Elementy amerykańskiego bombowca Boeing B-17 Flying Fortress wydobyte z Jeziora Solsko (Zachodniopomorskie) można oglądać w Muzeum Narodowym w Szczecinie. Pierwszy raz pokazywane publicznie są m.in. śmigło i elementy wyposażenia kabiny radiooperatora.
We wtorek na dziedzińcu szczecińskiego muzeum zaprezentowano dziennikarzom wydobyte w ciągu ostatnich kilku lat części amerykańskiego bombowca z drugiej wojny światowej. Wśród nich są m.in.: śmigło, radiokompas, radio z tratwy ratunkowej, a także część lewego poszycia kadłuba z widocznymi jeszcze fragmentami białej gwiazdy na niebieskim tle.
Elementy "latającej fortecy", bo tak nazywano te amerykańskie bombowce pochodzą z Jeziora Stolsko. Maszyna rozbiła się w tamtym miejscu 21 czerwca 1944 r. Jak relacjonowali uczestnicy wydobycia elementów maszyny, akcja była bardzo ciężka. Jezioro leży w obszarze Natura 2000, na którym nie można używać żadnego ciężkiego sprzętu. Dodatkowo, akwen jest bardzo zamulony, a wrak leży na głębokości ośmiu metrów; aby dotrzeć do niego nurkowie musieli pokonać sześć metrów mułu - opowiadali.
Samolot bombowy Boeing B-17G-40-DL nr seryjny 44-6117 został wyprodukowany w montowni firmy Douglas Aircraft Co. w Long Beach w Kalifornii. Do 91 Grupy Bombowej, bazującej na lotnisku w Bassingbourn w Anglii maszyna trafiła w maju 1944 r. i została przydzielona do 322 Dywizjonu Bombowego, otrzymując kodowe oznaczenie LG-Q. W swojej wojennej karierze samolot wykonał tylko cztery pełne loty bojowe. Piąty lot bojowy 21 czerwca 1944 r. okazał się ostatnim.
Feralny lot "latającej fortecy" o numerze 44-6117 rozpoczął się rankiem 21 czerwca, kiedy wraz z innymi bombowcami udała się na misję w głąb Niemiec. 322 Dywizjon Bombowy leciał w dolnej partii formacji. Nad pojezierzem Meklemburskim dywizjon został zaatakowany przez kilkadziesiąt myśliwców Luftwaffe. Maszyna 44-6117 została trafiona w zbiorniki paliwa oraz w statecznik poziomy. Skrzydło stanęło w ogniu, dowódca z trudem kontrolując lot uszkodzonego bombowca rozkazał zrzucić bomby, aby zapobiec eksplozji ładunku.
Uszkodzony samolot powoli tracąc wysokość towarzyszył formacji bombowców do czasu, gdy zmieniła ona kurs w okolicach miejscowości Neubrandenburg. Tam forteca opuściła szyk lecąc na wschód, ciągnąc za sobą smugę dymu i ciągle obniżając pułap. Dowódca samolotu, widząc, że nie ma szans na kontynuowanie lotu, wydał rozkaz opuszczenia maszyny. Sześciu członków załogi wyskoczyło w okolicach miejscowości Neubrandenburg. Ostatni raz widziano uszkodzoną fortecę na wysokości około 5 tys. metrów, samolot leciał stabilnie obniżając wysokość. Wkrótce potem maszynę opuściło pozostałych trzech lotników.
Samolot już bez załogi, lotem ślizgowym pokonując około 50 kiloetrów doleciał do miejscowości Stolec i uderzył o powierzchnię pobliskiego Jeziora Stolsko. Przy uderzeniu o taflę wody samolot rozpadł się tracąc nadwyrężone i wypalone lewe skrzydło, a wrak ugrzązł w mulistym dnie w okolicach wyspy w środkowej części jeziora.
Po walce z niemieckimi myśliwcami wszyscy członkowie załogi Roberta O'Bannona wyskoczyli na spadochronach zanim ich samolot spadł do jeziora. Tylny strzelec sierżant Amos F. Estrada nie przeżył skoku. Prawdopodobnie został ostrzelany w powietrzu przez myśliwiec Luftwaffe - załogi innych samolotów zaobserwowały atak samolotów niemieckich na amerykańskich lotników opadających na spadochronach - lub zmarł w wyniku ran odniesionych w pojedynku z atakującymi samolotami.
Dyrektor Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu Aleksander Ostasz podziękował osobom i instytucjom za pomoc w ratowaniu zabytków techniki lotniczej - są to Arek Siewierski "Woodhaven", Piotr Wit, Muzeum Motoryzacji i Wojskowości w Tanowie oraz Fundacja Rozwoju Regionalnego Bielik.
Wydobyte elementy bombowca z Jeziora Stolsko można oglądać do końca czerwca 2021 r. na dziedzińcu Muzeum Narodowego w Szczecinie – Muzeum Tradycji Regionalnych. W lipcu zostaną przewiezione do Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu, a docelowo mają trafić do Muzeum Lotnictwa i Techniki Wojskowej w Rogowie. (PAP)
autor: Kacper Reszczyński
res/ pat/