Cmentarzami i porządkowaniem grobów na Kresach zajmujemy się już 20 lat - mówi Grażyna Orłowska-Sondej, dziennikarka Telewizji Polonia i prezes fundacji „Studio Wschód”. Organizacja ma pod opieką 150 nekropolii na Ukrainie.
"Pochodzimy z Dolnego Śląska, a co drugi człowiek, który tam mieszka, ma kresowe korzenie, więc nie trudno zmobilizować ludzi, by przyjechali na Kresy albo żeby dali symboliczną złotówkę na to, aby zadbać o mogiły ich pradziadów" - opowiada inicjatorka akcji. "Cmentarzami i porządkowaniem grobów na Kresach zajmujemy się już 20 lat" - zaznacza.
Jak podkreśla redaktor, osoby, które stąd wyjechały, zostawiły groby przodków i bardzo często już tutaj nie wróciły. "Myślę, że nawet 90 proc. tych, którzy stąd wyjechali, już nigdy (tu) nie przyjechali" - ocenia. "To był strach przed tą ziemią" - dodaje.
Orłowska-Sondej rozmawiała z polskimi dziennikarzami podczas wizyty w Rokitnie na Wołyniu, gdzie znajduje się cmentarz legionistów zbudowany dzięki akcji prowadzonej przez "Studio Wschód".
"W ramach objazdu cmentarzy natrafiliśmy w 2010 roku na takie poletko, pasły się tu kozy. Był tylko krzyż, osadzony nisko w ziemi" - opowiada. Jak wspomina, grupa dowiedziała się, że był tu kiedyś cmentarz. "Był tylko jeden grób, rosyjski, i nic więcej. Nagle ktoś z chodzących po tej łące potknął się o wystającą płytę. (...) Potem się okazało, że w tej ziemi są jeszcze 53 płyty" - wspomina redaktor.
Na miejscu rozpoczęły się prace finansowane przez akcję "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia"; uczestniczące w projekcie dzieci zebrały 90 tys. złotych. W pracach przy tworzeniu cmentarza pomagał Związek Strzelecki "Strzelec" z Trzebnicy. Trwało to cztery lata, a do Rokitna przyjeżdżali np. młodzi wolontariusze, którzy czyścili płyty - opowiada Orłowska-Sondej. Jak zaznacza, "była bardzo duża życzliwość miejscowych władz i miejscowego społeczeństwa".
Jak wskazuje redaktor, niedaleko Rokitna w kwietniu 1920 roku w czasie wojny polsko-bolszewickiej odbyła się bitwa. "Niektórzy (pochowani tu) żołnierze zmarli właśnie w kwietniu, a niektórzy troszkę później, bo leżeli tu w szpitalu" - zauważa.
Fundacja ma obecnie pod opieką 150 cmentarzy na Ukrainie. Niedawno do tego kraju przybyła kolejna grupa składająca się ze 180 wolontariuszy, by prowadzić prace na 25 cmentarzach mieszczących się w takich miejscach jak: Żytomierz, Jampol, Buczacz, Panasówka, Skałat, Podwołoczyska, Hodowica... "Nasi pojechali też w okolice Stanisławowa, szlakiem Żelaznej Brygady" - dodaje.
Ogółem najwięcej wolontariuszy (80 proc.) biorących udział w projekcie to osoby przed 18. rokiem życia. W tym roku w związku z różnymi przeciwepidemicznymi obostrzeniami w wyjeździe na Ukrainę uczestniczą praktycznie tylko osoby pełnoletnie. "Tylko dwóch (niepełnoletnich) harcerzy za zgodą rodziców pojechało daleko na Podole, pod granicę mołdawską, do takiej historycznej wsi Murafa, gdzie żyje 3,5 tys. katolików" - zaznacza.
Dziennikarka wyraziła nadzieję, że w przyszłym roku znów "ruszą do boju" najmłodsi, bo - jak oceniła - "oni są najwierniejsi".
W sumie każdego roku w lipcu przyjeżdża na Ukrainę od 1-1,2 tys. wolontariuszy. "Wyjazd jest z Wrocławia, bo to są Dolnoślązacy. Wynajmujemy 70 autobusów, które rozjeżdżają się w różne miejsca Ukrainy" - informuje.
"Mają w sercu Kresy. Ich dziadkowie, pradziadkowie są stąd" - podsumowuje.
Z Rokitna Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ tebe/