W dniach 22–24 listopada odbyła się XIII edycja corocznej konferencji „Genealogie Pamięci” organizowanej przez Europejską Sieć Pamięć i Solidarność. W tym roku badacze z całego świata zajęli się tematyką pandemii, głodu i katastrof przemysłowych, które nawiedziły Europę w XX i XXI wieku. W jaki sposób wpływają one na nasz sposób myślenia o przeszłości? I czy jako społeczeństwo wyciągnęliśmy z nich wnioski? O tym opowiada Rafał Rogulski, dyrektor ENRS, oraz prof. Ewelina Szpak, opiekunka merytoryczna konferencji.
Muzeum Historii Polski: Wydaje się, że doświadczenia pandemii mamy już za sobą podobnie jak wielkie katastrofy przemysłowe. Świat żyje dziś zupełnie innymi zagrożeniami – choćby wojną na Ukrainie czy na Bliskim Wschodzie. Skąd zatem pomysł na taki temat konferencji?
Rafał Rogulski: Właśnie stąd, że pandemię COVID-19 być może zaczynamy mieć za sobą – choć ostatnio liczby zakażeń znowu rosną. Miejmy jednak nadzieję, że z największym zagrożeniem zdołaliśmy się uporać, mamy szczepionki – nadszedł czas na wyciąganie wniosków na przyszłość, dla naszych dzieci, wnuków i prawnuków. Gdy myślimy o epidemiach, na myśl w pierwszej chwili przychodzi naturalnie COVID-19, ale trzeba pamiętać, że nie jest to jedyna zaraza, która nawiedziła Europę w ostatnich stu latach. W samym XX wieku było ich sporo – wystarczy wspomnieć choćby o epidemii hiszpanki, która wybuchła u schyłku I wojny światowej i zdziesiątkowała społeczeństwa na całym świecie, czy o grypie, która nieco wcześniej nawiedziła Rosję.
Podobnych epidemii, o mniejszej skali, ale niezwykle długotrwałych i dramatycznych konsekwencjach, pojawiło się dużo więcej – by wspomnieć choćby epidemie polio czy ospy prawdziwej. Mimo tego, że nie są to tak spektakularne zagrożenia jak konflikty zbrojne, również składają się na historię ludzkości, w jakiś sposób kształtują nas, nasz sposób myślenia, a często niemyślenia o przeszłości.
MHP: Czy rzeczywiście kształtują? Temat epidemii czy klęsk żywiołowych jest raczej nieobecny w europejskiej narracji historycznej, pozostają one w cieniu wielkich konfliktów czy wojen. Trudno znaleźć w Europie pomniki ofiar pandemii Wielkiej Grypy, choć pochłonęły one równie wiele ofiar, co wojny światowe.
Rafał Rogulski: Rzeczywiście, mówi się o nich dużo mniej niż o innych aspektach historii. Przed wybuchem pandemii COVID-19 temat zarazy był raczej rzadko obecny w publicznej debacie. Niestety jednak to, że o czymś się nie mówi, nie oznacza, że tego nie ma i nigdy nie będzie. Przekonaliśmy się o tym boleśnie.
Pamięć, niepamięć, ale też wnioskowanie o przyszłości na podstawie danych historycznych, to procesy mocno ze sobą powiązane. Tegoroczne Genealogie dobrze to pokazały. Jako Europejska Sieć Pamięć i Solidarność zajmujemy się historią i pamięcią – czyli tym co, jak i czy ludzie pamiętają lub czego nie pamiętają, a także tym, jakie konsekwencje ta pamięć i niepamięć za sobą pociąga, np. czy jesteśmy w stanie nie powtarzać błędów przeszłości.
Ewelina Szpak: Warto dodać, że poza tym co pamiętają lub nie pamiętają społeczeństwa w kwestii pandemii i innych wielkoskalowych zjawisk, ważnym pytaniem jest również dlaczego pamiętają tak, a nie inaczej. To było jedno z kluczowych pytań przyświecających naszej konferencji. Zrozumienie, dlaczego pamięć epidemii czy katastrof (naturalnych lub wywołanych przez człowieka) jest tak efemeryczna i ulotna osadza kryzysowe sytuacje z przeszłości w szerszym kontekście społecznych wyobrażeń czy. Świetnie odzwierciedlało to polskie doświadczenie radzenia sobie ze wspomnianą hiszpanką. Ale też – jak pokazały trzydniowe obrady badaczy – już teraz pamięć o pandemii COVID-19 powoli się zaciera. A przecież wciąż mamy w miejscach publicznych informacje o konieczności zachowywania dystansu, dostępne są w miejscach publicznych dezynfektory i inne „ślady” niedawnej zarazy, nie wspominając o sezonowym wzroście zachorowań – przestają być one jednak widoczne dla ludzi na co dzień.
