Mieszkańcy elbląskiego Próchnika po ponad pół wieku odnaleźli i przywrócili na dawne miejsce pomnik żołnierzy poległych w I wojnie światowej. W czasach PRL został on wywieziony i przerobiony na jubileuszowy monument Zakładów im. Wielkiego Proletariatu.
Zbudowany w latach 20. ub. wieku pomnik upamiętniał poległych podczas I wojny mieszkańców wsi Próchnik (niem. Doerbeck), która jest obecnie dzielnicą Elbląga. Stał przed głównym wejściem do miejscowego kościoła. Przetrwał do początku lat 60., gdy zdemontowano go i wywieziono na polecenie ówczesnych władz.
Przed kilku dniami - z inicjatywy mieszkańców - ważący 20 ton i mierzący blisko cztery metry wysokości obelisk z białego granitu wrócił na dawne miejsce. Nie zachował się jedynie żelazny krzyż i oryginalna tablica z napisem po niemiecku, który można przetłumaczyć "Zginęli za ojczyznę w wojnie św. w latach 1914-18 z gminy Próchnik".
"Odnalezienie pomnika nie stanowiło problemu, bo wielu mieszkańców pamiętało, gdzie został wywieziony. W 1962 r. ustawiono go przed Zakładami im. Wielkiego Proletariatu w Elblągu z okazji 15-lecia tego przedsiębiorstwa. Władze prywatnej spółki, która obecnie tam funkcjonuje, wyraziły zgodę na oddanie nam obelisku" - powiedział PAP Grzegorz Misiewicz, przedsiębiorca z Próchnika, który sfinansował transport i montaż pomnika.
Zdaniem ks. Tadeusza Mazura, to parafianie chcieli, żeby pomnik powrócił na "właściwe miejsce" przed kościołem. Jak ocenił duchowny, będzie stanowił świadectwo skomplikowanych dziejów tych ziem.
Ks. Tadeusz Mazur: To obiekt historyczny, mówi nam, że walcząc w jakiejś sprawie, warto za nią poświęcić nawet życie. Upamiętniał poległych żołnierzy, a trzeba pamiętać, że w armiach państw zaborczych walczyli wtedy również Polacy. Ich ofiary przyczyniły się do odzyskania przez Polskę niepodległości.
"To obiekt historyczny, mówi nam, że walcząc w jakiejś sprawie, warto za nią poświęcić nawet życie. Upamiętniał poległych żołnierzy, a trzeba pamiętać, że w armiach państw zaborczych walczyli wtedy również Polacy. Ich ofiary przyczyniły się do odzyskania przez Polskę niepodległości" - powiedział ks. Mazur.
Pomniki upamiętniające mieszkańców poległych na frontach I wojny św. istniały w niemal każdej większej wsi dawnych Prus Wschodnich. Wznoszono je masowo zwłaszcza w połowie lat 20. ub. wieku z inicjatywy osób prywatnych i wspólnot parafialnych, ale także stowarzyszeń kombatanckich i władz państwowych.
Forma upamiętnienia zależała od możliwości finansowych inwestorów. Były to skromne tablice z nazwiskami, wmurowane w ściany kościołów lub niewielkie pomniki przy cmentarzach i świątyniach, ale czasem także monumentalne obeliski i posągi, ustawiane w centrum miejscowości.
Zdaniem regionalisty dr. Roberta Kempy, na terenie woj. warmińsko-mazurskiego takich obiektów zachowało się jednak niewiele. Po 1945 r., gdy na tych terenach nastąpiła niemal całkowita wymiana ludności, były zwykle traktowane jako symbole antypolskie. Niszczono je, albo przekształcano w pomniki patriotyczne i obiekty religijne.
"Zostały mocno przetrzebione. Według moich ustaleń np. w powiecie giżyckim z około 30 takich obiektów zachowało się tylko pięć nieprzekształconych. Przetrwały głównie te, które stały w niezbyt eksponowanych miejscach i nie rzucały się w oczy" - powiedział historyk.
Według Kempy, inicjatywy przywracania takich pomników można tłumaczyć zmianą stosunku młodego pokolenia mieszkańców Warmii i Mazur do historii miejsc, w których się urodzili i szukaniem własnej tożsamości regionalnej.
Zdaniem badacza dziejów Mazur i kulturoznawcy dr. Jerzego Łapo, wśród niektórych mieszkańców pierwszowojenne pomniki zapewne wywołują i będą wywoływać negatywne skojarzenia. Jak mówił, symbolem takich emocji może być np. Krzyż Żelazny, często umieszczany na tego typu upamiętnieniach. Część tych obiektów rzeczywiście miała antypolskie przesłanie, mimo, że na tablicach poległych znajdowały się polskie nazwiska. Jednak - w jego ocenie - obecnie z pomników "znika" odium ich militaryzmu, germanizmu czy antypolskości.
"Można to trochę porównać z zamkami krzyżackimi – przecież zbudowali je Krzyżacy, którzy byli śmiertelnymi wrogami Polski. Czy ktoś nawołuje współcześnie, żeby je niszczyć czy rozbierać bo są symbolami Drang nach Osten? Nie, gdyż zżyliśmy się z ich historią. Mam nadzieję, że podobnie stanie się z pomnikami pierwszowojennymi. Oczywiście powinniśmy znać ich sens kulturowy" - powiedział Łapo.
Jego zdaniem, takie pomniki powinny być chronione prawem. Jak zauważył, choć to "obca" spuścizna kulturowa, "niemniej związana z tą ziemią, która teraz do nas należy i na której żyjemy".
Historyk od kilku lat zbiera materiały o takich pomnikach na Mazurach, których było ponad 200. W przyszłym roku planuje wydanie książki na ich temat. Dwa lata temu ukazała się natomiast książka Tomasza Agejczyka opisująca pomniki wojenne w Elbląskiem.(PAP)
mbo/ par/