
Sardynia jest jak otwarte muzeum, w którym przeszłość przenika się z teraźniejszością. W trudnych czasach wyspa jest także miejscem ukojenia - powiedział PAP Jeff Biggers, autor książki "Sardynia. Podróż w czasie".
Polska Agencja Prasowa: Dlaczego zdecydował się pan napisać książkę właśnie o Sardynii?
Jeff Biggers: Jeśli chcemy zrozumieć Włochy, musimy najpierw zrozumieć historię Sardynii. A to oznacza, że musimy spojrzeć na tę wyspę z innej, nowej perspektywy. Należy bowiem spojrzeć na nią nie jako na odległe peryferia włoskiej i europejskiej historii, ale na głównego gracza śródziemnomorskiego rozdroża i historyczne miejsce wymiany pomiędzy starożytnymi, jak i współczesnymi cywilizacjami Lewantu, Cypru i Egiptu a Sycylią, Grecją, Hiszpanią i jeszcze dalej.
W efekcie Sardynia jest jak otwarte muzeum. Żadne inne miejsce w Europie nie da się opisać poprzez umiejscowienie jego historii w epoce brązu i neolitu, a dzięki niedawnym odkryciom archeologicznym oraz prądom w sztuce współczesnej, Sardynia jest również w środku kulturalnego odrodzenia. Mówię o tym wszystkim jako o ponownym "przetłumaczeniu się" tej wyspy oraz ponownym potwierdzeniu niezwykłego wkładu w literaturę, sztukę, muzykę, politykę oraz kuchnię poprzez współczesne formy wyrazu.
Sardynia jest w ogóle niezwykłym miejscem do życia. Największą jej wartością są jednak mieszkańcy – wynalazcy, innowatorzy, laureaci Nagrody Nobla, uznani na całym świecie artyści, liderzy ruchu oporu...
PAP: Sardynia to także miejsce, gdzie mieszkał pan ze swoją rodziną…
J.B.: Po trzydziestu latach życia w Bolonii oraz innych częściach Włoch, w 2017 roku moja żona i ja zdecydowaliśmy się wziąć urlop naukowy. Postanowiliśmy spędzić go na Sardynii, aby móc dzięki temu odkrywać inne części śródziemnomorskiego świata. Wówczas niewiele wiedzieliśmy o historii oraz kulturze Sardynii. Zamieszkaliśmy w nadmorskim mieście Alghero – średniowiecznej perełce ukrytej w zatoce. Nasze dzieci zostały tam nawet przyjęte do szkoły.
Oprócz zapierających dech w piersiach plaż oraz nadmorskich atrakcji turystycznych, podczas naszych podróży po wyspie spotykaliśmy baśniarzy, pisarzy, artystów, wieśniaków i innych mieszkańców rozmaitych wsi i miast. A ta podróż wiodła przez różne warstwy historii, które można datować wstecz na epokę brązu. Efektem tych podnóży było także to, że wróciłem do Stanów Zjednoczony z ponad 350 książkami.
PAP: Czy Sardynia ma swój genius loci?
J.B.: Symbolicznym genius loci mogłaby być starożytność tej wyspy, wyrażona głównie w tysiącach nuragijskich wież oraz wiosek, jak również w "świętych studniach" datowanych na 1800 r. p.n.e. oraz liczącym 6 tysięcy lat zigguracie. To poczucie potężnej ciągłości historii na Sardynii cały czas rezonuje.
PAP: Jak buduje pan w książce opowieść o swojej fascynacji Sardynią?
J.B.: Przede wszystkim są to opowieści! Książka nie zamierza być wędrówką po historii wyspy lub być turystycznym przewodnikiem. Chciałem, aby bardziej była tym, co starsi Sardyńczycy nazywają "s’arrogliu". To opowieści, które sąsiedzi opowiadają sobie, wychodząc ze swoich domów z krzesłem, butelką wina i kieliszkiem. Siadają wtedy w kręgu i spędzają godziny na opowiadaniu o swoich przygodach życia.
PAP: Czy od tej wyspy można się uzależnić?
J.B.: Sardynia ma swoje problemy, tak jak każdy inny region. Ale wyspa z pewnością w tych trudnych czasach jest miejscem ukojenia i piękna.
PAP: Co wyróżnia Sardynię na tle kontynentalnych Włoch oraz innych włoskich wysp?