MHP: Z czego wynika nieobecność tej tematyki w narracji historycznej? Zapomnieliśmy o tych doświadczeniach czy wyparliśmy je z pamięci?
Ewelina Szpak: Po pierwsze jako badacz i historyk nie powiedziałabym, że problematyka jest nieobecna w narracji historycznej – jest nieobecna w dyskursie publicznym, w narracjach historycznych skoncentrowanych na historii politycznej. Badania katastrof i epidemii są realizowane, owszem, bardziej widoczne są w obszarze dyscyplin węższych – historii społecznej, historii medycyny, historii środowiskowej.
Ale na poziomie społecznym – w przypadku większości społeczeństw, nie tylko polskiego – następuje coś w rodzaju wyparcia czy może bardziej zapomnienia. Bardzo ciekawie pisał o tym kilka lat temu (jeszcze przed pandemią) Václav Fanta badający pamięć społeczną (oddolną) powodzi. Jak się okazywało, pamięć o ryzykownych obszarach trwała zwykle jedno, dwa pokolenia, po czym zanikała. Kolejne pokolenia na nowo osiedlały się na zagrożonych zalaniem terenach, prędzej czy później powtarzając zapomniane już doświadczenia przodków.
Rafał Rogulski: Ja myślę, że wynika to głównie z charakteru tych zjawisk. Są one w pewnym sensie przejściowe – zaczynają się, mają swój punkt kulminacyjny i ustają albo powszednieją, przekształcają się w coś, z czym jesteśmy w stanie żyć, co nie zagraża bezpośrednio naszej egzystencji. Pandemia COVID-19 wydaje się tego dobrym przykładem. Ona nie zniknęła przecież całkowicie, nadal słyszy się o zakażeniach, wiele osób wciąż zmaga się z wirusem, szczególnie teraz, w okresie jesienno-zimowym. Ale dziś już mamy szczepionki, doświadczenie, w pewnym stopniu wiemy, jak się chronić i wygląda na to, że na razie Covid-19 nie zagraża już naszemu przetrwaniu – zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i całych społeczeństw. Sądzę jednak, że nawet, jeśli stan ten się utrzyma, refleksja nad pandemią i jej skutkami jeszcze długo będzie nam towarzyszyć zarówno w badaniach społecznych, jak i w medycynie, chemii, biotechnologii, a pewnie też np. w logistyce, planowaniu produkcji – wszystkich dziedzinach wpływających na nasze bezpieczeństwo.
W tym sensie pandemie, wojny, katastrofy przemysłowe, mimo, że nie zawsze obecne w pamięci kolejnych pokoleń, przyczyniały się do rozwoju różnych dziedzin nauki, które pomagały radzić sobie z ich konsekwencjami. Choć niemałe znaczenie miały tu czynniki polityczne.
MHP: To znaczy?
Rafał Rogulski: Wiele z katastrof przemysłowych w XX wieku wybuchało w państwach bloku komunistycznego i ich władze robiły wszystko, by je ukryć, lub chociaż nie ujawnić ich prawdziwego zakresu. W konsekwencji proces radzenia sobie ze skutkami mocno się wydłużał. Weźmy chociażby najgłośniejszą katastrofę przemysłową XX wieku – w Czarnobylu. Wiele z nas pewnie pamięta ją z własnego doświadczenia – a jeśli tak, to wiemy, jak władze komunistyczne podeszły do tego tematu. Irracjonalna wola utrzymania tej katastrofy w tajemnicy sprawiła, że realne działania ochronne podjęto później, niż to byłoby możliwe, a przede wszystkim, niż byłoby to potrzebne.
Ewelina Szpak: Myślę, że podobne mechanizmy zaistniały także w kontekście tzw. powodzi tysiąclecia, która w 1997 roku tak mocno doświadczyła zwłaszcza Wrocław. Początkowe minimalizowanie zagrożenia, zbyt późne działania czy ignorowanie ryzyka, jakie niesie sąsiedztwo wielkiej rzeki, która już w przeszłości zalewała okolice, miały duży wpływ na przebieg wydarzeń i skalę kataklizmu.
MHP: Na czym skoncentrowali się Państwo na konferencji?
