Opowieść o narodzeniu Jezusa jest z całą pewnością silnie zmitologizowana. Ta opowieść miała jednak pokazać coś ważnego – mówi PAP prof. Robert Wiśniewski, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Polska Agencja Prasowa: Myśląc o narodzeniu Jezusa, mamy przed oczami obraz szopki, pasterzy czy gwiazdy betlejemskiej. Jak ten obraz się kształtował?
Prof. Robert Wiśniewski: Mamy dwie warstwy, jeśli chodzi o kształtowanie się tego obrazu. Pierwsza z nich to oczywiście warstwa ewangeliczna, która powstaje prawdopodobnie w ostatniej ćwierci I wieku. To wtedy powstały Ewangelie Mateusza i Łukasza, które opowiadają o narodzeniu Jezusa.
Obie te Ewangelie zostały oparte na relacji Marka, który nie opisał jednak okoliczności narodzin Jezusa. Ponadto relacje Mateusza i Łukasza zdecydowanie różnią się pod względem datacji narodzin Chrystusa – można wręcz powiedzieć, że są nie do pogodzenia pod tym względem. Mamy więc do czynienia nie z dwoma zapisami starej tradycji, ale z dwiema dosyć niezależnymi próbami przedstawienia tego wydarzenia.
Jednak to właśnie z tych dwóch Ewangelii możemy zaczerpnąć część elementów, które składają się na znany nam dzisiaj obraz Bożego Narodzenia. U Łukasza mamy zatem Betlejem ze żłobkiem i pasterzy. U Mateusza zaś gwiazdę, która prowadzi tych, których nazywamy „magoi”. Zazwyczaj to określenie tłumaczymy jako: mędrcy. Jest to jednak określenie niejednoznaczne, ponieważ oznacza ono kapłana religii perskiej, ale także mędrca lub osobę parającą się magią. Co więcej, w Ewangeliach ci magoi nie mają imion, nie wiemy także dokładnie, ilu ich było, choć ewangelista mówi, że nieśli z sobą trzy dary, które następnie złożyli Jezusowi.
PAP: Co stanowi wobec tego drugą warstwę w kształtowaniu opowieści o narodzeniu Chrystusa?
Prof. Robert Wiśniewski: Są to późniejsze ewangelie apokryficzne. Opowiadają one o narodzinach i dzieciństwie Marii oraz Jezusa. Ich powstawanie – w przeciwieństwie do powstania Ewangelii kanonicznych – było jednak rozciągnięte w czasie. Najstarsze z nich sięgają II wieku, ale większość powstawała w różnych momentach późnego antyku między II a VI wiekiem, a niektóre ich elementy są jeszcze późniejsze.
PAP: Czy elementy wyłaniające się z Ewangelii mogą mieć pewne odzwierciedlenie w rzeczywistości?
Prof. Robert Wiśniewski: Opowieść o narodzeniu Jezusa z całą pewnością jest silnie zmitologizowana. Wspomniałem już o niespójności wersji Mateusza i Łukasza, jeśli chodzi o datację narodzin. Marek, który jest najstarszym z autorów Ewangelii i na którego relacji zasadniczo opierają się Mateusz i Łukasz, nie opisał okoliczności narodzin Jezusa. Nie zrobił tego również Jan, który zachowuje inną tradycję historii Jezusa niż trzy Ewangelie synoptyczne.
To wszystko sugeruje, że mamy do czynienia z opowieściami, które powstały kilka dekad po czasach Jezusa, ponieważ miały pokazać coś ważnego. Opowieść Mateusza, w której występuje Herod, ma pokazać z całą pewnością królewski charakter Chrystusa. Opowieść Łukasza, mocno podkreślająca, że miejscem narodzenia było Betlejem, ma właściwie pokazać to samo, tylko w inny sposób. Miasto to jest bowiem oczywistym nawiązaniem do króla Dawida, i z niego miał przyjść jego następca. Ponadto gwiazda, która ma zapowiadać przyjście wysłannika Pana, pojawiła się już w Księdze Liczb, w proroctwie Balaama. Widzimy zatem, że te elementy opowieści Ewangeliści zasadniczo czerpali ze Starego Testamentu.
Można zatem powiedzieć, że jedno lub dwa pokolenia po śmierci Jezusa kształtowała się wizja jego narodzenia, bogata w znaki, które będą zapowiadać, kim on będzie w przyszłości.
PAP: Czy opowieść o narodzeniu Jezusa wpisuje się w piśmienniczą konwencję tamtego czasu?
Prof. Robert Wiśniewski: Jak najbardziej. Biorąc pod uwagę to, jak pisane są biografie wielkich ludzi ówczesnego świata, możemy zauważyć pewne podobieństwa. W takiej biografii historii narodzenia, a jeszcze wcześniej poczęcia, powinny towarzyszyć znaki, które będą zapowiadać, że oto na świat przyszła wielka postać.