J.B.: Właśnie pracuję nad kulturalną historią Bolonii – wielkiego uniwersyteckiego miasta, gdzie studiował Mikołaj Kopernik, Adam Mickiewicz znalazł schronienie i które w 1945 r. wyzwolili polscy żołnierze.
Bolonia datuje swoje początki na czasy Etrusków, w okolicach IX w. p.n.e. W tym czasie Sardyńczycy rozwijali swoją historię już od tysiąca lat, będąc kolebką epoki brązu na obszarze śródziemnomorskim. Rozwijali także wspomnianą przeze mnie cywilizację nuragijską, która wciąż przenika wyspę swoją starożytną obecnością.
PAP: A jak Sardynia kształtuje charakter swoich mieszkańców?
J.B.: W latach dwudziestych XVII w. francuski pisarz Pierre d’Avity zastanawiał się, dlaczego osoby z zewnątrz patrzą na wyspiarzy, jakby byli oni odizolowani, odcięci od cywilizacji. Prawdą jednak jest – jak zauważył to wybitny historyk David Abulafia – że obszar śródziemnomorski jest "prawdopodobnie najbardziej energicznym miejscem wzajemnego oddziaływania między różnymi społeczeństwami". To także dotyczy Sardynii.
PAP: Czy ta wyspa jest częstym motywem, który można spotkać w literaturze?
J.B.: Sardynia ma ogromną tradycję literacką, w tym laureatkę literackiej nagrody Nobla Grazię Deleddę oraz innych świetnych współczesnych pisarzy. Jednak zagraniczni pisarze mają tendencję skłaniać się w stronę stereotypowych plaż, pasterzy i zbójnickich doświadczeń oraz bogaczy w kurortach Costa Smeralda.
Moja książka zaprasza natomiast do odwiedzenia sardyńskich wiosek oraz spotkań z miejscowymi pisarzami i artystami, aby wsłuchać się w ich opowieści.
PAP: W książce łączy pan opis historii Sardynii z osobistą perspektywą. Dlaczego zdecydował się pan właśnie na taką formę książki?
J.B.: Chociaż zawodowo jestem historykiem kultury, dziennikarzem i dramaturgiem, to moją intencją było wykorzystanie mojej książki jako literackich drzwi. Chciałem zaprosić czytelników do rozpoczęcia ze mną podróży oraz spotkania Sardyńczyków. Warto usłyszeć oraz zobaczyć ich różnorodność, a także poznać niezwykłość opowieści i historii wokół tej wyspy.
PAP: A czym jest dla pana Sardynia?
J.B.: Niemal dziesięć lat od pierwszej wizyty na wyspie, nadal mieszkamy na Sardynii w czasie lata oraz tak często, jak tylko możemy tam być. Patrzymy przy tym teraz w przyszłość. Jako część mojej pracy związanej z teatrem, obecnie wystawiam fragmenty mojej książki oraz inne opowieści razem z Coro Mossa – polifonicznym chórem z miasta Bonorva oraz okolicznej wioski Rebeccu. Nasze przedstawienie było wystawiane w Nowym Jorku, także na samej Sardynii, a niebawem także w Hiszpanii. Wspaniale byłoby pokazać kiedyś nasze sardyńskie show także w Polsce.
Rozmawiała Anna Kruszyńska
Książkę Jeffa Biggersa "Sardynia. Podróż w czasie" w tłumaczeniu Barbary Gadomskiej wydało Czarne.
Jeff Biggers – amerykański historyk, dziennikarz, dramatopisarz. W latach dziewięćdziesiątych, w ramach pracy nad alfabetyzacją obszarów wiejskich w Stanach Zjednoczonych, zorganizował Festiwal Literacki Północnej Arizony, w którym udział wzięli m.in. Czesław Miłosz i Toni Morrison. Wykładał gościnnie w ponad stu szkołach oraz na uniwersytetach w Stanach Zjednoczonych i Europie. Autor kilkunastu książek, redaktor pisma "The Bloomsbury Review", publikował m.in. w "The New York Times", "The Washington Post", "The Guardian", "The Atlantic Monthly" i "The Huffington Post". Laureat licznych nagród literackich i dziennikarskich, w tym Amerykańskiej Nagrody Książkowej i Nagrody im. Lowella Thomasa.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ dki/