Ewelina Szpak: W kontekście epidemii, którym poświęciliśmy pierwszy dzień konferencji, skupiliśmy się w dużym stopniu na pamięci i doświadczeniu pandemii COVID-19, której poświęciliśmy osobny panel konferencji. Jak się okazało, pamięć blednie, ale sama pandemia wygenerowała szereg dość niespodziewanych zjawisk, jak choćby upowszechnienie się teorii spiskowych (ruchy antyszczepionkowe), sklejanie narracji dotyczących epidemii z narracjami odnoszącymi się do największych społecznych traum – czego wyrazem były badania izraelskie, gdzie pandemia, a zwłaszcza akcja szczepień porównywana była przez społeczeństwo (ale również i niektórych polityków) do Holocaustu. Bardzo interesujący był też wykład wprowadzający prof. Dory Varghi, znakomitej historyczki, która pokazywała jak umowny jest de facto koniec pandemii. Choć na poziomie deklaracji politycznych chętnie mówimy o końcu zjawiska, to na poziomie społecznym, ekonomicznym, a nierzadko także medycznym, epidemie trwają znacznie dłużej a ich ramy wymykają się odgórnej periodyzacji.
Kolejny dzień skoncentrowany był na temacie pamięci i dziedzictwa głodu. To kolejny problem, który również wymyka się trochę mainstreamowej historiografii. Mimo, że doświadczenie głodu jest często immanentnym elementem wojen, to jak pokazywał doskonale na przykładzie polskiego społeczeństwa okresu obu wojen światowych profesor Kopczyński – pamięć tego zjawiska – także w relacjach i zapisach pamiętnikarskich – jest bardzo słaba, przyćmiona narracjami o strachu przed śmiercią, przemocą, oprawcami. A jednocześnie, jak dowodził historyk, głód miał ogromny wpływ zarówno na powojenną kondycję psychofizyczną ocalałych, w tym zwłaszcza dzieci, jak i na późniejsze praktyki codzienne i stosunek do żywności.
Ważnym tematem tej części były zwłaszcza klęski głodu wywołane przez człowieka, w tym przede wszystkim Wielki Głód na Ukrainie, którego pamięć, mimo że tak wyrazista, wciąż pozostaje pamięcią budzącą różne kontrowersje. To samo dotyczyło mniej znanej w naszym regionie pamięci o głodzie w Bengalu z 1943 roku, ówczesnej kolonii brytyjskiej, który pochłonął co najmniej 2 miliony ofiar. Pamięć zjawisk głodowych, podobnie zresztą jak i innych katastrof, w których jakąś rolę odgrywały decyzje polityczne (lub ich brak), nie jest pamięcią łatwą. Jest to pamięć trudna, czasem politycznie niewygodna lub potencjalnie dzieląca w relacjach międzynarodowych czy instrumentalnie wykorzystywana. Doskonale te wszystkie zjawiska pokazali zarówno Marguerite Corporaal, jak i w kontekście katastrof uczestnicy debaty, która odbyła się ostatniego dnia konferencji
MHP: Co jest największym wyzwaniem w prowadzeniu takich badań?
Ewelina Szpak: W moim przekonaniu największym wyzwaniem w badaniach pamięci o minionych wydarzeniach wielkoskalowych jest najczęściej polifoniczność narracji, jak w przypadku głodu czy katastrof wywołanych w jakimś stopniu przez działalność człowieka. Zaś w kontekście historycznym, zwłaszcza dotyczącym zjawisk znacznie odleglejszych w czasie, największym wyzwaniem zawsze są dla badaczy źródła. Do niektórych dotrzeć już nie możemy, więc zostają źródła pośrednie – i o nich również opowiadali nasi goście. W badaniach pamięci o epidemiach zwłaszcza tych sprzed stu lat, jak hiszpanka – to bez wątpienia jeden z kluczowych problemów. Nie dotrzemy już do świadków wydarzeń, w historiach rodzinnych zaś rzadko zarejestrowane zostało, z różnych przyczyn, to doświadczenie. Jak pokazał na przykładzie Polski Łukasz Mieszkowskim źródeł oddolnych niemal nie ma, bo w początkach II RP, gdy priorytetem była mobilizacja społeczna i obrona granic, nie było miejsca na narracje (i pamięć) o takim dramacie – w narracjach oficjalnych również chętniej pisano o znanym i bardziej oswojonym tyfusie niż o dziesiątkującej teoretycznie najsilniejszych i najbardziej odpornych młodych ludzie grypie.
W kontekście katastrof czy to przemysłowych, wywołanych działalnością człowieka, czy naturalnych, problemem jest też upolitycznienie tych zjawisk. Doskonale pokazał to w debacie pt. Między traumą, pamięcią i zapominaniem – katastrofy nuklearne, środowiskowe i spowodowane przez człowieka Marco Armiero przywołując katastrofę na zaporze Vajont, w północnych Włoszech w 1963 roku.
MHP: Pandemie, katastrofy przemysłowe, głód, to zjawiska, które na ogół nie są zależne od nas – o ile nie są to sztucznie wywołane, jak choćby Hołodomor na Ukrainie. Dlaczego więc badanie ich jest tak ważne?
Ewelina Szpak: Po pierwsze, zjawiska te, tak jak i inne dramatyczne wydarzenia z przeszłości, unicestwiły setki tysięcy lub niekiedy – jak hiszpanka czy wspomniany głód w Bengalu – miliony niewinnych ludzi. Należy im się pamięć i obecność w historii.
