Okres bożenarodzeniowy to czas, kiedy wyraźnie widoczna jest lubuska wielokulturowość, którą tworzą tradycje rdzennych mieszkańców, ale przede wszystkim przybyszów, którzy po II wojnie osiedlili się na tym terenie – mówi PAP Damian Danak z Muzeum Etnograficznego w Zielonej Górze.
„Ziemia Lubuska jest nazywana tyglem kultur. Nie bez powodu. Powojenne migracje zastąpiły dotychczasowych mieszkańców przybyszami z różnych stron Polski, Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej oraz Bukowiny Rumuńskiej. Jedyną autochtoniczną grupą etnograficzną o przedwojennej ciągłości są mieszkańcy zachodniej Wielkopolski – tzw. Ziemi Babimojskiej lub Regionu Kozła” – powiedział etnograf Damian Danak.
Dodał, że wielokulturowość woj. lubuskiego ma swoje odzwierciedlenie szczególnie w okresach świątecznych, a Boże Narodzenie jest szczególnym tego przykładem. Te najbardziej rodzinne ze świąt przez wieki było wzbogacane o tradycje i zwyczaje charakterystyczne dla poszczególnych grup etnicznych, narodowościowych czy regionalnych.
Wieczerza wigilijna w zachodniej Wielkopolsce zaczyna się od pierwszej gwiazdki. Stąd też tradycyjnie Święta Bożego Narodzenia określa się tu Gwiazdką. W dzień wigilijny nie można było niczego pożyczać, gdyż będziemy to robić przez cały rok. Podobnie w Wigilię nie można było się kłócić. Kierunek wiejącego wiatru zdradzał natomiast pannie, skąd nadejdzie jej przyszły mąż.
Podobnie jak w innych regionach przed wieczerzą łamano się opłatkiem, który dawano także zwierzętom na pomyślność. Pierwszą potrawą, jaka pojawia się na wigilijnym stole jest strucel, a potem dochodzą kolejne: smażony śledź, zupa rybna i grzybowa, kapusta z grzybami i kluski z makiem. Po wieczerzy wigilijnej przychodził Gwiazdor z prezentami.
Wigilia górali bukowińskich, zwanych także czadeckimi, to spotkanie wielu rodzin pod jednym dachem – nawet 40 osób. Co roku urządza się ją w innym domu. Rodziny, która w danym roku organizuje wigilię, nie odwiedza się w pierwszy i drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Najważniejszą potrawą jest tu kutia z pszenicy i maku. Poza tym na tradycyjnym stole nie może zabraknąć grochówki postnej, barszczu ukraińskiego, gołąbków zawijanych w liście winogron czy kompotu z suszonych owoców.
„Istotną rolę podczas wigilii ogrywają drożdżowe bułki nadziewane makiem i powidłami, zwane płacintami. Należało jeść całą i nic nie zostawić. Wyjątkiem były panny na wydaniu, które zostawiały trochę bułki i wystawiały je na zewnątrz. Do której płacinty podszedł pies i ją zjadł, ta pierwsza miała wyjść za mąż” – wyjaśnił Danak.
W Lubuskiem mieszka także wiele rodzin cygańskich, które po II wojnie światowej były zmuszane do przerwania swoich wędrówek i osiedlania się. Charakterystycznym wyróżnikiem ich wigilii są potrawy. Romowie nie mają postu, więc na wigilijnym stole często gości wiśniowa zupa przyrządzona na kurze i pieczona kaczka, a na przystawkę gotowana kapusta z papryką, pomidorami, cebulą i kluskami.
Z kolei kresowa wieczerza wigilijna nazywana była także kutią, od najważniejszej potrawy, która wywodzi się jeszcze z czasów przedchrześcijańskich, kiedy to wigilia (szczodry wieczór) była spotkaniem ze zmarłymi przodkami.
Do dziś w wielu „kresowych” domach przed kolacją wigilijną rodzina spożywa po ząbku czosnku – symbolu zdrowia. Natomiast do tradycyjnych potraw należą: kutia (pszenica z miodem, makiem i bakaliami), barszcz czerwony, uszka z grzybami, ryba w galarecie, pierogi ruskie i z kapustą.
