Kilkudziesięciu jeźdźców wyruszyło w Wielkanocny Poniedziałek w tradycyjnej procesji konnej w wiejskiej dzielnicy Gliwic - Ostropie. Przez parę godzin objadą oni okoliczne pola, prosząc Zmartwychwstałego Jezusa o urodzaj i dobre plony.
Procesje konne odbywają się w Wielkanoc w kilku wsiach i miejscowościach zachodniej części woj. śląskiego i woj. opolskiego. Wielu widzów z Polski, ale też Niemiec przybywa, aby zobaczyć kultywowany tam germański zwyczaj Osterritt, czyli „jazdy za Panem Bogiem”, w regionie nazywany też rajtowaniem.
Procesja w Ostropie, podobnie jak w poprzednich latach, wyruszyła sprzed kościoła parafialnego o godz. 13. Prowadzący ją od ponad 30 lat szef Centrum Edukacyjnego im. Jana Pawła II w Gliwicach, ks. Robert Chudoba rozpoczął spotkanie modlitwą „Ojcze Nasz”. Jeźdźcy ruszyli, śpiewając pieśń: „Wesoły nam dzień dziś nastał”.
Wśród uczestników procesji są miejscowi rolnicy, z których wielu trzyma nadal konie, także na tę okazję. „Jedziemy dla tradycji, dla poświęcenia pól, ku wychwaleniu Zmartwychwstałego Pana Jezusa. O dobre plony prosimy”- powiedział PAP Sebastian Flak z Ostropy, jadący w procesji czternasty rok – na pożyczonym wierzchowcu. Towarzyszył mu m.in. jadący na własnym koniu, Paweł Szombierski.
Ks. Robert Chudoba, który kilka lat temu opisywał procesję w Ostropie, przypominał, że najstarsze dotyczące jej źródło, kronika parafialna z 1711 r., już wówczas wspominało, że procesja konna jest tam praktykowana „od niepamiętnych czasów”; według informacji ks. Chudoby: nieprzerwanie.
Dawniej prawo uczestnictwa w procesji w Ostropie mieli tylko parafianie - w zasadzie gospodarze, którzy mieli własne konie. Od pewnego czasu wierzchowce są także wypożyczane z okolicznych stajni, a w procesji biorą udział również osoby spoza dzielnicy, chcące liczebnie wspomóc uroczysty orszak.
„Ja jadę dla tradycji, tutaj drugi raz. Ale to też zawsze trochę przygoda” - zaznaczyła 21-letnia pani Wiktoria, jeżdżąca na co dzień rekreacyjnie na własnym koniu. Pani Wiktoria ma w pobliżu znajomego; konia przywiozła na procesję w Ostropie z okolic granicy woj. śląskiego i opolskiego, gdzie jeździ na co dzień.
Od kilku lat procesję w Ostropie zamykają bryczki. Jedną z nich powoził w poniedziałek Józef Globisz z pobliskiego Kozłowa - pasjonat sportowego powożenia.
Ks. Robert Chudoba, który kilka lat temu opisywał procesję w Ostropie, przypominał, że najstarsze dotyczące jej źródło, kronika parafialna z 1711 r., już wówczas wspominało, że procesja konna jest tam praktykowana „od niepamiętnych czasów”; według informacji ks. Chudoby: nieprzerwanie.
W procesji obowiązują określony szyk (trójkami), ubiór i wyposażenie (bryczesy, oficerki, czarna skórzana kurtka, dla mężczyzn wieniec z bukszpanu przetykany białymi kwiatami) i tradycja modlitewna. Procesja ma charakter przede wszystkim religijny - jest związana ze zmartwychwstaniem Pana Jezusa. Jeźdźcy chcą w ten uroczysty sposób ogłaszać światu dobrą nowinę.
Na początku jedzie trzech kawalerów, którzy wiozą po dwa skrzyżowane na piersi wieńce. Środkowy z nich trzyma krzyż procesyjny. W jednej trzeciej długości orszaku jeźdźcy wiozą symbole Chrystusa Zmartwychwstałego, czyli paschał, figurę Chrystusa i krzyż z przewieszoną stułą. Jedzie też ksiądz z mikrofonem, jego pomocnicy wiozą przenośne nagłośnienie.
Po drodze procesja zatrzymuje się na przerwę. Mieszkanki Ostropy częstują ich wówczas kafyjem i kołoczem, czyli kawą i ciastem. Przejazd wokół dzielnicy kończy się ok. 17; orszak objeżdża wówczas kościół, a potem odbywa się krótkie nabożeństwo. Po nim kawalerowie rzucają wieńce, starając się zaczepić je na krzyżu misyjnym. Komu się to uda, w tym roku ożeni się albo pozna ukochaną.
Według ks. Chudoby procesje konne formowane były też kiedyś w innych gliwickich parafiach - sam pamięta z dzieciństwa orszaki z kościoła św. Antoniego w sąsiadującej z Ostropą Wójtowej Wsi. Na granicy między tymi dzielnicami następowało zderzenie się, albo inaczej: całowanie się krzyży procesyjnych. Procesji w Wójtowej Wsi już nie ma, została ta w Ostropie. Być może m.in. dlatego, że zabytkowy kościół w tej dzielnicy jest poświęcony św. Jerzemu: patronowi żołnierzy, rycerzy i koni.
Podania głoszą, że zwyczaj konnych procesji wielkanocnych przywędrował na Śląsk zapewne w czasach kolonizacji z Bawarii, gdzie - obok Tyrolu czy Szwajcarii - nadal jest kultywowany. Niektóre źródła wywodzą początki od morawskiego zwyczaju "chodzenia za Bogiem" - wychodzenia z domu, aby spotkać się ze Zmartwychwstałym i zamanifestować swoją radość.
O tym, że uczestnicy procesji poruszają się konno, mógł zadecydować kult św. Jerzego. W dniu tego świętego gospodarze udawali się kiedyś konno do proboszcza, po błogosławieństwo dla zwierząt na trud prac polowych. Ponieważ wspomnienie św. Jerzego przypada w pobliżu Wielkanocy - przeniesiono zwyczaj na Wielkanoc.
W ostatnich latach konne procesje odbywały się w niedzielę wielkanocną m.in. w rejonie Olesna (woj. opolskie): w Biskupicach, Sternalicach i Kościeliskach. W wielkanocny poniedziałek można je było zobaczyć w okolicach Raciborza (woj. śląskie) w Bieńkowicach, Pietrowicach Wielkich i Raciborzu – Sudole, a także w Gliwicach-Ostropie.(PAP)
autor: Mateusz Babak
mtb/ dki/