Wigilia była niegdyś na wsiach szczególnym dniem, który - jak uważano - miał wpływ na pozostałe dni w roku, stąd obfitowała w ludowe zwyczaje, wierzenia i wróżby, by na ich podstawie przewidzieć, jaki będzie cały nowy rok - powiedział PAP etnograf dr Artur Gaweł.
"W kulturze ludowej uważano, że Wigilia była szczególnym dniem, który ma wpływ na pozostałe dni w roku. To wynika jeszcze z wierzeń przedchrześcijańskich, w których wierzono, że akurat w tym czasie miało miejsce przesilenie zimowe - umierał stary rok, rozpoczynał się nowy, a wszystko to, co ma wydarzyć się na początku tego roku, będzie miało wpływ na cały rok" - powiedział w rozmowie z PAP dyrektor Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej etnograf dr Artur Gaweł.
Gaweł w swojej książce "Rok obrzędowy na Podlasiu" wyjaśnia, że zgodnie z dawnym ludowym światopoglądem, w dniu Bożego Narodzenia "odradzało się słońce, a dzięki temu rozpoczynał się nowy cykl pór roku tworzących rok gospodarski". Stąd - jak pisze - dzień go poprzedzający, czyli Wigilia, która miała mieć wpływ na cały rok, obfitowała w zwyczaje, wierzenia i wróżby.
Etnograf zwrócił uwagę, że wiara w tak przemożny wpływ Wigilii na cały następny rok "wpływała z jednej strony na pilne obserwowanie wszystkich wydarzeń, jakie miały miejsce w tym dniu i na ich podstawie wróżenie o najbliższej przyszłości, z drugiej zaś na podejmowanie różnych działań o charakterze magicznym mających wywołać pożądany skutek".
I tak dzień wigilijny dobrze było zacząć wcześnie rano; miało to zapewnić chęć do pracy i pomyślność w wykonywaniu prac gospodarskich. Kto zaś - jak przypomina Gaweł - wylegiwał się w łóżku zbyt długo, miał być przez cały rok "ospały i leniwy". Uważano też, kto przychodzi w odwiedziny tego dnia, jeśli kobieta - kolejny rok miał być nieudany w gospodarowaniu, odwrotnie zaś, jeśli gospodarzy odwiedził mężczyzna.
Innym gospodarskim zwyczajem było pożyczanie. Jak wyjaśnił etnograf, jeśli ktoś przychodził coś pożyczyć, to należało odmówić, bo inaczej w nowym roku miało ubywać. Natomiast, jeśli udało się pożyczyć coś, to danej osobie "miało majątku przybywać". "Nie wyobrażano sobie, żeby w Wigilię gospodarz pożyczał ziarno siewne czy mąkę, bo wierzono, że ubywa tego majątku" - powiedział Gaweł.
Szczególną korzyść miało przynieść, gdy udało się coś ukradnie, choćby niepostrzeżenie zabrać kawałek chleba, bo miało to powiększać majątek - przypomniał etnograf.
Jednym ze zwyczajów wciąż praktykowanym w niektórych domach - jak zauważył etnograf - jest zakaz karcenia dzieci w Wigilię. "Jeśli to się zdarzy, to wtedy przez cały rok będzie się powtarzało, czyli dzieci musiały być grzeczne" - powiedział Gaweł.
Etnograf zwrócił uwagę, że wiele wróżb tego dnia poświęconych było pogodzie. Zwracano uwagę, jaka pogoda tego dnia jest, bo taka miała towarzyszyć w przyszłym roku. Gaweł mówił, że niektórzy gospodarze poszczególne godziny tego dnia, przypisywali danym miesiącom przyszłego roku i notowali, jaka pogoda będzie przez cały kolejny rok.
W Wigilię obserwowano też niebo i gwiazdy. Gaweł powiedział, że gdy widoczna była Droga Mleczna, miało znaczyć, że będzie to rok sprzyjający hodowli krów mlecznych, a im więcej gwiazd na niebie, tym lepiej miały nieść się kury.
Wróżby na przyszłość towarzyszyły też samej kolacji wigilijnej. Jedną ze świątecznych dekoracji, która miała swoją "moc", było siano rozkładane na ławy i pod stół, a im go więcej - jak pisze Gaweł - tym "miało stanowić lepszą wróżbę na przyszłość". Spanie na tym sianie po pasterce miało zapewnić zdrowie, a śpiące na nim dzieci miały szybko rosnąć. Siano po wieczerzy dawano do jedzenia hodowanym zwierzętom, co miało im zapewnić zdrowie i płodność.
Etnograf zwrócił uwagę, że w trakcie wieczerzy wróżono o przyszłych zbiorach. Jednym ze zwyczajów było podrzucanie do góry lub rozrzucanie po kątach izby potraw z grochem lub fasolą, co miało wpłynąć na bujny wzrost upraw. Groch rzucano też w ten sposób, aby jak najwięcej przyczepiło się do pułapu, co było pomyślną wróżbą urodzaju na następny rok - przypomniał Gaweł.
Najbardziej sprzyjającym czasem wróżbom, był czas po wieczerzy, kiedy - jak powiedział Gaweł - szczególnie popularne były wróżby o charakterze matrymonialnym. Panny wychodziły wtedy na dwór i uderzały drewnianą łyżką w płot, a następnie słuchały, skąd będzie słychać szczekanie psa, z tej strony miał nadejść przyszły mąż. Inną wróżbą było wyciągnie źdźbeł siana - jeśli było zielone - wróżyło szybkie zamążpójście.
Po wieczerzy też gospodarze wychodzili do swoich zwierząt, by posłuchać jak rozmawiają ludzkim głosem. "Mogło to się jednak udać tylko takiej osobie, która żyła bez grzechu" - zastrzegł Gaweł.
Natomiast jednym z najbardziej magicznych zwyczajów - jak zauważył etnograf - było "budzenie" drzew owocowych. Gaweł wyjaśnił, że przed wyjściem na pasterkę gospodarz, często ze swoimi dziećmi, udawał się do sadu, podchodził do drzew owocowych, potrząsał ich gałęzią lub obejmował pień i życzył, aby drzewa dały w przyszłym roku owoce.
Wieczór wigilijny kończyła pasterka. Także tutaj miały miejsce wróżby. Niektórzy gospodarze wierzyli - jak przypomniał Gaweł - "kto pierwszy przybędzie do kościoła, ten będzie również najszybciej kończył prace polowe we wsi w ciągu całego roku".(PAP)
autorka: Sylwia Wieczeryńska
swi/ dki/