Nową wystawę czasową pt. „Biografie (nie)autoryzowane” będzie można od piątku oglądać w Galerii plastyki nieprofesjonalnej Muzeum Śląskiego w Katowicach. Placówka wystawi prace trojga artystów: Szczepana Muchy, Marii Wnęk i Marianny Wiśnios.
Jak podkreśla kuratorka wystawy Magdalena Łuków vel Broniszewska, tytuł wystawy skrywa pewną niejednoznaczność. "Umiejscowienie partykuły +nie+ w nawiasie sugeruje dwuznaczność życia tych artystów – rozciągniętego między ich własnymi potrzebami, a wymaganiami stawianymi członkowi lokalnej społeczności, kobiecie, matce, żonie, mężczyźnie, mężowi, a więc pewnymi rolami, które należało odgrywać" – powiedziała.
"Użyte w tytule sformułowanie można więc rozumieć przewrotnie: narzucenie tym artystom sposobu bycia poprzez wskazywanie irracjonalności ich działań tworzyło sytuację, w której przestawali być właścicielami swojej biografii. Odzyskiwali ją natomiast poprzez akt twórczy, kiedy to stanowili sami o sobie, ponownie +autoryzując+ swoje życie" – dodała.
Magdalena Łuków vel Broniszewska zwróciła uwagę, że w życiu artystów bez wykształcenia plastycznego twórczość odgrywa często olbrzymią rolę, miewa nawet charakter terapeutyczny. Tak właśnie było w przypadku bohaterów nowej ekspozycji w Muzeum Śląskim: ich twórcze zaangażowanie spotykało się jednak również ze społecznym ostracyzmem. Wystawa prezentuje prawie 100 dzieł tych trojga twórców, żyjących w połowie ubiegłego stulecia.
Mucha, Wnęk i Wiśnios urodzili się i mieszkali na wsi, a zatem świat i rządzące nim prawa rozumieli w magiczno-ludowy sposób. Wiejskie pochodzenie w opinii ich najbliższego otoczenia miało decydować o modelu egzystencji i wyznaczać ramy ich sztuki. Artyści ci nie chcieli jednak w te ramy się wpisywać, a ich sposób bycia oraz prezentowania świata daleki był od estetycznych gustów najbliższych społeczności. Z tego powodu byli niezrozumiali i nazywani przez sąsiadów "dziwakami", "cudakami", "wariatami" czy "odmieńcami". Odnoszono się do nich z pogardą, mówiono o nich – nie zawsze otwarcie, najczęściej szeptem – że "zgłupieli na starość" albo że "poprzewracało im się w głowach", spychając ich na margines życia społecznego.
Oni jednak w twórczości artystycznej odnajdywali spokój, przepracowywali traumy życia - jak pobyt w więzieniu czy śmierć dziecka - oraz codzienne, mniejsze czy większe przykrości. Odnosili się także do aktualnych spraw, np. reformy Kościoła katolickiego w latach 60. Każde z nich wypracowało swój styl reagowania na ludzką niechęć. Poprzez sztukę opowiadali o swoim cierpieniu i nigdy nie zarzucili aktywności twórczej, mimo przykrości, jakich doświadczali z powodu swojej pasji.
Miłośników swoich dzieł bohaterowie wystawy odnajdywali głównie w odbiorcach spoza lokalnej społeczności – kolekcjonerach i muzealnikach, którzy wspierali ich (także ekonomicznie) i utwierdzali w przekonaniu, że podjęta droga artystyczna jest ścieżką właściwą i naturalną, bo wypływającą z wnętrza człowieka, a w związku z tym nie należy się jej wstydzić i negować. To za ich sprawą odnosili sukcesy: bywali bohaterami wystaw, reportaży, filmów, książek, otrzymywali nagrody w konkursach.
Prezentowanej do 18 kwietnia wystawie będą towarzyszyły emisje filmów dokumentalnych poświęconych artystom, spektakl teatralny oraz promocja katalogu, a także oprowadzania kuratorskie, które odbędą się w dniach: 30.10.2021 r. - poświęcone wspomnieniu o twórcach oraz 27.11.2021 r. pt. "Nałóg ten od dziecka idzie za mną do starości, pozbyć się go nie można. Człowiek musi malować". Do wystawy powstał także podcast. (PAP)
autorka: Anna Gumułka
lun/ dki/