Jeśli spojrzymy chociażby na biografię cezara Oktawiana Augusta pióra Swetoniusza, która powstała mniej więcej w tym samym okresie, co Ewangelie lub może pokolenie później, to zauważymy, że co prawda dzieciństwo i wczesna młodość zostały skonstruowane inaczej niż w przypadku Jezusa, ale w nich również zawarta została atmosfera niezwykłości, cudowności i znaków, które zapowiadają, że August będzie postacią szczególną.
PAP: Rozmawiamy o piśmiennictwie. A jak była przedstawiana opowieść o narodzeniu Jezusa w antycznej ikonografii?
Prof. Robert Wiśniewski: Jeżeli już spojrzymy na ikonografię chrześcijańską z późnego antyku – mam tu na myśli przedstawienia, które powstały w IV i V wieku – to widać, że obok elementów pochodzących z Ewangelii zaczynają pojawiać się nowe.
Bardzo dobrym tego przykładem jest mozaika na łuku tęczowym z kościoła Santa Maria Maggiore w Rzymie. Przypomnę tylko, że jest to jedna z największych i najstarszych bazylik chrześcijańskich w Rzymie, która powstała ok. połowy V wieku, już po soborze w Efezie, który mocno podkreślił, że Maria jest Bogarodzicą – Theotokos. W związku z tym program ikonograficzny tego kościoła, ale także innych kościołów pochodzących z tego okresu, skoncentrowany został w dużej mierze na Bożym Narodzeniu. Widzimy elementy dzisiaj nam dobrze znane, czyli wołu i osła pochylające się nad leżącym w żłobku Jezusem. Możemy oczywiście powiedzieć, że w jakiś sposób wynika to z opowieści Ewangelii. Jednak pamiętajmy, że w kanonicznych Ewangeliach żadnego z tych zwierząt nie było. Natomiast zwierzęta te pojawiają się w kilku Ewangeliach apokryficznych, które opowiadają o dzieciństwie Jezusa.
PAP: Czy tradycja bożonarodzeniowa czerpała w jeszcze w inny sposób z apokryfów?
Prof. Robert Wiśniewski: Na przedstawieniu z kościoła Santa Maria Maggiore możemy także znaleźć odwołanie do innej historii, choć już mniej znanej niż wół i osioł, które każdemu kojarzą się z Bożym Narodzeniem. Nie jest aż tak powszechnie bowiem znana historia o jednej z dwóch położnych, która w absolutnie fizyczny sposób sprawdzała, czy Maria po urodzeniu swojego syna na pewno pozostała dziewiczą. To nie jest historia, którą my dzisiaj specjalnie kojarzymy z opowieściami bożonarodzeniowymi, ale jest to historia zaczerpnięta właśnie z apokryficznych tekstów.
Czasami za pomocą tego typu narracji czy opowieści autorzy chcą pokazywać pewną prawdę, która ma utwierdzić czytelników. Tak było w przypadku prawdy o dziewictwie Marii. Czasami jest również tak, że te opowieści nie mają konkretnego teologicznego przesłania, ale w jakiś sposób mają zaspokoić ciekawość czytelników i mają ukazywać dobrą historię. Scena, w której napotkana podczas ucieczki do Egiptu palma kłania się przed dzieckiem Mesjaszem, nie odsłania ważnej prawdy o naturze Jezusa, jest jednak ciekawa dla czytelnika.
PAP: Który moment w historii jest zatem kluczowy dla zainteresowania się opowieścią o Bożym Narodzeniu?
Prof. Robert Wiśniewski: Od samego początku chrześcijanie obchodzili Wielkanoc, czyli święto Paschy, które oderwało się od swoich żydowskich korzeni. Poza tym świąteczny kalendarz jest właściwie pusty. Sytuacja zmieniała się w IV wieku, kiedy zaczęto uroczyście obchodzić dni śmierci męczenników. W tym też czasie pojawiło się Boże Narodzenie. Najstarszym tego świadectwem jest rzymski kalendarz ze zbioru zwanego Chronografem 354 roku. Zawiera on listę dwudziestu pięciu świąt męczenników, ale ta lista zaczyna się od informacji, że ósmego dnia przed kalendami stycznia, czyli 25 grudnia, Chrystus narodził się w Betlejem.
Chronograf 354 roku poświadcza, że święto było obchodzone w Rzymie, ale nie mamy do końca pewności, czy tam faktycznie powstało. Możliwe, że pojawiło się na Wschodzie. A konkretnie w Betlejem, ponieważ to właśnie tam w latach dwudziestych IV wieku wybudowano kościół na miejscu, które wówczas zaczęto identyfikować z miejscem narodzenia Jezusa. Wydaje się dosyć rozsądne, że kiedy ten kościół zbudowano, potrzebował on corocznego święta.
Ponieważ wcześniej tego święta nie było, nie było też potrzeby kształtowania rozbudowanej opowieści o Bożym Narodzeniu. Kluczowym momentem dla rozwoju refleksji nad tym, jak wyglądało narodzenie Jezusa, jest zatem połowa IV wieku.(PAP)
Rozmawiała Anna Kruszyńska
akr/ skp /