Za naszą wschodnią granicą trwa wojna na Ukrainie i wszyscy skupiamy się teraz na niej, ale warto pamiętać też o innych, bo wojna w Syrii trwa już 12 lat – podkreślił dyrektor polskiej sekcji papieskiego stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie ks. prof. Waldemar Cisło.
W środę mija 12 lat od rozpoczęcia wojny domowej w Syrii. Liban, gdzie obecnie przebywa ks. Cisło, przyjął wielu uchodźców z tego kraju, choć sam zmaga się z dużym problemem gospodarczym.
Ksiądz Cisło podkreślił w rozmowie z PAP, że Liban, który liczy 4,5 mln mieszkańców, przyjął około 2 mln uchodźców z Syrii. Dodał, że wcześniej przybyło do Libanu około 500 tys. Palestyńczyków, co powoduje napięcia między Izraelem a Libanem.
„Wojna domowa w Syrii trwa już 12 lat, my za naszą wschodnią granicą mamy wojnę na Ukrainę i wszyscy się teraz na niej skupiają, ale warto pamiętać też o innych. Sami Syryjczycy mówią, że to nie ich wina, że ta wojna trwa już 12 lat” - powiedział ks. prof. Cisło.
Pytany o relacje między Libańczykami a uchodźcami z Syrii, ks. Cisło odparł, że były one podobne do relacji polsko-ukraińskich. „Libańczycy, przyjmując tak wielu uchodźców, bardzo ładnie się zachowali i na początku było spokojnie, natomiast teraz są napięcia” - podkreślił.
Zaznaczył, że dotyczą one głównie tego, że dzisiaj Libańczyk za miesiąc pracy otrzymuje przeciętnie 30-40 dolarów, a uchodźca dostaje od organizacji międzynarodowych 400 dolarów miesięcznie. „Libańczycy pytają często: dlaczego tym, którzy są u nas nielegalnie pomagacie, a nam nie?” - dodał dyrektor polskiej sekcji papieskiego stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Ksiądz profesor zauważył również, że bardzo zła sytuacja gospodarcza Libanu, spowodowana m.in. dużą falą uchodźczą z Syrii, sprawia, że Libańczycy chcą emigrować do Europy. Podczas pobytu w Libanie ks. Cisło odwiedził Trypolis, skąd we wrześniu ubiegłego roku wypłynęła łódka z 65 osobami, która później zatonęła.
„Jesteśmy w Trypolisie, miejscu skąd wypłynęła łódka, która zazwyczaj mieści 5-6 osób, z 65 osobami na pokładzie. Łódka ta zatonęła i niestety wiele z tych osób utonęło” - podkreślił ks. Cisło.
Ksiądz profesor spotkał się w Trypolisie z trzema mężczyznami, których żony, córki i wnuczki utonęły. „Rozmawiamy tutaj z człowiekiem, który stracił żonę, będącą w ciąży, kolejny z nich stracił dwie córki; ich ciał do dzisiaj nie odnaleziono. Ci mężczyźni nawet nie mogą odbyć żałoby, pomodlić się, czy stanąć przy grobach swoich bliskich” - powiedział.
Wyznał też, iż niepokoi go to, że do wielu Libańczyków docierają złudne nadzieje, że przez granicę polsko-białoruską będą mogli dalej dostać się do Europy. „To nas bardzo niepokoi, bo wiosna czy lato może nam przynieść kolejną falę uchodźczą. A ona niestety, jeśli będzie to się odbywało w sposób nielegalny taki, jak tutaj, będzie kosztowała wiele istnień ludzkich” - podkreślił.
Ks. prof. Cisło od niedzieli przebywa w stolicy Libanu, gdzie przygotowywane są paczki z pomocą humanitarną dla poszkodowanych w trzęsieniu ziemi w Syrii. Środki na około 60 tys. ubrań, produkty żywnościowe, pościel, ręczniki oraz środki higieny pozyskała Fundacja Przyjaciel Misji we współpracy z papieskim stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Z Bejrutu Edyta Roś (PAP)
ero/ mal/