Rosjanie chcą zniszczyć naszą tożsamość i dziedzictwo kulturowe, wymazać ukraińską historię, oprócz ludzi i miast atakują nasze muzea i teatry - mówi PAP Kateryna Jegorowa, kierowniczka działu międzynarodowego kompleksu muzealnego kijowskiej Ławry Peczerskiej - jednego z najcenniejszych zabytków ukraińskiej stolicy - oraz członkini Ukraińskiego Komitetu ds. UNESCO.
"Oni po prostu niszczą nasze dziedzictwo kulturowe, pragną zniszczyć ukraińską tożsamość i nawet przepisują podręczniki do historii, w których przy nazwie średniowiecznego państwa Ruś Kijowska zniknął przymiotnik +kijowska+" - opowiada Jegorowa.
Dodaje, że pracownicy Ławry od pierwszego dnia inwazji obawiali się, że wojska rosyjskie mogą zbombardować ten liczący kilkadziesiąt budynków zabytkowy kompleks i starali się zabezpieczyć liczne i cenne eksponaty.
"Wiemy przecież, że najważniejszymi zabytkami Rusi Kijowskiej, odzwierciedlającymi jej moc i potęgę, jest Ławra Peczerska w Kijowie i Sobór Mądrości Bożej w tym mieście, więc nasze obawy nie były bezpodstawne" - zaznacza.
Ławra Peczerska to pochodzący z XI wieku kompleks klasztorny, który przez wiele wieków był jednym z najważniejszych ośrodków prawosławia na ziemiach ukraińskich. Na jego terenie znajduje się m.in. sobór katedralny będący obecnie siedzibą Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego oraz liczne cerkwie. Ławra Peczerska jest od 1994 r. wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Pierwszego dnia rosyjskiej inwazji 24 lutego, o godz. 5 rano obudził nas telefon od brata mojego męża, który mieszka w Wowczańsku, mieście położonym na północny wschód od Charkowa, zaledwie kilka kilometrów od granicy z Rosją - opowiada PAP Jegorowa. "Zaczęło się" - powiedział krótko mój szwagier, dodał, że pod jego budynkiem stoją rosyjskie czołgi. Na początku nie dotarło do nas, o czym mówi - relacjonuje muzealniczka. Gdy staraliśmy się to zrozumieć nieopodal naszego domu spadł rosyjski pocisk i zaczęły wyć syreny alarmowe - kontynuuje.
Dyrektor Ławry Ołeksandr Rudnyk natychmiast poprosił, by wszyscy którzy mogą stawili się w pracy, musieliśmy szybko zacząć działać, by zabezpieczyć nie tylko aktualne wystawy, ale i całe nasze zbiory, w których znajduje się ponad 72 tys. eksponatów, niektóre z nich są bezcenne - mówi Jegorowa. Uzupełnia, że była to skomplikowana operacja, ponieważ wiele z zabytkowych przedmiotów trzeba przechowywać w ustalonej temperaturze, kontrolować poziom wilgotności itd. Brakowało odpowiednich materiałów do pakowania historycznych artefaktów.
Gdy już wszystko było zabezpieczone dyrektor Rudnyk postanowił, że nie opuści Ławry i przez trzy miesiące mieszkał na terenie kompleksu - opowiada rozmówczyni PAP. Całodobową służbę pełnili również pracownicy ochrony. Jeden z nich, który w momencie rozpoczęcia agresji pełnił dyżur, był w pracy dwa miesiące bez przerwy.
Jednym z naszych bohaterów jest główny architekt Ławry Jakiw Dihitar, który po tym, gdy zabezpieczyliśmy zbiory pojechał do swojego domu w Buczy - mówi Jegorowa. Jego budynek był jedynym w okolicy, który miał piwnicę; Jakiw dał schronienie wszystkim swoim sąsiadom, przez trzy tygodnie mieszkało u niego 25 osób - dodaje. "On z tej piwnicy, pod tymi ostrzałami i bombardowaniami pisał do nas na naszej grupie roboczej słowa otuchy i wsparcia" - zaznacza.
"Jakiw opowiadał nam historie o tym, jak jego dwa psy, które również mieszkały wraz z ludźmi w piwnicy, dawały się wyprowadzać tylko jemu. Mówił jak po potężnej eksplozji psy ze strachu pociągnęły go z powrotem do piwnicy z taką siłą, że się przewrócił i przejechał po brzuchu schodami w dół. Oni siedzieli w tej piwnicy przez trzy tygodnie i w czwartym tygodniu przy wsparciu ukraińskich wojskowych udało im się wydostać. Wszyscy przeżyli. Wszyscy są cali i zdrowi. Następnego dnia po tym, gdy opuścili dom, wdarli się do niego rosyjscy okupanci. Kompletnie go zdemolowali, zniszczyli meble, okradli go" - Jegorowa relacjonuje wojenne losy swojego kolegi z pracy.
Wraz z mężem postanowiliśmy, że nie opuścimy Kijowa, więc co dwa, trzy dni przyjeżdżałam do pracy; ponieważ od 20 lat zajmuję się współpracą międzynarodową, zaczęłam pisać do moich wszystkich zagranicznych kolegów prośby o wsparcie - opowiada muzealniczka. Dodaje, że na jej wezwanie zareagowali m.in. członkowie Międzynarodowej Rady Muzeów (ICOM) na Węgrzech, którzy dostarczyli materiały potrzebne do pakowania najbardziej delikatnych zabytków. Z przedstawicielami Międzynarodowego Komitetu Błękitnej Tarczy, zajmującego się współpracą międzynarodową w wypadku konfliktów lub katastrof, które zagrażają dobrom kultury, omawiamy zaś możliwość udostępnienia sprzętu do digitalizacji zbiorów - mówi Jegorowa.
Gdy Siły zbrojne Ukrainy odrzuciły wojska rosyjskie spod Kijowa zaczęliśmy rozmawiać o ponownym udostępnieniu Ławry zwiedzającym, ostatecznie zrobiliśmy to 4 maja - wspomina rozmówczyni PAP. "Wraz z kolegami robimy wszystko, by zachować Ławrę i jej zabytki, które należą nie tylko do światowego dziedzictwa kultury, co potwierdza wpis na listę UNESCO, ale są przede wszystkim częścią ukraińskiej historii, kultury i tożsamości narodowej" - podkreśla Jegorowa.
Z Kijowa Tatiana Artuszewska (PAP)
ta/ adj/