Straszenie drzew, oplatanie stołu wigilijnego łańcuchem, wróżby matrymonialne i te związane z urodzajem – to niektóre zwyczaje świąteczne związane z Bożym Narodzeniem dawnych mieszkańców świętokrzyskiej wsi.
W dzień wigilijny starano się zachowywać w sposób bardzo spokojny, harmonijny, bez kłótni i żadnych swarów, aby nadchodzący rok był pomyślny, spokojny i szczęśliwy. Szykowano postne potrawy wigilijne, wypatrywano pierwszej gwiazdy, by rozpocząć posiłek.
Stół wigilijny oplatano często łańcuchem. "Aby tego jedzenia, które pojawiło się na stole, nie zabrakło rodzinie przez kolejne 12 miesięcy" - wyjaśnił etnograf z Muzeum Wsi Kieleckiej Leszek Gawlik. "Po przygotowaniu wszystkich potraw, zaścielano stół siankiem i układano obrus z niebielonego płótna lnianego. Chłopi dzielili się opłatkiem, składali sobie życzenia, po czym potem następował wstępny poczęstunek, składający się z wódki i śledzi. Potem przez godzinę była cisza. Dopiero po tym zasiadano do stołu" – opisywał zapomniany już zwyczaj Gawlik.
Świadkiem innego zwyczaju, także związanego z ziemią sandomierską, był XIX-wieczny regionalista, pisarz i podróżnik Jan Nepomucen Chądzyński, który w wigilię Bożego Narodzenia przypadkowo znalazł się w miejscowości Gliniany. Jego relację spisał Kolberg w części pierwszej tomu "Radomskie". "Chądzyński, idąc do pobliskiego kościoła na pasterkę, został zaskoczony przez miejscowego chłopa, który podbiegł do niego i krzyknął mu głośno coś do ucha. Zszokowany podróżnik wszedł do kościoła, a tu spotkała go kolejna niespodzianka. Gdy czekał na rozpoczęcie mszy świętej zebrani chłopi naśladowali różne głosy np. sikorki, wróbla, rozlegało się też krakanie wrony, usłyszał nawet wycie wilka. Dopiero w momencie, kiedy wszedł kapłan w kościele zapadła cisza i rozpoczęła się pasterka" – relacjonował etnograf.
Z wigilią związany jest też zwyczaj, bardzo popularny kiedyś na Kielecczyźnie, "straszenia" drzew owocowych. "Straszono" drzewko najczęściej siekierą, że się je zetnie. Po tym symbolicznym straszeniu obwiązywano je powrósłami, aby obrodziło owocami w następnym roku.
Wigilia była też dniem wróżb dawniej kojarzonych z andrzejkami. Młode panny wychodziły na dwór i nasłuchiwały, z której strony zaszczeka pies - z tej strony miał przyjść upragniony ukochany. Według innej wróżby młode dziewczęta przynosiły do domu drwa i sprawdzały, czy ich liczba jest parzysta. Jeśli była nieparzysta oznaczało to, że na upragniony ślub trzeba będzie jeszcze poczekać.
Opłatek, którym dzielono się podczas wigilii, wykorzystywany był także do jednej z wróżb. Na grubą kromkę chleba kładziono najpierw nóż, a potem opłatek. "Pierwsza warstwa reprezentuje żyto, druga to żelazo wykorzystywane często do wróżenia, a trzecia, czyli opłatek, to pszenica. Według jednych relacji w Boże Narodzenie, według innych trochę później, czyli np. w Nowy Rok, badano, czy rdza na nożu pojawiła się od strony żyta, czy od strony pszenicy. Jeżeli rdzewiał od strony opłatka zapowiadało to kiepski rok dla upraw pszenicy, jeśli od strony chleba - bardzo zły rok na żyto" - dodał etnograf. (PAP)
autor: Janusz Majewski
aszw/