś podsumowując kończący się synod biskupów poświęcony młodzieży.
Od 3 do 28 października w Watykanie trwa 15. Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów. Przedmiotem obrad jest "Młodzież, wiara i rozeznanie powołania".
W komunikacie przekazanym w sobotę PAP przez biuro prasowe KEP abp Ryś podkreślił, że "Synod był naprawdę synodem, to znaczy, że mieliśmy chyba wszyscy takie dojrzewające poczucie, że to co robimy, jest ważne, i że to jest naprawdę tak, jak powiedział papież, otwierając Synod, że +jest ciekaw tego, co usłyszy+".
Jako argument podał różnice, które można dostrzec po zestawieniu ze sobą Instrumentum Laboris i dokumentu ostatecznego. "Widać ogromne zmiany i w proporcjach, i w tematyce, i w samym podejściu do rozwiązania postawionych pytań” – zauważył. Wyjaśnił, że te różnice wzięły się z pracy ojców w auli synodalnej, z pracy w grupach oraz tego, że Sekretariat Synodu "w sposób wyraźny słuchał i uwzględniał te głosy”.
"Widzieliśmy Synod, który się naprawdę dzieje” – powiedział abp Ryś. Podkreślił, że gwarancją takiej pracy, była propozycja złożona przez papieża, by po pięciu głosach w debacie przeznaczono trzy minuty na modlitwę. "To naprawdę zmienia podejście do tego, co się usłyszało” – podkreślił metropolita łódzki abp Ryś, który jest jednym z ojców synodalnych.
Zauważył, że "synodalność” miała też inne momenty, chociażby takie jak pielgrzymka do grobu św. Piotra. Jak powiedział, była ona "fizycznym pójściem we wspólną drogę, czyli synodem, bo „syn-hodos” znaczy wspólna droga”.
"To jest jednak inny sposób wędrowania – razem na pielgrzymce – niż w sposób siedzący na auli, gdzie każdy ma swoje miejsce, każdy jest też w określonej grupie i właściwie wszyscy pilnują tych struktur, które zostały im w jakiś sposób narzucone” – powiedział.
Abp Ryś zwrócił uwagę również na to, że podczas synodu nie tylko mówiono o rozeznawaniu, ale jednocześnie to rozeznawanie się dokonywało. "Nie mówiliśmy więc w sposób teoretyczny, tylko jednocześnie samemu doświadczając, jakie to jest ważne” – powiedział. Podkreślił też, że ważne dla niego osobiście były spotkania z ludźmi z innych stron świata.
Odnosząc się do samego tematu synodalnego, jakim była młodzież, podkreślił trzy rzeczy, na które zwrócono uwagę: różnorodność młodzieży, słuchanie siebie nawzajem oraz przekonanie, że młodzi nie są nadzieją Kościoła, lecz jego teraźniejszością.
"Optyka postrzegania młodych była bardzo różna i dobrze” – powiedział abp Ryś. "Nikt nie wyjedzie stąd z przekonaniem, że +wie, kto to jest młodzież+” – dodał.
Według abp. Rysia, aby tę różnorodność zaakceptować, trzeba nauczyć się tego, o czym mówił synod czyli słuchania siebie wzajemnie. "Trzecia rzecz to narastające przekonanie, że młodzi nie są nadzieją Kościoła, tylko są teraźniejszością Kościoła. Nie chodzi o to, żeby przygotować młodych, by za lat 25, kiedy my się zestarzejemy, mogli wziąć Kościół na swoje barki, ale chodzi o to, żeby zobaczyć to miejsce, jakie dzisiaj mają w Kościele, który jest ciałem i ma wielu członków” – powiedział.
"Oni są w Kościele dzisiaj. I nie tyle liczą się rzeczy, które robimy dla nich jako Kościół, tylko z nimi. Tym bardziej, że młody człowiek najlepiej się uczy w procesie działania, nie tylko teoretycznie coś poznając, tylko właśnie angażując się” – podkreślił abp Ryś.
Wyznał też, że ma już konkretny pomysł, jak doświadczenia synodalne przenieść na współpracę z młodzieżą w swojej diecezji. Jak podkreślił będzie mu łatwiej, ponieważ od roku trwa w archidiecezji łódzkiej synod diecezjalny, którego pierwszy rok poświęcony jest właśnie młodym ludziom. (PAP)
Autor: Stanisław Karnacewicz
skz/ mmu/