Lista Skarbów Dziedzictwa nie chroniła kolekcji Czartoryskich - mówił minister kultury Piotr Gliński podczas wtorkowej debaty ws. wniosku o jego odwołanie. Aby zgodnie z rozporządzeniem o tej liście przejąć kolekcję, państwo musiałoby zapłacić odszkodowanie w wysokości jej rynkowej wartości - dodał.
Gliński przypomniał, że przy transakcji uporządkowano sprawy własności kolekcji Czartoryskich. Jak mówił, część zbiorów była własnością fundacji, część - prywatną własnością księcia, do części roszczenia zgłaszała rodzina Zamoyskich. „Myśmy to wszystko wyczyścili" - mówił Gliński dodając, że zakup został zrealizowany na życzenie i dzięki staraniom polskich muzealników oraz został poparty przez "całe środowisko polskich historyków sztuki". Transakcja była sprawdzona przez NIK i została dokonana z oszczędności budżetowych, których nie można było przeznaczyć na cele społeczne - podkreślił.
Zdaniem Glińskiego kolekcja Czartoryskich nie była w pełni chroniona "przed decyzjami wynikającymi z prawa własności". "Kolekcja nie miała ochrony prawnej, nie była nawet wpisana do inwentarza muzealnego, nie było wpisu do rejestru zabytków".
"Objęcie jej taką ochroną też nie rozwiązałoby problemów, bo kluczowa jest kwestia własności i praw właściciela do dysponowania majątkiem". Jego zdaniem wpis na Listę Skarbów Dziedzictwa nie chroniłby kolekcji ani przed sprzedażą, ani przed wyjazdami czasowymi. Jak przypomniał, za poprzednich rządów obraz "Dama z gronostajem" wielokrotnie podróżował za granicę.
"Nie było ochrony przed podziałem i rozproszeniem kolekcji, bo tylko własność może gwarantować pełne zabezpieczenie. Żadna z form ochrony prawnej nie zastąpi władztwa Skarbu Państwa wobec rzeczy ruchomej, jaką zapewnia nabycie pełni praw właścicielskich. Lista Skarbów Dziedzictwa jest jedynie formą ograniczenia praw własności, która nie zmienia nic w statusie własnościowym rzeczy ruchomej" - mówił minister kultury.
Gliński podkreślił, że w kwietniu wydano rozporządzenie o Liście Skarbów Dziedzictwa, ale jest ono nieużywane, ponieważ jest to prawo kosztowne - wpis na listę wymaga w każdym wypadku opisu i wyceny, w przypadku kolekcji Czartoryskich chodziło o 86 tys. obiektów, co byłoby bardzo drogie.
"Jeżeli dane dzieło jest wpisane na Listę Skarbów Dziedzictwa, a podlega zagrożeniu, od zagrożeń konserwatorskich po zagrożenia dotyczące wywozu, kradzieży, zniszczenia, w takim wypadku takie dzieło może zostać przejęte przez ministra kultury ale za odszkodowaniem odpowiadającym rynkowej cenie tego zabytku. No to ja wolałem zapłacić Czartoryskiemu pięć proc. wartości kolekcji" - dodał Gliński. (PAP)
autor: Agata Szwedowicz
aszw/ itm/