„Z najciekawszych kresowych tradycji można wymienić: nabieranie kutii na łyżkę przez najstarszą osobę i rzucanie jej w sufit – jeśli się przykleiła, wróżyło to szczęści dla domowników. W czasie gotowania wigilijnego barszczu jego wykipienie wróżyło opady deszczu przy wieszaniu prania. Nie wolno było też położyć łyżki na stół wigilijny, bo będą bolały krzyże” – powiedział Danak.
Bogate tradycje bożonarodzeniowe przywieźli do Lubuskiego Łemkowie. Formą świątecznej dekoracji izb były przede wszystkim pająki, zwane pawłukami. Przypominały one swoim wyglądem kościelne żyrandole. Wykonane z kolorowego papieru, ozdobione były świeczkami, cukierkami, łańcuszkami. Przystrajano również gałązki jodłowe kolorowymi wstążkami i tak przygotowane umieszczano na ścianach obok obrazów.
Na stole wigilijnym umieszczano cienką warstwę siana lub owsa, na którą rozścielano biały obrus. Pod obrus kładziono również pieniądze lub cztery rodzaje zboża na cztery rogi stołu. Na tak przygotowanym stole stawiano spodek, w którym znajdował się owies i jęczmień lub wszystkie gatunki zbóż, a niekiedy dodatkowo również żwir przyniesiony z koryta rzeki oraz kartofle.
Do czasu II wojny światowej potraw musiało być według powszechnej opinii koniecznie nie do pary: pięć, siedem lub dziewięć. Parzysta liczba powodowała niepowodzenie w gospodarstwie. Wieczerza musiała być postna, wśród potraw były m.in. keselycia, czyli żurek z kwasu owsianego, kutia, bobalki - bułeczki z makiem, grzyby, groch, pierogi, barszcz czerwony i kompot z suszonych owoców.
Każdy gospodarz spożywał kolację tylko z domownikami. Ludzie mogli odwiedzać się, ale dopiero po wigilijnej kolacji. Zapraszano jednak na wieczerzę tych, co nie prowadzili domu albo mieszkali samotnie, a przygodnego gościa, który wszedł w progi domu, traktowano jak swego.
„Mówiąc o regionie lubuskim, należy wspomnieć o słowiańskich Łużyczanach. Co prawda po II wojnie światowej zostali zmuszeni do wyjazdu z terenu dzisiejszego województwa lubuskiego i dolnośląskiego. Do dziś jednak żyją, kultywując swoją odrębność kulturową na terenie Niemiec w okolicach Budziszyna (Bautzen) - Górne Łużyce i Chocieboża (Cottbus) – Dolne Łużyce” – przypomniał Danak.
Boże Narodzenie na Dolnych Łużycach określane jest mianem Gódy, a sama Wigilia Szczodrym Wieczorem lub Gwiazdką, a noc po niej - bożą nocą. Także wśród Serbołużyczan istnieje magiczna liczba potraw. Na Łużycach jest ich dziewięć, a właściwie dziewięć składników, które muszą się znaleźć w potrawach, i to niekoniecznie postnych.
„Ich podanie odbywa się 24 grudnia na wieczornej uczcie, zwanej Patorżica lub Swačina, czyli wieczerzy. Wśród tych składników znajdują się - wieprzowina, proso, woda, sól, marchew, cebula, rzepa, mąka pszenna, rodzynki. Na Boże Narodzenie wypieka się także specjalne pieczywo – woreški z mąki, anyżu, tartej marchwi i syropu. Takie ciasto krojone było w kostki i wypiekane na blasze. Wypiekane są także podłużne chleby z rowkiem – Mazańce” – powiedział Danak.
Dodał, że częścią pieczywa karmiono zwierzęta domowe, zwłaszcza bydło, a robiono to każdego poranka podczas świąt. Część wigilijnych potraw rzucano także w kąt izby dla domowych duchów i dusz zmarłych. (PAP)
autor: Marcin Rynkiewicz
mmd/ itm/