W przypadku epidemii warto też pamiętać, że nie tylko wirusy grypy i grypopodobne wywoływały ogromne epidemie w przeszłości. Epidemie takich chorób jak ospa prawdziwa, polio, gruźlica – dziś w naszej części kontynentu niemal zupełnie zapomniane (a niektóre dzięki szczepieniom wykorzenione całkowicie). Wywołujące je mikroby wciąż jednak obecne są w innych częściach świata. Mobilność społeczna, nadużywanie antybiotyków i ignorancja społeczna (zwłaszcza w kontekście szczepień dziecięcych) sprawiają, że wiele z tych chorób może powrócić. Pamięć tego jak przebiegały minione epidemie, pamięć tego jakie zachowania i strategie społeczne wywoływały, a także jakie miały realne konsekwencje (skutkując jak w przypadku polio śmiercią lub niepełnosprawnością ruchową setek tysięcy dzieci na całym świecie) może budzić ważną refleksję, większą uważność i jakąś pokorę wobec nieprzewidywalności tego rodzaju zjawisk. Bez wątpienia jest też ważną lekcją na przyszłość.
MHP: Czy wyciągnęliśmy wnioski z poprzednich epidemii czy katastrof przemysłowych? Co pandemia COVID-19 mówi nam o naszej odporności na tego typu zjawiska?
Rafał Rogulski: Myślę, że biorąc pod uwagę czas, jaki mieliśmy do opracowania niezbędnych narzędzi ochronnych oraz skalę pandemii, poradziliśmy sobie z nią naprawdę dobrze. Oczywiście jest to bardzo złożone doświadczenie, należy rozpatrywać je na wielu płaszczyznach – od kwestii związanych z odpornością ludzi i dbaniem o nią, poprzez organizację systemów lecznictwa w poszczególnych krajach europejskich, produkcję leków, sprzętu medycznego, wreszcie po postawę społeczeństwa i wypracowanie pewnej dyscypliny i odpowiedzialności za siebie i innych. Oczywiście wiele rzeczy można było pewnie zrobić inaczej, lepiej – ale większość z nas działała w pewnym sensie po omacku, nie mieliśmy takiego doświadczenia. I właśnie dlatego badanie takich zjawisk jest tak ważne – byśmy wyciągnęli odpowiednie wnioski w przyszłości potrafili skuteczniej chronić siebie i kolejne pokolenia przed takimi wydarzeniami.
Ewelina Szpak: Ważnym wnioskiem z naszych obrad jest również to, że epidemie przebiegają bardzo różnie i jak pokazywała choćby prof. Wiebke Lisner, ich przebieg, zwłaszcza na początku, jest bardzo nieprzewidywalny, nierzadko rozchodzący się z projektowanymi symulacjami czy założeniami. Ważne jednak, by wiedza o mechanizmach i strategiach działania w tego rodzaju sytuacjach kryzysowych nie była tylko wiedzą ekspercką, ale funkcjonowała w szerszym obiegu.
Bardzo dobrze pokazują to doświadczenia krajów i regionów, gdzie katastrofy naturalne są zjawiskiem częstym – i nie mam na myśli tylko rozwijających się krajów globalnego południa, ale zagrożone powodziami w Europie północnej – takie kraje jak Wielka Brytania czy Holandia. Już kilka dekad temu uświadomiono sobie tam, że doświadczenie przeszłych powodzi nie musi być tylko traumą czy negatywnym doświadczeniem kryzysu, ale może być również ważnym elementem budowy odporności społecznej. Zbierane i upowszechniane w przestrzeni publicznej relacje świadków minionych powodzi, nierzadko zwyczajnych ludzi i jednocześnie bohaterów, służą kolejnym pokoleniom i włączane są w system edukacji szkolnej, muzealnej, budując praktyczną społeczną wiedzę i oswajając z ewentualnymi zagrożeniami w przyszłości.
Rozmawiała Natalia Pochroń
Nagrania wystąpień z trzech dni konferencji „Genealogie Pamięci” dostępne są na kanale YouTube ESPS.
Cykl „Genealogie Pamięci” to wiodący międzynarodowy projekt akademicki realizowany przez ESPS od 2011 roku. Jego celem jest ułatwienie wymiany intelektualnej między badaczkami i badaczami z różnych dyscyplin nauki, zajmujących się pamięcią i historią oraz promocja ich prac w międzynarodowym środowisku akademickim. Organizowane w ramach cyklu konferencje dają asumpt do wielu publikacji. Materiały kilku poprzednich konferencji ukazały się m.in. w serii wydawniczej European Remembrance and Solidarity, (Routledge).
Źródło: MHP