Warmińsko-mazurski konserwator zabytków przyznał 20 tys. zł na ratowanie polichromii w pałacu w Sztynorcie. W ostatnim czasie pałac ten otrzymał na ten cel także 150 tys. zł ze środków Ministerstwa Kultury i 500 tys. euro z Bundestagu.
"Uzyskane w ostatnim czasie dotacje pozwalają mi wierzyć, że pałac w Sztynorcie nie tylko się nie zawali, ale odzyska dawny blask i znowu stanie się ważnym miejscem na mapie regionu" - powiedział PAP przewodniczący Polsko-Niemieckiej Fundacji Ochrony Zabytków Wojciech Wrzecionkowski. Fundacja od kilku lat opiekuje się pałacem w Sztynorcie i zabiega o środki na jego remont.
Pałac w Sztynorcie otrzymał 20 tys. zł od warmińsko-mazurskiego konserwatora zabytków. "Jest to dużo niższa kwota niż taka, o jaką zabiegała Fundacja. Ale nasze środki są skromne i mogliśmy przyznać tylko tyle" - powiedział PAP rzecznik prasowy urzędu konserwatora zabytków w Olsztynie Bartłomiej Skrago. Przyznana w tym roku dotacja dla pałacu w Sztynorcie jest pierwszą od bardzo wielu lat, jaką ten obiekt uzyskał ze środków regionalnego urzędu konserwatorskiego. Wrzecionkowski w rozmowie z PAP podkreślił, że "Fundacja bardzo docenia ten gest".
W ostatnim czasie na ratowanie polichromii w Sztynorcie Fundacja otrzymała także 150 tys. zł z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pół miliona euro na ratowanie pałacu (bez wskazania konkretnych prac) przyznał także Bundestag. "Te wszystkie dotacje razem pozwalają nam na podjęcie konkretnych działań" - podkreślił Wrzecionkowski.
Przedwojenne zdjęcia pokazują, że stropy pałacu w Sztynorcie były drewniane, a deski pokrywały kunsztowne malowidła przedstawiające motywy roślinne i zwierzęce. Malowidła datowane są na XVII w. Od kilku lat stropy te są zdemontowane, a deski złożone w magazynie, gdzie czekają na renowację.
Drewniane stropy wymagają pilnej renowacji, na którą Fundacja nie miała dotąd pieniędzy.
Pałac w Sztynorcie jest najważniejszym wschodniopruskim pałacem. Leżący na półwyspie oddzielającym jeziora Mamry, Kirsajty i Dargin pałac od XV wieku aż do zimy 1945 roku był główną siedzibą rodową Lehndorffów, jednego z najznamienitszych i najbardziej znanych rodów szlachty pruskiej.
Z tej rodziny wywodził się m.in. jeden z warmińskich biskupów, wielu jej członków służyło w armii i pracowało w dyplomacji - zarówno po stronie polskiej, jak i niemieckiej. Ostatni z rodu, Henrich, 20 lipca 1944 roku w Wilczym Szańcu w Gierłoży brał udział w nieudanym zamachu na Hitlera.
W PRL-u w sztynorckim pałacu rezydowała administracja PGR-u, ale od kiedy się wyniosła - blisko 30 lat temu - pałac popada w ruinę. W grudniu 2009 roku budynek w kiepskim już stanie od prywatnej firmy przejęła Polsko-Niemiecka Fundacja Ochrony Zabytków Kultury, która do zarządzania zabytkiem powołała spółkę. Od tamtej pory spółka m.in. wyremontowała dach i wzmocniła stropy, chroniąc tym samym budynek przed zawaleniem, zostały też osuszone fundamenty. Pieniądze na te prace także pochodziły z Bundestagu oraz od rodziny Lehndorffów, która na ten cel na aukcjach sprzedała część rodzinnych pamiątek (uzyskano w ten sposób 50 tys. euro).
Fundacja chce, by po remoncie całego w pałacu w Sztynorcie znalazło się m.in. muzeum szlachty wschodniopruskiej - rodzina Lehndorffów chce przekazać muzeum oryginalne wyposażenie z dawnego pałacu. Część obiektu będzie przeznaczona na cele hotelowe.
Wśród dzieci Henricha von Lehndorffa, ostatniego dziedzica sztynorckiego pałacu, najbardziej znana jest Vera, która była top modelką i aktorką. Występowała pod pseudonimem Veruschka.
O ratowanie pałacu w Sztynorcie od lat zabiegało wiele środowisk na Warmii i Mazurach. (PAP)
autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska
jwo/ mabo/